Dyrektorka przedszkola w Chmielnie uznała, że aikido może być sektą..., więc nie zgodziła się na zajęcia dla dzieci, proponowane przez Roberta Gembala, trenera tej sztuki walki. ? To kompletna bzdura ? mówi Gembal. ? Tu chodzi o ćwiczenia fizyczne, a nie religię.
Sprawa obiła się szerokim echem głównie za sprawą artykułu "w poniedziałkowej ?Gazecie Wyborczej?.":http://miasta.gazeta.pl/trojmiasto/1,35612,3979794.html
Publikacja wywołała falę "komentarzy na forum ?gazeta.pl.?":http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=769&w=58858632&a=58858632. Przeważają głosy krytyki pod adresem dyrektorki przedszkola.
Romert Gembal, trener "aikido":http://pl.wikipedia.org/wiki/Aikido, który prowadzi zajęcia m.in. w Kartuzach mówi, że chciał zorganizować lekcje także dla przedszkolaków z Chmielna.
h3. Ćwiczenia dla maluchów
- Jestem przewodniczącym rady rodziców w chmieleńskim przedszkolu i jakiś czas temu zaproponowałem pani dyrektor, że mógłbym poprowadzić zajęcia z aikido dla maluchów ? mówi Gembal. ? Chodziło o to, by dzieci trochę się pogimnastykowały, poćwiczyły. Na prośbę pani dyrektor załatwiłem salę w ośrodku kultury.
Ale kiedy ponownie spotkałem się z panią dyrektor, stwierdziła, że zajęć nie będzie. Powiedziała, że powinienem zapytać proboszcza o zdanie, bo aikido jest sprzeczne z religią chrześcijańską.
h3. Aikido = sekta?
Jej zdaniem aikido to przejaw sekciarstwa. Bardzo mnie to zaskoczyło, tym bardziej, że pani dyrektor powoływała się na tym na książkę wydaną przez ultraprawicowe wydawnictwo.
Anna Adamczyk dyrektor Przedszkola Samorządowego w Chmielnie broni się mówiąc, że Robert Gembal do tej pory nie przedstawił jej żadnej oferty zajęć z aikido.
- Uważam, że pan Gembal próbuje mnie zastraszyć ? mówi. ? Żeby wyrazić zgodę na jakiekolwiek zajęcia dla dzieci muszę mieć przynajmniej ofertę na piśmie.
Muszę też wiedzieć, czy będzie je prowadziła osoba kompetentna, czyli posiadająca odpowiednie uprawnienia i wykształcenie pedagogiczne.
h3. Kto kogo nie lubi?
Tymczasem pan Gembal nie dostarczył mi żadnych dokumentów i nawet nie dał szansy na zorganizowanie spotkania z rodzicami.
Dyrektor przedszkola przyznaje, że cała sprawa ma charakter konfliktu między nią, a Robertem Gembalem.
Pytana o opinie na temat aikido, stwierdziła, że czeka na pisemne opinie organizacji zajmujących się ruchami religijnymi i sektami.
Anna Adamczyk przyznała też, że bierze pod uwagę to co napisał Robert Tekieli w książce ?Techno, aikido i amulety?.
h3. Jest napisane...
- Książkę recenzowały osoby o wielkich autorytetach, więc moim zdaniem ta publikacja jest wiarygodna ? mówi. ? Piszą w niej, że aikido stoi w sprzeczności z religią chrześcijańską.
My natomiast mamy w statucie przedszkola zapis o wychowaniu dzieci w zgodzie z tożsamością narodową, etniczną i religijną.
Oczywiście, jeżeli rodzice zgodzą się na zajęcia z aikido, to nie mam nic przeciwko temu. Ale uznałam, że powinnam być ostrożna, bo sprawa nie jest błaha.
Dyrektorka przedszkola mówi, że dokonała już zgłoszenia na policji, żeby sprawdzić, czy Robert Gembal nie ma związku z żadną sektą.
h3. Potrzebny zdrowy rozsądek
O tym, że aikido jest sztuką walki i nie ma nic wspólnego z sekciarstwem stwierdził w wypowiedzi dla ?Gazety Wyborczej? Jerzy Pomianowski, prezydent Polskiej Federacji Aikido:
?(?) W aikido są pewne rytuały wywodzące się z kultury Wschodu, pozdrowienie, pokłon przed walką itp., ale jeżeli trener rzeczywiście zajmuje się aikido, to nie ma mowy o sekcie.
Wystarczy sprawdzić jego wiarygodność, w Polsce działa kilka oficjalnych federacji. Bierzemy udział w zawodach, to jest normalny sport. Trzeba zachować zdrowy rozsądek?.
Do tej pory nikt jeszcze nie pytał w tej sprawie o zdanie rodziców dzieci uczęszczających do przedszkola w Chmielnie. Terminu spotkania z nimi jeszcze nie ma.
1 1
Złe moce? Ale gdzie?
Czytając wczoraj Gazetę Wyborczą zaintrygowany zostałem artykułem ?Mali Kaszubi i złe moce?. Najpierw chciałbym wyrazić poparcie dla Pana Gembala, który próbuje zrobić coś nowego na Kaszubach, coś innego niż tylko utrzymanie lokalne tradycji. Lokalne tradycje są potrzebne, ze względu na ich ?zasadnicze znaczenie? w wychowaniu dzieci. Ale potrzebne są też wpływy z zewnątrz, bo świat szybko się zmienia a dzieci muszą coraz wcześniej uczyć się życia w zmieniającym się środowisku. Aikido, jak inny sport lub sztuka walki?egzotyczna? nie mogą szkodzić dzieciom. Przeciwnie te ćwiczenia przyczynią się do zrównoważonego rozwoju osobistego. Dotarła do nas niedawno temu niepokojąca statystyka o kondycji fizycznej polskich dzieci, które z powodu szerokiego dostępu do komputera i Internetu są coraz mniej nastawione do aktywności fizycznej i coraz wcześniej wykazują nadwagę, deformacje kręgosłupa lub inną niepoprawność rozwojową. Takie uwagi lekarzy pediatrów powinne zachęcić rodziców jak również innych wychowawców do wykorzystywania wszystkich środków zapobiegających wspomnianej wyżej niepoprawności. W regionach peryferyjnych wielkich miast oferta pod tym względem jest uboższa. Co proponują ośrodki gminy w tym zakresie na Kaszubach oprócz piłki nożnej lub tańców folklorystycznych? Wiemy, że niewiele.
Jeśli chodzi o stanowisko Pani Pani Dyrektor Anny Adamczyk na ten temat, trudno mi ukrywać zdziwienie. Aikido, sekta? Coś takiego nigdy i nigdzie nie słyszałem a już żyje jakiś czas na tym świecie! Mam kilku znajomych lub przyjaciół, którzy uprawiają ten sport , czasami na wysokim poziomie. Nigdy nie zauważyłem jakiegoś problemu w ich stylu myślenia. Wszyscy są psychicznie zdrowi i samodzielni. Nie potrzebują sztucznej podpory emocjonalnej. Wszyscy trzymają się daleko od alkoholu i narkotyków?Sam uprawiałem judo a potem karate a nigdy, nie czułem się uzależniony od jakiegoś Guru. Należy przecież odnieść się do specyfiki sekty : działalność grupy osób wyznających odszczepieńczą doktrynę. Podstawowa cecha rozpoznawcza sekt to skłonność do zrywania dotychczasowych więzi między nowym wyznawcą a rodzinną lub środowiskiem skąd pochodzi. Czegoś takiego nie ma w Aakido lub w innych sztukach walki szeroko uprawiane teraz przez współczesną młodzież.
Nie chcę oceniać stanowiska Pani Dyrektor przedszkola w Chmielnie, bo nie wiedzę w nim racjonalnej argumentacji. Żałuję tylko, że Chmielno nie chce skorzystać z oferty Pana Gembala.
1 1
Monsieur Lemoine
Merci pour votre "poste". Peut-etre, il faut que je rentre en France parce que vous etes le seul a dire ce que me fait croire en conscience d'un homme libre et ouvert.
