Kartuzy. Dramat radnych i burmistrza: nie możemy się nawet pokłócić!

Wprowadzone obostrzenia, zakaz spotkań, rozregulowały codzienność wielu osób. Wpłynęło to również na kartuski samorząd: radni i burmistrz nie mogą spotkać się na sesji, by zgodnie ze zwyczajem prowadzić ze sobą niekończące się dyskusje i kłótnie. Doszły nas słuchy, że kilku radnych próbuje się kłócić "na własną rękę", a burmistrz, by podnieść sobie ciśnienie, musi pić więcej kawy niż zazwyczaj. 

Niektórzy radni kartuskiej rady miejskiej z rozrzewnieniem wspominają czasy, gdy wszyscy razem spotykali się na sesji. Dziś, ze względu na epidemię koronawirusa, jest to wręcz niemożliwe. Od ostatniej sesji minął ponad miesiąc - radnym i burmistrzowi zaczyna już brakować dozy adrenaliny, która towarzyszyła tym spotkaniom. 

- Przez tę całą pandemię nie możemy spotkać się na sesji, by normalnie, zdrowo, po ludzku się pokłócić! - mówi jeden z radnych. - Kiedy znów zobaczymy się, by przez trzy godziny ustalać program spotkania, a przez kolejne cztery dogryzać sobie nawzajem? To straszne! Nie wiem, jak przetrwamy ten czas.

Aby nie wyjść z formy niektórzy radni próbują szukać rozwiązań na własną rękę. Z naszych informacji wynika, że jeden z radnych zapisuje na kartce wszystko to, co chciałby powiedzieć burmistrzowi, a nie może. Kolejnemu radnemu tak brakuje kartuskich sesji, że postanowił raz na tydzień kłócić się z żoną o budżet i obwiniać ją o nieplanowe inwestycje. Jedna z pań radnych apeluje do swojego odbicia w lustrze o współpracę. Jeszcze inna radna przy podziale domowych obowiązków zarządza głosowanie.

Także burmistrzowi Kartuz brakuje atmosfery, która panowała na tych spotkaniach. Ostatnimi czasy jest zadziwiająco spokojny. Nie musi pić nadprogramowych szklanek naparu z melisy - zamiast tego sięga po więcej kaw. Jak się dowiedzieliśmy, ogląda również archiwalne nagrania z sesji - wszystko po to, by znów podnieść sobie ciśnienie. 

Jak nieoficjalnie dowiedzieliśmy się w Urzędzie Miejskim, gdy sesja Rady Miejskiej będzie mogła odbyć się w normalnych warunkach, potrwa aż dwa dni. 

- Radni i burmistrz na pewno będą chcieli nadrobić ten stracony czas - podkreślają urzędnicy.

Artykuł jest prima aprilisowym żartem - chociaż zapewne radni, burmistrz, jak i my z niecierpliwością czekamy, aby wszystko wróciło do normalności.

(aktualiz. godz. 23.00)