Dzisiejsze smartfony, odtwarzacze płyt i plików z muzyką stają się zupełnie bezużyteczne bez zasilania i - coraz częściej także - bez dostępu do internetu. Nasi dziadkowie i pradziadkowie musieli jedynie zakręcić korbką, by posłuchać ulubionych dźwięków.
Pan Kazimierz Dułak z Chmielna, kolekcjoner i miłośnik historii przyniósł do naszej redakcji niepozorną walizeczkę. Skrywa ona urządzenie, które w okresie międzywojennym było mobilnym odtwarzaczem, "stołem didżejskim" i nośnikiem muzycznych emocji w jednym. I co najważniejsze - do jego użycia nie potrzeba było elektryczności. To patefon. Ten, który znajduje się w zbiorach pana Kazimierza pochodzi najprawdopodobniej z lat 20-tych XX-wieku, prawdopodobnie z Wolnego Miasta Gdańska.
Urządzenie zostało przez pana Kazimierza oczyszczone i naprawione. Dziś wystarczy z wyczuciem pokręcić korbką, ułożyć głowicę z igłą na płycie, zwolnić blokadę, by z otworu pod spodem popłynęły dźwięki. Żadnych kabli, zasilania, głośników, wyświetlaczy i włączników. Z perspektywy posiadacza playlisty w telefonie to bez wątpienia czysta magia.
Kto wie ile domowych uroczystości i imprez odbyło się przy tym patefonie? Było nam dane posłuchać fragmentu jednej z płyt, którymi dysponuje pan Kazimierz - to nagranie o charakterze religijnym. Posłuchajcie:
Rionii77 18:54, 15.12.2020
3 0
Też mam takie cudeńko.
Można przenieść się w czasie. 18:54, 15.12.2020
Darusia 18:56, 15.12.2020
3 0
Też mam ? 18:56, 15.12.2020