0 1
Dal jasności kim jest Tekieli ponieżej jego życiorys ze strony katolickiej www.bosko.pl/klopotnik
Dodam że książka na podstawie której zostało ocenione aikido ukazała się jako tom serii:
cz. I"Homeopatia" Robert Tekieli - Fronda 2004
cz. II "Techno, aikido, amulety" Robert Tekieli - Fronda 2004
cz. III "Harry Potter, da Silva, Tai Chi" Robert Tekieli - Fronda 2004
Dobrze że pani dyrektor nie dostała się do biblioteki DK w Chmielnie bo na Kaczym Rynku nad Jeziorem Białym płonął by stos "okultystycznych i ezoterycznych" książek pt
z serii Harry Potter.
To nie jest śmieszne bo mamy do czynienia z odurzonym w latach 80 narkotykami środowiskiem o którym dobrego zdania nie ma nawet Jarosław Kaczyński: otóż Jacek Łęcki (dziennikarz pulsu i były GW, wiad. telewizyjnych, Życia W-wy) wspomina jak za szefowania Walendziaka i jego gorliwej trzódki nawet Jarosław Kaczyński zmęczony żarliwością ideową "młodzieży z Woronicza" (pampersy, Fronda itp), wychodząc ze studia westchnął kiedyś pytając: "Czy wy chłopcy tacy głupi jesteście, czy dla kogoś pracujecie?"
a rys autora z
Gość Niedzielny, nr 18/2003, s.30
Marcin Jakimowicz
Bóg odciął mnie ze stryczka
Redagował kultowe pismo młodych-zdolnych, porównywane z "Chimerą" i "Wiadomościami Literackimi". Pisano o pokoleniu "bruLionu", jak wcześniej o Skamandrytach albo pokoleniu'68. Książki skupionych wokół niego autorów (Świetlicki, Stasiuk, Podsiadło, Gretkowska, Filipiak) dziś zapełniają półki z księgarskimi bestsellerami. Nowe numery pisma zaskakują ortodoksyjnym przekazem i konfesyjną wprost otwartością.
--------------------------------------------------------------------------------
Robert Tekieli nie bał się skandali. Tworzył niezależną kulturę, a zafascynowany duchowymi poszukiwaniami, kierowany własną pychą pogrążył się po uszy w okultyzmie. Zaszedł za daleko. Wszedł na poziom, nad którym nie panował... "Żyłem w ciężkich grzechach, myśląc, że jestem wspaniałym człowiekiem. To było nieuchronne spadanie w dół" - wyznaje dzisiaj.
Fascynowała go intensywność, bez względu na koszty. Stąd był już tylko krok do New Age. "Nie wiedziałem, że to okultyzm, bo wszystko było ubrane w płaszcz sformułowań paranaukowych... Doszedłem do tego, że moja władza nad ludźmi, którzy byli otwarci na mój autorytet albo mieli rozbitą naturalną osłonę chroniącą człowieka przed światem niewidzialnym, była bardzo duża. Słyszałem myśli innych ludzi, czułem, co ich boli. Na podstawie różnych sygnałów, które nieświadomie nadawali, byłem w stanie odczytać różne historie. Koncentrując się i wysyłając "energię" na odległość, powodowałem, że facetowi trzydzieści metrów ode mnie włosy na kręgosłupie stawały dęba i był przerażony. Przychodziły do mnie chore zwierzęta, korzystały z tego mojego otwarcia. Znałem wyniki meczów przed ich zakończeniem. Kompletnie nad tym nie panowałem, ale to niesamowicie budowało moją pychę" - opowiada dziś redaktor warszawskiego Radia Józef i producent telewizyjnego programu "Czarno-biały".
Uczestniczył z żoną Olgą w zawiązywaniu stowarzyszenia Gnosis, skupiającego osoby parające się magią i gnozą. "Kiedy weszliśmy na salę i zobaczyliśmy tych wszystkich ludzi, poczuliśmy skoncentrowane zło. Koncentracja zła na sali była tak potężna, że się po prostu przestraszyliśmy. Przestraszyliśmy się tych psychotroników, bioenergoterapeutów, magów-kahunów, adeptów Silvy, Reiki, badaczy Tarota". Na następnym spotkaniu podano im deklaracje członkowskie, ale stanowczo je odrzucili. "Było tam stoisko z różnymi amuletami, talizmanami.
Postanowiliśmy w strachu, że też musimy mieć swoje talizmany. I żona kupiła mi w sklepie z biżuterią... srebrny krzyżyk. Solidna, duża forma z blachy. Zawiesiłem go na szyi. Po pierwszej nocy pokrył się czernią - w miejscach, gdzie stykał się z ciałem stał się czarny. Poszliśmy do znajomej, która zajmuje się srebrem, ale ona przekonywała, że srebro tak się nie zachowuje. Drugiego dnia, gdy się zbudziłem, krzyżyk był pogięty. Widać było, że działała na niego jakaś bardzo duża siła. Niezwykle trudno jest taką wypukłą formę zagiąć do środka... Jest to niemożliwe, kości są zbyt miękkie. Znajomy ateista śmiał się: ?Trzeciego dnia obudzisz się, a krzyżyk będzie wisiał do góry nogami?...". Robert postanowił poświęcić swój "amulet" - pojechał do znajomego księdza w rodzinnej miejscowości.
Ten poświęcił krzyżyk i... następnego dnia czarny osad zniknął. "Do dziś noszę ten pogięty krzyżyk" - Robert wyciąga spod koszuli krucyfiks.
Pan Bóg przyciągał ich do siebie. Powoli wracali do Kościoła. Trafili do ojca Jacka Salija i w dominikańskim kościele świętego Jacka wzięli ślub oraz ochrzcili dziecko. "Był to czas potężnych amplitud, gwałtownych wzlotów ku Panu Bogu. Pamiętam czuwania na Długiej. Od 20.00 do czwartej na ranem. Potem rekolekcje ignacjańskie, na których przeżyłem najzupełniej dla mnie realne spotkanie z Jezusem. Nieodparta wizja: długowłosy mężczyzna przytulił mnie do serca. Oglądałem tę scenę z góry, odrobinę z prawej strony. Nie widziałem jego twarzy, poczułem tylko ponadludzkie ciepło, Miłość.
Później przyszła świadomość całego mojego grzechu" - opowiadał na łamach "Życia Duchowego". "Dotarło do mnie, że popełniłem wszystkie grzechy ciężkie, a Bóg mimo to wyciągnął do mnie rękę i odciął mnie ze stryczka. Teraz trwa droga uzdrawiania". Wraz z żoną przylgnęli do Matki Bożej, a Różaniec nieraz ratował ich z opresji.
Przeżywał trudny czas, gdy przez dwa lata nie zarobił ani złotówki. "To był trudny, ale błogosławiony okres - wspomina dziś - zrozumiałem, że wszystko zawdzięczam Bogu, a nie własnemu geniuszowi". Kiedy zaczął pracować w Radiu Plus okazało się, że jego audycja "Pocieszenie i strapienie" jest jednym z najchętniej słuchanych programów stacji. Przez pewien czas był przewodniczącym Rady Programowej TVP. Chciał, by telewizja była "dobra". Nic dziwnego, że po gmachu na Woronicza zaczął krążyć okólnik, by "unikać wszelkich kontaktów z panem Robertem Tekielim". Dziś odpowiedzialny jest za program warszawskiego Radia Józef.
O swoim ezoterycznym doświadczeniu opowiada: "Trzeba, nie tracąc niczego z Objawienia, zaakceptować istnienie tego, co wnosi tradycja nieobjawiona. Niektórzy mówią: tego świata nie ma. Jest! Doświadczyłem tego! Nie ma to wpływu na Objawienie, ale nie można tego odrzucać. Szczególnie teraz, gdy nawet kolorowe pisma dla kobiet przynoszą całą masę wiedzy okultystycznej.
Mówienie, że tego świata nie ma w czasach, gdy ludzie opierają się na doświadczeniu, sprawia, że stają się zupełnie bezbronni tak jak np. Gustaw Herling-Grudziński - ateista, który nagle zauważył jakieś przejawy działania mocy naturalnej i... wpadł w to jak w przepaść, robiąc potworny wstyd polskim intelektualistom. Bo jeśli człowiek nie jest przygotowany, że takie rzeczy mogą się dziać, przepada, gdy zdarzy mu się coś ťniefizjologicznegoŤ. Katolik, który wie o przejawach niższego świata duchowego, o przestrzeni mistyki naturalnej, i potrafi je nazwać, może zachowywać się spokojnie".
Podobne wyznania znajdziemy w najnowszych numerach "bruLionu". Czytelnicy, biorąc je do ręki, przecierają oczy ze zdumienia. Zamiast skandalizujących tekstów znajdują szczere, poruszające świadectwa, które czyta się jak współczesne żywoty świętych.
"Pytasz mnie o pierwotną miłość? - zamyśla się. - O pierwsze i drugie nawrócenie... Nie wiem, czy jestem po drugim nawróceniu. Nie wiem, czy nie uciekłbym spod krzyża. W tej chwili najistotniejszym problemem jest dla mnie codzienność. Bo okazało się, że ja jestem naprawdę radykalny, ale we wszystkich dziedzinach prócz duchowej" - Robert Tekieli zwiesza głowę.
0 1
Kobieto weź sie w garść ... piłki noznej tez zabroń bo to nazistowski sport, a internet to dzieło szatana :P:P:P
"Techno, aikido i amulety" ??
Kolejna nawiedzona ultraprawicowa wariatka ... szkoda gadać :(
0 0
Kobieto weź sie w garść ... piłki noznej tez zabroń bo to nazistowski sport, a internet to dzieło szatana :P:P:P
"Techno, aikido i amulety" ??
Kolejna nawiedzona ultraprawicowa wariatka ... szkoda gadać :(
0 0
Kobieto weź sie w garść ... piłki noznej tez zabroń bo to nazistowski sport, a internet to dzieło szatana :P:P:P
"Techno, aikido i amulety" ??
Kolejna nawiedzona ultraprawicowa wariatka ... szkoda gadać :(
0 1
Owsze w Aikido są np: ukłony... co jest świadectwem szacunku wobec bliźniego.. przeciez normalni ludzie tez się sobie kłaniają, rozmawiają mowa niewerbalną pokazując jakieś znaki umowne, czy to znaczy, że robia źle? Każdy ma swoją tradycje, kulture, ludzie powinni być otwarci na ich poznawanie. To, że interesujemy sie tym nie znaczy, ze jesteśmy tego wyznawcami lub fanatykami. Kobieta sie poprostu przestraszyła. Ludzie boją się tego czego nie potrafią zrozumieć, ale żeby od razu takie wielkie halo z tego robić. Mogła przeciez normalnie porozmawiać z trenerem, powiedzieć czemu i jakie ma wątpliwości.. ale pewnie się bała a z tego wynikła ta cała afera... przypuszczanie-to jedna z najniebezpieczniejszych rzeczy... ludzie przypuszczają różne rzeczy, wymyślałją różne bzdury ii z tego tyle nieporozumień. Pozdrawiam.
0 0
Sprawa "sekty" Aikido jest paranoiczna (dobrze ze Judo na AWF pani dyrektor z proboszczem nie moga zabronic), aczkolwiek znam pana R.G. osobiscie (bylem kilka lat jego uczniem) i powiem tylko tyle, ze do osób latwych w pozyciu nie nalezy, a powodowanie konfliktow oraz b. wysokie mniemanie o sobie ma we krwi :). Co odezwalo sie rezonansem, gdy czytalem fragment, w ktorym Pani Dyrektor przyznala ze sprawa ma charakter osobistego konfliktu :). Tak ze medal ma jak zwykle dwie strony.
Aczkolwiek Pani Dyrektor sugerowalbym na przyszlosc odwazne nazywanie rzeczy po imieniu, a nie wynajdywanie paranoicznych "trudnosci obiektywnych" :)
pozdrawiam
0 0
Acha, co do kompetencji technicznych pana R.G jako trenera Aikido moge mowic jedynie w superlatywach - szczerze. A widzialem juz wiele klubów, wielu trenerow, wiele seminariow, w kilku roznych krajach. A Aikido jako takie uwazam za najbardziej wartosciowa sztuke walki - prawdziwa sztuka rozbrojenia konfliktu, bez wprowadzania do niego swoich lekow, a przez to agresji. Piekne i wartosciowe.
pozdr
0 0
Powaliło tą kobietę. Trenuję aikido od 4 lat, mam wysoki pas i jeszcze nie spotkałam się z czymś takim. Ale... nie, właściwie to ona ma rację.Aikido to sekta, mieszkanie w domu piętrowym to modlitwa do szatana, a koszykówka powinna być zakazana bo to celowanie do wysokiego kosza (w przenośni do Boga), twardą piłką. No tak, to Go musi bardzo boleć. A tak serio to ta kobieta to jakaś wariatka i gów..... po......
4 0
W pełni podzielam decyzję Pani dyrektor. Przez 6 lat trenowałem aikido u większości znanych polskich mistrzów (sensej). Aikido nie jest sektą, ale jest bardzo niebezpieczną dyscypliną duchową opartą na religi shinto, buddyźmie, zen i żywiołach świata. Sam rytuał jak i nauczanie Ueshiby jest dla chrześcijanina nie do przyjęcia. Chrześcijanin nie może kłaniać się i oddawać czci dojo (świątynia ćwiczeń) czy portretowi osenseja, to jest odejście od prawdziwej wiary. Ai - harmonia, ki- energia kosmiczna świata, do-droga, jest to droga do osiągnięcia jedności - harmoni z wszechogarniającym ki wszechświata. Ja Jestem drogą prawdą i życiem i nikt nie przychodzi do Ojca jak tylko przezemnie - to powiedział o sobie jedyny Bóg Jezus Chrystus. Jeśli śie z tymi słowami nie zgadzasz to warto sie nad nimi przynajmniej zastanowić. Nawet jeżeli nie jesteś chrzescijaninem to musisz wiedzieć, że wkraczając na matę wkracza się na obszar tych samych sił duchowych, które stąpiły na założyciela osenseja M. Ueshibę (z jego biografii)i którym oddał on pod opiekę wszystkich adeptów aikido. Dlatego apeluję do wszystkich trenujących aikido by stanęli w prawdzie!!! Osobiście sam miałem wielkie problemy duchowe przez 6-cio letnią przygodę z tym "prawdziwym budo". Znam kilka osób, które po latach ćwiczeń potwierdziły to samo. Jeśli ktoś szuka szczęścia, pokoju i realizacji tam - w dojo go nie znajdzie.
1 2
Witam wszystkich, natknąłem się na ten artykuł przypadkiem i nie ukrywam zaskoczenia! Ćwiczyłem aikido przez 7lat. Obecnie jestem kapłanem i nie potrafię w żaden sposób odnaleźć związku aikido z jakąkolwiek z sekt. Faktem jest że twórca Aikido Morihei Ueshiba był zaprzyjaźniony z człowiekiem który był guru sekty ale....!!!Ueshiba czerpał z tej religii spokój, miłość do bliźniego! Zmienił swoje aikido z Aiki-Jutsu na Aiki-do (czyli sztukę pokoju). Niestety my Katolicy często nie jesteśmy zbytnio pobłażliwi dla "innowierców", a Jezus kazał kochać bliźniego bez względu no kolor skóry i wyznanie! Najlepiej aby osoby, które uważają aikido za sektę wybrały się na zajęcia choćby popatrzeć, a przekonają się czym ono jest! Ukłony które wzajemnie się sobie oddaje to wyraz wysokiej kultury i szacunku do partnera. Katolicy również oddają szacunek zmarłym na wiele sposobów(pokłonem włącznie). Czy też jesteśmy sektą? Proszę pamiętać o zdrowym rozsądku i nie nadinterpretowywać faktów! Pracuję z młodzieżą i zachęcam ich do ćwiczeń i aktywnego stylu życia. Aby ćwiczyć Sztuki Walki trzeba mieć charakter i dużo samozaparcia. W dzisiejszym świecie to cenna cecha!Pozdrawiam
0 1
Pan Grzegosz Sz. z Poznania powinien udać się do psychologa i to pilnie o ile nie jest już za późno... Bo wtedy to już do psychiatry o ile też już nie jest za późno! Panie Grzegorzu jak Pan jest takim gorliwym Katolikiem to co Pan robił przez tyle lat wśród mistrzów Aikido... w sektach :) (chociaż wątpię w to że miał z takimi osobami Pan kontakt bo gdyby tak było nie pisałby Pan takich bzdur!) A tak na marginesie to za długo Pan chyba przebywał w towarzystwie Ojca Dyrektora i jego Moherowej trzódki :) Pozdrawiam :)
1 0
zen zupa zenowa
"13 lat temu poznałem człowieka, którmu znakomicie się wiodło w interesach, był współudziałowcem dużej firmy handlowej. Któregoś dnia został wykiwany przez partnerów w interesach, firma upadła a on stracił wszystkie pieniądze (jako współudziałowiec) wstrząs był ogromny, w dodatku żona też tego nie wytrzymała i odeszła.
Zmienił religię na zen. W czasie inicjacji coś mu "wybuchło w głowie" i zrozumiał, że jest bogiem i możliwości jego są nieograniczone. Widocznie jednak są to niezdrowe możliwości, bo na pewien czas znalazł się w klinice psychiatrycznej. Zmienił imię chrześcijańskiego Jerzego na japońskie Daikan("wiedzący"). Twierdzi, że ze swoim duchowym przewodnikiem z Japoni nawiązuje kontakt telepatyczny. Jest mistrzem zen i chwalił się , że wtajemniczeni tej nauki potrafią jednym niezbyt mocnym uderzeniem ręki zabić człowieka. Znają jakieś tajemnicze miejsce na szyi. Trochęsię dziwiłem, co to za religia, która zajmuje się wynajdywaniem sposobów na sprawne zabijanie człowieka.
W każdym razie jego rzekomo nieograniczone ("boskie") możliwości nie przyczyniły się do odbudowania zniszczonej kariery biznesowej. Tak jak dawniej był kapitalistą, tak dzisiaj pogardza światem blichtru i konsumpcji i pogoni za pieniądzem. Najchętniej siedzi w krzakach nad rzeką i medytuje. Kiedy sobie kupuje nowy komputer, musi płacić na raty, bo nie ma pieniędzy" - cytat z komentarzy 2007 -03-12 godz. 19:09 w gazecie wyborczej
0 0
DF "obcym wstęp wzbroniony " z dnia 26.03.2007r. cytat str 13:
" ...Gdy go zobaczyłam po raz pierwszy, oniemiałam. Niewysoki, potężnie umięśniony mężczyzna. Twarz chłopca. Wygląda bardziej jak zapaśnik niż mistrz wschodnich sztuk walki.
Robert Gembal ma 37 lat i pięć danów. Jako dziesięciolatek zachwycał się wojownikami z filnów Akiro Kurosawy. - Byłem pod wielkim wrażeniem - wspomina, śmiejąc się. - Wydawało mi się nawet, że rozumiem dialogi po japońsku.
Do klubu aikido trafił w 1980 roku. Mieszkał w Policach, na treningi codziennie dojeżdżał do Szczecina. Po liceum wyjechał do Francji.
- Trafiłem do koncernu kosmetycznego, szybko awansowałem, zostałem analitykiem. Zajmowałem się marką Ralph Lauren Polo. Studiowałem "języki obce aplikowane", czyli biznesowy angielski i rosyjski. Uczyłem się włoskiego. Nie zapomniałem także o aikido, zostałem uczniem mistrza Andre Cognarda. Mieszkałem w Paryżu. miałem pieniądze.
Wszystko szło jak po maśle. Balon z sodówką za bardzo zaczął uciskać mi na szare komórki.
Gdy Roberta wyrzucili z korporacji, założył kilka klubów aikido i pracował jako trener.
_ W końcu mama namówiła mnie, żebym wrócił. Mówiła, że Polska się zmieniła, że warto tu mieszkać i pracować.
24-letni Gembal pojawił się najpierw w Szczecinie, pomagał tam zakładać Wydział Promocji Miasta. potem przeniósł się do Sopotu, pracował w Urzędzie Wojewódzkim w Gdańsku.
- Zachłysnąłem się tą moją mądrością, obyciem. Nie ma co udawać. Byłem wtedy młodym bufonem. Rzuciłem posadę urzędnika, bo te kilkaset złotych pensji mi nie wystarczało. postanowiłem żyć z aikido...."
0 0
Z radością zamierzam podzielić się z Wami wspaniałym przeżyciem, które zmieniło całe dotychczasowe moje życie. Proszę Was bardzo, abyście wysłuchali mnie do końca i rozważyli w swoim sercu słowa, z którymi zwracam się dzisiaj do Was.
Na samym początku pragnę podziękować tym wszystkim studentom Aikido, którzy ćwiczyli pod moim kierunkiem za okazane mi zaufanie oraz wszystkim instruktorami mistrzom, których znałem, z którymi dzieliłem się przez wiele lat swoimi odkryciami i umiejętnościami, za wspólnie spędzony czas. Ci z Was, którzy mnie znali osobiście doskonale wiedzą, jak ogromna żyła we mnie pasja zgłębiania Aikido i Iaido (walka ostrym mieczem samurajskim). Ćwiczyłem intensywnie obie sztuki walki po parę godzin dziennie przez 15 lat. Również w ciągu ostatnich kilkunastu lat odwiedziłem wiele prężnych klubów Aikido zarówno w Europie i Ameryce, mając zawsze okazję ćwiczyć pod okiem około dwunastu japońskich mistrzów (od 6 Dan wzwyż).
Będąc prezesem i dyrektorem technicznym Polskiej Fundacji Aikido-AIKIKAI oraz właścicielem prywatnej szkoły, byłem w pełni zadowolony ze swojej pozycji i popularności. W 1993 r. Miałem podchodzić do kolejnych mistrzowskich egzaminów na 4 Dan u Sensei M. Kanai w Bostonie. A jednak to przeżycie, którym chcę się dzisiaj z Wami podzielić sprawiło, że nie ma dla mnie już żadnego znaczenia zarówno stopień jak i samo dalsze praktykowanie Budo. Zapewne spytacie dlaczego, i co skłoniło mnie do tego, aby odrzucić owoc wieloletniej pracy?
Otóż, przez wiele lat uważałem Aikido za wyjątkową w swoim rodzaju sztukę walki, prowadzącą do duchowego poznania i wzrostu. Poszukiwałem prawdy w filozofii mistrza M. Ueshiby. Później poszerzałem krąg zainteresowania w buddyzmie Zen i różnego rodzaju medytacjach, a następnie w różnych Wschodnich filozofiach i doktrynach. Zgłębiałem Tao i I-Ching, interesowałem się mantrami i Misogii, aż w końcu doszedłem do punktu, gdzie rozpocząłem praktykę Huny i białej magii. Jednym słowem otarłem się o ezoterykę Wschodu i okultyzm. Pomimo moich wytężonych i upartych poszukiwań nie znalazłem ani pokoju, ani prawdy.
Wyobraźcie sobie człowieka, który chce poznać prawdę i pyta na wszystkich napotkanych przez siebie ścieżkach. Efektem będzie rozbicie wewnętrznej niepokój - otrzyma przecież wiele sprzecznych odpowiedzi i wskazówek. Oczywiście, na pewno pozna wiele filozofii, religii i sztuk, ale nikt nie udzieli mu pełnej, stuprocentowej odpowiedzi na jego pytanie. Każdy mistrz, który jest na "drodze" stwierdzi tylko: "musisz ćwiczyć więcej, więcej i jeszcze więcej"! Ileż razy słyszałem te słowa. A więc - wieczne koło poszukiwań? Zamiast osiągnąć upragniony pokój i prawdę, chodzisz stale niezaspokojony. Nawet jeżeli praktykujesz najlepszą na świecie medytację, w chwili kiedy ją przerwiesz, czujesz że ponownie otoczenie cię rozbija i jak narkoman wracasz do mantr i "sztuki wyciszania umysłu". Poszukujesz ludzi, którzy cię poprowadzą, zaczynasz wątpić w swoje siły i ulegasz autorytetom sensei, mistrzów lub guru. Czy teraz ty i twoje ja jesteście naprawdę wolni i usatysfakcjonowani, czy o takiej wolności myślałeś?
Nieważne co zajmuje Twój umysł i co studiujesz, aby dostąpić przebudzenia, lub jak wolisz oświecenia - Aikido, inne Budo, Zen, jogę, New Age, antropozofię, ezoterykę, czy też magię, itd. jeżeli one stały się Twoją drogą do poznania prawdy, to wiedz, że stałeś się niewolnikiem, człowiekiem uzależnionym od czyjejś idei, filozofii bądź religii. Jest tak dlatego, ponieważ żaden człowiek, najlepszy mistrz, ani najwspanialsza filozofia i idea, ani również religia nie wyzwoli Cię z Twoich problemów. Mogą one spowodować, że na jakiś czas poczujesz się lepiej, ale tak naprawdę nie zagłuszysz i nie oszukasz prawdziwego pragnienia swojego serca.
Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że w rzeczywistości trwasz stale w kole poszukiwań, a więc - niespełnienia. Spytasz zatem, jaka droga jest właściwa? Myślę, że zgodzisz się ze mną, iż tylko Bóg jest dobry, doskonały i wieczny. Jeżeli więc mowa o doskonałej drodze, która ma zmienić Ciebie i Twoje życie, to musi to być droga Boża, a więc do Niego i przez Niego kształtowana. Mistrz Ueshiba poszukiwał właśnie takiej drogi, ale nie znalazł, gdyż przed śmiercią stwierdził, że jest tylko na początku ścieżki! Jego najlepsi uczniowie posiadający 8, a nawet 10 Dan podzielają to odczucie, w odniesieniu do ich życia. Budda przed śmiercią również powiedział, że prawdy jeszcze nie znalazł! Jak wiemy bardzo jej poszukiwał, medytując w świątyniach i rozpadlinach skalnych przez całe swoje życie. Dzisiaj wielu ludzi idzie tropem swoich poprzedników, ocierając się co najwyżej o Bożą Drogę prawdy, wolności i zbawienia. Lao Tsy w swoim poemacie Tao The King powiedział: "Im dalej pójdziesz, tym mniej zobaczysz.".
Miał absolutną rację. Prawda, której szukasz jest blisko Ciebie, w zasięgu ręki. Nie wyobrażasz sobie mój Przyjacielu, jak blisko. Kiedy to sobie uświadomiłem płakałem jak dziecko, a stało się to możliwe dla mnie tylko przez jednego człowieka, którym był i jest Jezus Chrystus. Bóg w osobie Jezusa uczynił dla każdego z nas możliwym wejście na drogę prawdy. Może wydać się Tobie to dziwne, ale właśnie Jezus jest tym jedynym i prawdziwym Bogiem, który może uwolnić Cię z Twoich problemów i nieustannych poszukiwań na wielu drogach. On zapłacił za to już najwyższą cenę, abyś nie musiał(a) stale szukać i błądzić. Jezus przez swoją śmierć na krzyżu uczynił możliwy dla wszystkich ludzi dostęp do Boga-Ojca. Jezus jest tą bramą, tymi drzwiami, których ciągle szukasz. Możesz ją otworzyć w każdej chwili i dostąpić prawdziwej wolności, miłości, pokoju i radości. On jest tą Drogą, do której ciągle dążysz, On jest tą upragnioną Prawdą, za którą tęskni Twoje serce i On jest Życiem, przez które odrodzi się Twój duch.
Pomyśl. Żaden mistrz, czy guru, ani nikt inny nie uczynił dla Ciebie takiej ofiary jak Jezus. Mistrzowie i mędrcy stale szukają właściwej drogi do wolności, a ta droga została ludziom już dawno objawiona.
Powiem teraz coś o sobie:
W marcu 1993 r. zdesperowany poszukiwaniem prawdy oddałem swoje życie w ręce Jezusa Chrystusa. Narodziłem się "na nowo" jako chrześcijanin, a stało się to po mocnych słowach Ewangelii, którą zwiastował ewangelista Billy Graham. Od tamtej chwili z każdym dniem intensywniej odczuwałem Bożego Ducha. Czułem Go tak wyraźnie, że wielokrotnie oglądałem się za siebie sądząc, że ktoś za mną stoi. Zacząłem czytać Nowy Testament, aby dowiedzieć się czegoś więcej o Bogu. Potem wołałem do Niego, aby uczynił coś wyjątkowego w moim życiu, abym nie miał już żadnych wątpliwości co do Jego obecności i mocy. Jak już powiedziałem byłem zdesperowany i nie miałem ochoty na jakieś tam kolejne, tym bardziej religijne poszukiwania. Chciałem wiedzieć czy idę dobrze, czy też znowu źle. Jako wojownik wyzwałem wtedy Boga na pojedynek, aby ze mną walczył i objawił mi swoją wolę i moc. To było wszystko co mogłem wtedy uczynić. Kiedy tak się modliłem przez wiele dni, Duch który "chodził? za mną zaczął wyciskać z moich oczu łzy, a serce moje, które było harde, zaczęło mięknąć
17 maja 1993 r. o godz. 16.00 przeżyłem najbardziej szokujące wydarzenie w moim życiu. Duch, który mnie ?prześladował", z którym walczyłem, i którego nie chciałem dopuścić do siebie ?wskoczył" we mnie, gdy odpoczywałem. Stało się wtedy coś nieprawdopodobnego W jednej chwili padłem jak "rażony gromem" na kolana i zacząłem wielbić Boga. Płakałem i głośno śpiewałem w wielu nieustannie zmieniających się językach. Śpiewałem całe wersety z Biblii, których nigdy nie przeczytałem, a później jak szalony tańczyłem po całym mieszkaniu. Kilka razy próbowałem palcami zatrzymać mój język, wylałem nawet sobie zimną wodę na głowę, ale nic nie pomagało. Wiedziałem, że śpiewałem i tańczyłem dla Jezusa, a trwało to bez przerwy 2 godziny! Potem padłem na podłogę i leżałem jakiś czas jak martwy. Z podłogi podniósł się zupełnie inny człowiek. Byłem "lekki" i szczęśliwy, krzyknąłem: "On zabrał moje grzechy!". Łzy niewysłowionej radości i miłości do Jezusa płynęły po mojej twarzy Zostałem pokonany. Moje twarde "samurajskie" serce, duma i siła, w którą tak wierzyłem zostały rozbite na "tysiąc kawałków".
Nie był to jednak koniec, gdyż przez 5 kolejnych dni nie byłem w stanie prowadzić treningów w moim klubie. Duch Boży przychodził kiedy chciał i wtedy jak ?eksplodująca bomba" modliłem się w różnych językach. To co przeżyłem(tzw. chrzest Duchem Świętym, por. Dzieje Apostolskie 2) było potężnym działaniem Boga w moim życiu. On mnie pokonał w niekonwencjonalny sposób, abym nie miał już żadnych wątpliwości, jaką należy podążać drogą. Od tamtej pory idę za Bogiem i jestem Mu wdzięczny za to, jak wielką obdarzył mnie łaską
Drodzy Przyjaciele, chciałbym Was zapewnić o autentyczności tego zdarzenia. Domyślam się, że wielu z Was wątpi w moje przeżycie i uważa, że w najlepszym razie oszalałem Ja jednak nigdy nie ośmieliłbym się Was zwieść lub oszukać. Wszystko co napisałem jest prawdą. Wielu ludzi może zaświadczyć o moim odmiennym zachowaniu w tamtych dniach, ale nie sądzę aby było to konieczne. Wdzięczny jestem mojej żonie Marii za jej wytrwałość w modlitwach za mnie, za jej wiarę, cierpliwość i wspaniałe serce. Bez niej, być może, do tej pory kłaniałbym się mistrzom, ich portretom i mieczom samurajskim - żyjąc w złudnym świetle filozofii Budo i poszukiwaniu drogi do oświecenia.
Chciałbym teraz uświadomić Wam prawdę o Aikido z chrześcijańskiego punktu widzenia. Przede wszystkim zapewniam Was, że długo walczyłem z faktem porzucenia sztuk walki, drogi, którą kroczyłem 15 lat. Kochałem to co robiłem, ale kiedy uświadomiłem sobie oczywistą sprzeczność filozofii i nauki Aikido z Pismem Świętym, porzuciłem swój klub i zrzekłem się wszelkich profitów, tytułów i funkcji w PFA-Aikikai. Oficjalnie zaprzestałem nauczania Aikido i Iaido8 listopada 1993 r. Ostrzegłem również moich uczniów i instruktorów o zgubnym charakterze Aikido, którego uprawianie niesie za sobą przekleństwo. Jezus wielokrotnie mówił do uczniów: "Kto ma uszy, niechaj słucha". Zastanówcie się więc co ma Biblia do powiedzenia o Aikido które uprawia obecnie na świecie ok. 2 mln ludzi. Otóż, Aikido jest sztuką walki opartą na żywiołach świata i fałszywej filozofii. Nie występuję tu przeciw filozofii w ogóle: nikt kto kocha Boga nie może sprzeciwiać się poszukiwaniu mądrości Ale sprzeciwiam się filozofii, która jest próżnym oszustwem. W Liście do Kolosan (2,8 i 2,23) czytamy:
"Baczcie, aby was kto nie sprowadził na manowce filozofią i czczym urojeniem, opartym na podaniach ludzkich i na żywiołach świata, a nie na Chrystusie?, ?Mają one pozór mądrości w obrzędach wymyślonych przez ludzi, w poniżaniu samego siebie i w umartwianiu ciała, ale nie mają żadnej wartości, gdy chodzi o opanowanie zmysłów".
Filozofię Aikido mogę przyrównać do monizmu, gdzie bardzo zręcznie zaciera się różnice pomiędzy Bogiem-Osobowym, a bytem ostatecznym-wszechświatem. Istnieje tylko Absolut (hind. Brahman), w którym wszyscy w końcu się kiedyś zanurzą. Jeżeli chodzi o pojęcie zła i grzechu, to poważnie się go nie traktuje. Zło jako takie jest wynikiem niewiedzy! To przez medytację, rytuały służące oczyszczeniu się (misogi)i doskonaleniu w treningu walki, człowiek ma stać się doskonały, przebudzony i oświecony. Przebaczenie nie stanowi więc problemu, gdyż nie istnieje osobowy Bóg, którego świętość została odrzucona i znieważona, a zastąpiona dualizmem yin i yang. Powyższy światopogląd podziela: buddyzm, muzułmański sufizm, hinduizm, myśli religie Wschodu w ogóle. Podczas, gdy Bóg od początku brzydzi się złem i grzechem, i zapowiedział jego zniszczenie - Ueshiba stwierdził:
"Złe i dobre rzeczy(istoty) są na świecie jedną zjednoczoną rodziną, a Aikido utrzymuje wszystko w stałym wzroście i rozwoju, aby dopełnił się wszechświat".
Wypowiedź Ueshiby podzielają w pełni współczesne nurty New Age. Aikido rości sobie prawo do wzrostu, rozwoju i dopełniania się wszechświata. Jako chrześcijanin wiem, że tylko Bóg jest twórczy. On jest początkiem i końcem, a więc nikt inny poza Nim nie może kreować wszechświata. Również dobro i zło nigdy nie tworzyły jedności, gdyż są sobie przeciwne. Słowa Ueshiby fałszują prawdę i okradają Jedynego Boga z należnej tylko Jemu czci. Przejdźmy dalej. Mało kto zdaje sobie sprawę, że Aikido przepojone jest na wskroś bałwochwalstwem i pogańskimi kultami. Korzeniami Aikido są religie panteistyczne, takie jak: shinto, buddyzm i omoto-kyo, w których jest miejsce dla milionów bogów, bożków i demonów. Przypatrzmy się różnym wypowiedziom samego założyciela:
"Aikido, które praktykuję posiada miejsce dla każdego z ośmiu milionów bogów świata i współpracuję z nimi wszystkimi",
"Wzniesienie relikwiarza i świątyni nie wystarczy, uczyń siebie samego obrazem Buddy. Wszyscy powinniśmy być przemienieni w bogów, lub zwycięskich Buddów",
"Aikido jest religią, która religią nie jest: doskonali ono i uzupełnia wszystkie religie. W każdej chwili i czasie musimy podążać boską ścieżką Aiki".
Ze słów tych bije wyraźny brak pokory względem Boga i szatańska duma, że jest się równym Bogu. Jasno również wynika, że Aikido nie jest tylko sztuką walki, łagodnym sportem, ale zakrytą New Age`owską, panteistyczną religią. Każdy świadomy chrześcijanin wie, aby nie zawierać przymierza z ludźmi, organizacjami i religiami czczącymi fałszywych bogów. Bóg powiedział do Izraela przez Mojżesza:
"Nie będziesz miał innych bogów obok mnie" (Wj 20,3),
"Nie zawieraj przymierza z nimi, ani z ich bogami" (Wj 23,32),
oraz do chrześcijan przez Jana:
"Wystrzegajcie się fałszywych bogów" (1 J 5,21).
Musisz wiedzieć, że jeżeli zawierasz przymierze z osobami wyznającymi fałszywą religię, lub oddającymi cześć fałszywym bogom, to przymierze Twoje nie ogranicza się tylko do samych osób, ale obejmuje też ich bogów!
Podczas treningu Aikido(zawsze na początku i końcu) z namaszczeniem oddaje się cześć portretowi zmarłego Ueshiby. Oddaje się cześć mistrzowi prowadzącemu trening, świątyni walki (dojo), mieczom, kijom i innym rekwizytom. Posłuchajcie co mówi Biblia:
"Nie będziecie sobie czynili bałwanów, ani stawiali sobie podobizny (...) by im się kłaniać, gdyż ja Pan jestem Bogiem waszym" (Kpł 26,1),
"Obrócą się w tył i okryją hańbą ci, którzy polegają na bałwanach, ci którzy mówią do posągów lanych: wy jesteście naszymi bogami" (Iz42,17),
"Wszyscy co do jednego są głupi i nierozumni; niedorzecznością jest cześć oddawana drewnu" (Jr 10,8),
"Przeto, najmilsi moi, uciekajcie od bałwochwalstwa" (1 Kor 10,14).
W Księdze Jeremiasza (17,5-6) czytamy jeszcze:
"Tak mówi Pan: Przeklęty mąż, który na człowieku polega i z ciała czyni swoje oparcie, a od Pana odwraca się jego serce!".
Zwróćcie uwagę, przyczyną przekleństwa jest pokładanie nadziei w człowieku, a więc w sensei, guru itd. Jak wiemy, głównym aspektem treningu Aikido jest doskonalenie samego siebie. Przekleństwem jest więc również pokładanie nadziei w sobie samym, upatrywanie swej siły w ciele, poleganie na własnych zdolnościach, na własnym sprycie i inteligencji. Bóg w swojej dobroci pragnie abyśmy zaufali tylko Jemu i podporządkowali się Jego prowadzeniu. Jeżeli tak uczynisz, będzie Ci błogosławił.
Zanim zajmiemy się samym założycielem Aikido i demonicznymi objawieniami, których doświadczył, pomyślcie najpierw nad tymi słowami:
"A Duch wyraźnie mówi, że w późniejszych czasach odstąpią niektórzy od wiary i przystaną do duchów zwodniczych i będą słuchać nauk demonów. Uwiedzeni obłudą kłamców, naznaczonych w sumieniu piętnem występku" (1 Tm 4, 1-2),
"Lecz byli też fałszywi prorocy między ludem, jak i wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzać będą zgubne nauki i zapierać się Pana, który ich odkupił sprowadzając na siebie rychłą zgubę. I wielu pójdzie za ich rozwiązłością, a droga prawdy będzie przez nich pohańbiona. Z chciwości wykorzystywać was będą przez zmyślone opowieści; lecz wyrok potępienia od dawna na nich zapadł"(2 P. 2, 1-3),
"Wy tedy, umiłowani, wiedząc o tym wcześniej, miejcie się na baczności, abyście zwiedzeni przez błędy ludzi nieprawych, nie dali się wyprzeć z mocnego swego stanowiska" (2 P 3, 7),
"Nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy czy są z Boga" (1 J 4, 1).
Morihei Ueshiba(1883-1969) był wojownikiem, samurajem, szamanem i kapłanem shinto. Był on całkowicie przekonany, że jego bóstwa opiekuńcze: Ame-no-murokomo i Tajikara-ono-mikoto zechciały mu łaskawie złożyć wizytę we wczesnych latach czterdziestych jego życia (1925 r.), i że zawładnęły nim. Jak sam wspomina, został on wtedy całkowicie owładnięty przez tę rozbijającą umysł w drzazgi wizję, ale po otrząśnięciu się z szoku odkrył, że jest nadludzko silny. Od tego czasu Ueshiba czuł się inkarnacją gniewnego bóstwa wojennego Tajikara-ono-mikoto. Kiedy bardzo dokładnie przestudiowałem życie twórcy Aikido odkryłem, że jego ręce były splamione krwią wielu ludzi, i że naprawdę był owładnięty przez demony. Ueshiba wielokrotnie i otwarcie mówił, że objawiona jemu nowa sztuka walki, tzw. sztuka boskiego ładu wszechświata, była efektem jego kontaktu z nadprzyrodzonymi siłami i duchami z głębi ziemi! Stwierdził również, że jego bóstwo opiekuńcze Ame-ono-murokomo jest zrodzone i ukształtowane przez króla smoków jakim jest wielki smok Ryu-O. Dochodzimy więc do sedna prawdy, a zarazem poznania źródła jego ponadnaturalnej mocy, która tkwiła w okultyzmie. W Biblii czytamy:
"Niech nie znajdzie się u ciebie taki, który przeprowadza swego syna, czy swoją córkę przez ogień, ani wróżbita, ani wieszczbiarz, ani guślarz, ani czarodziej, ani zaklinacz, ani wywoływacz duchów, ani znachor, ani wzywający zmarłych; gdyż obrzydliwością dla Pana jest każdy kto to czyni, i z powodu tych obrzydliwości Pan, Bóg twój, wypędza ich przed tobą. Bądź bez skazy przed Panem, Bogiem twoim" (Pwt 18,10-13).
Bóg dobitnie i wyraźnie zakazuje wszelkich okultystycznych praktyk. Czynienie tych rzeczy jest poważnym grzechem i oddziela człowieka od Boga. Słyszałem wypowiedzi wielu ćwiczących, którzy mówili, że wcale nie są zainteresowani filozofią i ceremonializmem Aikido, lecz tylko praktycznym opanowaniem technik walki. Muszę stwierdzić, że Ueshiba, lub siły demoniczne za nim stojące miały co innego w planie. Ueshiba podkreślał, że każdy ruch Aikido, który został mu objawiony ma swój własny dźwięk, niczym mantra i jest wyrazem funkcji i zasady działania takiego lub innego bóstwa. Demonstrowany ruch wyraża również cześć jego bóstwom opiekuńczym. Ueshiba był w pełni usatysfakcjonowany jeśli zwolennicy jego walki wykonywali tylko same ćwiczenia!
Drodzy Przyjaciele, odsłoniłem przed Waszymi oczami prawdę o zgubnym, demonicznym i fałszywym obliczu Aikido. Sądzę, że dla prawdziwego chrześcijanina ta dawka informacji jest wystarczająca. Jezus powiedział:
"Po ich owocach poznacie ich" (Mt 7,16).
Kiedy przeanalizowałem rodziny i ludzi ćwiczących Aikido i inne sztuki walki stwierdziłem, że były w nich bardzo często zdrady małżeńskie i rozwody. Widziałem opuszczone dzieci, brak miłości, pokoju i harmonii w domach. Widziałem fałszywą dumę i fałszywe poczucie siły, obłudę i obmawianie ludzi. W końcu kłótnie pomiędzy klubami i organizacjami o wpływy i terytoria. Ja sam nie byłem bez winy i wiem ile zła wyrządziłem. Oczywiście nie można przypisać wszystkich tych klęsk i plag tylko Aikido, ale faktem jest, że jeśli drzewo jest złe, to i owoce są złe.
Apostoł Paweł pisał tak do pierwszych chrześcijan w Koryncie, którzy podobnie jak my dzisiaj byli uwikłani w zgubne nauki i kontakty z niewierzącymi:
"Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością, albo jakaż społeczność między światłością, a ciemnością? Albo jaka zgoda między świątynią Bożą a bałwanami? Myśmy bowiem świątynią Boga żywego, jak powiedział Bóg; (...). Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, i nieczystego się nie dotykajcie; a Ja przyjmę was" (2 Kor 6,14-17).
W liście tym podzieliłem się z Wami tym, co Bóg uczynił w moim życiu. Opowiedzenie Wam o tym uważałem za mój obowiązek. Myślę, że wielu z Was pomimo swej ironii zastanowi się nad słowami, które dzisiaj kieruję do Was. Sami jednak musicie zdecydować i wybrać drogę, którą chcecie dalej podążać.
Jeżeli chodzi o mnie, to radykalnie rozprawiłem się z moją przeszłością i odciąłem się od wszystkiego, co mnie wiązało i krępowało. Porzuciłem moje stare życie i rozpocząłem bieg, a właściwie maraton. Patrząc stale przed siebie na Jezusa. Zostawiłem wszystko co miałem: dom, pracę, pozycję i powodzenie, ale zyskałem na nowej drodze upragnione światło i radość. (...)
Moim gorącym pragnieniem jest, aby ten list dotarł do ręki każdego ćwiczącego sztuki walki. Dlatego też zostanie on wysłany do wszystkich klubów i instruktorów Aikido w Polsce. Usilnie proszę więc wszystkich instruktorów i uczniów, abyście nie wyrzucali tego listu do kosza, lecz dali szansę przeczytać go innym. Odwołuję się do naszej starej przyjaźni i Waszego honoru. Nie sądzę, abyście musieli obawiać się jego treści. Wierzę, że Boże błogosławieństwo dotknie wszystkich tych, którzy tak uczynią. Dziękuję, że poświęciliście swój czas i wysłuchaliście mnie do końca.
Niech Bóg będzie z Wami.
Wasz przyjaciel:
Witold Kirmiel
Wszystkie fakty dotyczące nauki i filozofii Aikido, oraz życia M. Ueshiby zaczerpnąłem z następujących pozycji:
Kiss, Ueshiba M. "Aikido.",
Saotome M. "Aikido the harmony with Nature.",
Stevens "Aboundant Peace-biografy of the founder Aikido.",
Ueshiba M. "Budo - Teaching of the founder of Aikido.",
Ueshiba M. "The Art. Of Peace.".
2 0
Zaczęło się bardzo niewinnie, bo mając 16 - 17 lat przeżyłem wielka fascynację buddyzmem zen. Szybko jednak się rozczarowałem. Doświadczyłem satori, czyli niebytu, wielu innych stanów umysłu, ale to wszystko było kwestia psychiki, a nie duszy. Odczuwałem brak.
Porzuciłem zatem te praktyki i zająłem się moja druga pasja życiowa, jaka były sztuki walki. Uprawiałem głównie aikido oraz iaido (sztukę miecza), okazjonalnie także karate i ju-jitsu. Mówi się, ze w aikido instruktorem można zostać po góra 6 - 7 latach. Ja już po dwóch latach prowadziłem treningi. Robiłem galopujące postępy. Zaliczony zostałem do tzw. uchi - deshi (bezpośrednich uczniów). W średniowiecznej Japonii ktoś taki był adoptowany przez mistrza i włączany do rodziny. Mój dzień zaczynał się o 5:30 treningiem z moim mistrzem, potem miałem jeszcze dwa inne - jeden z cala grupa uchi - deshi, z grupa zaawansowana, a ponadto dwa razy w tygodniu sam prowadziłem zajęcia. Ćwiczyłem 6 dni w tygodniu w ten sposób.
Z zawodu jestem archeologiem. Wybrałem ten kierunek studiów, bo w informatorze uniwersyteckim był to alfabetycznie pierwszy kierunek o tak malej ilości godzin w tygodniu. Problemy zaczęły się 2 - 3 lata później. Każdy trening zaczynał się i kończył chwila medytacji i adoracji portretu mistrza - założyciela. Pewnego dnia, a raczej w ciągu kilku tygodni z treningów zrezygnował mój kolega, który ćwiczył od 6 lat i tez był instruktorem. Kiedyś spotkałem go na ulicy i zapytałem dlaczego już się nie pojawia. Odpowiedział, ze tych praktyk nie potrafi sobie pogodzić z wiara. Dla mnie to nic nie znaczyło, bo nie kojarzyłem jednego z drugim. Jakiś czas później dostrzegłem jednak cos, co mnie zaabsorbowało. Kiedy ktoś stawał przede mną na macie, ja po prostu wiedziałem, co ten człowiek za chwile zrobi. Nikt nie ma pojęcia, jakie poczucie władzy posiadałem ! Taka moc nad każdym człowiekiem.
Wtedy zmarł mój dziadek i przy okazji mszy pogrzebowej poszedłem do spowiedzi. Po niej ten dar zniknął. Ponieważ jednak nadal intensywnie trenowałem wszystko wróciło do punktu wyjścia. Potem jednak przybrało to potworna postać. Zacząłem słyszeć na jawie glos kogoś, kto obscenicznie bluźnił. To zjawisko towarzyszyło mi cały czas doprowadzając do obłędu. Ponadto wkrótce pojawiły się także inne udręki - rozdzierające bóle w brzuchu, krwotoki bez wyraźnej przyczyny, notoryczne koszmary senne i halucynacje na jawie. Najgorsze jednak było to, ze ja non stop odczuwałem jakiś paraliżujący strach, fobie nie wiadomo przed czym i całkowicie bez przyczyny.
W tym czasie w mojej parafii wikarym został ksiądz, który uczył mnie religii w liceum. Cały czas upominał mnie, abym przestał się zajmować sztukami walki. Kiedyś przyjechał do nas mistrz z Anglii i miał prowadzić treningi przez tydzień w swoim stylu. Moje udręczenia przybrały wówczas rozmiar już nie do udźwignięcia. Tyle, ze ja cały czas nie potrafiłem stamtąd odejść. Pomyślałem jednak, ze ten tydzień jeszcze poćwiczę, a potem dam sobie spokój. Skończył się ostatni trening tego zgrupowania, była sobota wieczorem. Położyłem się spać i pomyślałem, ze to koniec. Wtedy dostałem czegoś jakby ataku malarii. Przeniknęło mnie lodowate zimno i dostałem drgawek. Na drugi dzień była niedziela i o 20 odbywała się msza dla studentów. Poszedłem wiec wcześniej chcąc iść tez do spowiedzi. Pamiętałem, ze kiedyś mi to pomogło. Po wejściu do kościoła zobaczyłem, ze w konfesjonale siedzi mój znajomy ksiądz. Podszedłem do konfesjonału, ale efekty były po prostu fatalne. Zaczęło mnie wszystko w tym momencie tak bolec, ze nie mogłem tam wytrzymać. Z bólu prawie nic nie widziałem. Jakoś to dobiegło końca i z kościoła po prostu uciekłem w stanie całkowitej rozpaczy, w poczuciu klęski.
Pobiegłem do mojego mistrza i pożegnałem się z nim. Niczego mu nie wyjaśniłem, bo chyba by nie uwierzył. On nie miał pojęcia jaki to może mieć wpływ na człowieka. Zresztą sztuki walki interesowały go tylko jako dyscyplina sportu. Kilka tygodni później spotkałem tego księdza i opowiedziałem mu o wszystkim. Skierował mnie do egzorcysty diecezjalnego. Ten z kolei określił mój stan jako tzw. obsesje demoniczna i zalecił spowiedź generalna. Okazałem się którymś z rzędu przypadkiem tego rodzaju, tzn. kogoś, kto zajmuje się sztukami walki i doznaje tego zła. Spowiedź generalna odbyłem, co wyraźnie stonowało objawy i rozpoczęło proces uzdrowienia. Zanikły dolegliwości fizyczne. Po miesiącu pojechałem na rekolekcje, gdzie w czasie adoracji odbywała się modlitwa o uzdrowienie. Tam wszystko się skończyło.
To było 7 lat temu. Myślę, ze to nie koniec, bo konsekwencje tego wszystkiego ponoszę do dziś. To czasem doprowadza mnie poczucia całkowitej bezsilności, chociaż wiem, ze winić mogę tylko siebie. W sumie chyba jestem szczęśliwym człowiekiem, tzn. mam pewność słuszności obranej drogi życia. Ponadto te wydarzenia dowodzą, ze Bóg walczył o mnie. To wszystko.
0 0
O matko, frondowcy znowu wklejają sfałszowane życiorysy. Jednak w Polsce KK nie lubi światopoglądowej konkurencji.
0 0
A w "Gazecie Wyborczej" usuwają niewygodne wpisy.
1 0
i tak nie uwierza chocby, ...
moje swiadectwo jest podobne ponad 20 lat karate powiem tylko tyle WITOLD KIRMIEL ma w 100% racje przekonywanie was na sile nie ma najmniejszego sensu puki was osobiscie to nie dotknie.
0 0
Chciałbym podzielić sie moimi spostrzeżeniami jak to widzę na dzień dzisiejszy:
- "nawróceni" Aikidocy, karatecy itp. którzy tutaj się wypowiadali mają jedną wspólną cechę: znaleźli się na "górze" w hierarchii szkoły, głównie z powodu ześwirowania /bez urazy/ na punkcie swych treningów jak przypuszczam ("Ćwiczyłem intensywnie obie sztuki walki po parę godzin dziennie przez 15 lat."; "Mój dzień zaczynał się o 5:30 treningiem z moim mistrzem, potem miałem jeszcze dwa inne - jeden z cala grupa uchi - deshi, z grupa zaawansowana, a ponadto dwa razy w tygodniu sam prowadziłem zajęcia. Ćwiczyłem 6 dni w tygodniu w ten sposób.").
- dochodzą do tego "inne zainteresowania" - "Później poszerzałem krąg zainteresowania w buddyzmie Zen i różnego rodzaju medytacjach, a następnie w różnych Wschodnich filozofiach i doktrynach. Zgłębiałem Tao i I-Ching, interesowałem się mantrami i Misogii, aż w końcu doszedłem do punktu, gdzie rozpocząłem praktykę Huny i białej magii. Jednym słowem otarłem się o ezoterykę Wschodu i okultyzm."; "Zaczęło się bardzo niewinnie, bo mając 16 - 17 lat przeżyłem wielka fascynację buddyzmem zen."
- ponadto brak pokory wobec tego co się osiąga, a nawet szukania w Aikido drogi do tego by stać się doskonałym.. ("Otóż, przez wiele lat uważałem Aikido za wyjątkową w swoim rodzaju sztukę walki, prowadzącą do duchowego poznania i wzrostu."; "Kiedy ktoś stawał przede mną na macie, ja po prostu wiedziałem, co ten człowiek za chwile zrobi. Nikt nie ma pojęcia, jakie poczucie władzy posiadałem ! Taka moc nad każdym człowiekiem.")
Czy więc samo Aikido /zwłaszcza traktowane jako sport - i także karate, tai chi, chi-kung itd./ jest "niebezpieczne", czy cechy człowieka który w to wchodzi? /W takim "koktajlu" i szydełkowanie czy kopanie rowów mogłoby sprowadzić człowieka na złe drogi :P/
Ponadto miesza się różne rzeczy w jednym worku z niezrozumienia /np. "Przebaczenie nie stanowi więc problemu, gdyż nie istnieje osobowy Bóg, którego świętość została odrzucona i znieważona, a zastąpiona dualizmem yin i yang." - czy dualizm yin i yang jest po prostu zasadą obowiązującą w tym świecie czy jakimś nowym bogiem, jak tu chce sie wmówić??? Ja nigdy nie spotkałem sie z takim bóstwem jak Yin-Yang, jedynie z "zasadą", podobnie jak w naszej cywilizacji istnieją "prawa fizyki". Tam nie rozwinęła się nauka jak w zachodniej cywilizacji, a prawa fizyki są wyrażane bardziej "filozoficznie".
Poza tym nagina się cytaty z Biblii, wysuwa jakieś własne wnioski roszcząc prawo do nadania im statusu prawdy ostatecznej ;)) ("Jako chrześcijanin wiem, że tylko Bóg jest twórczy. On jest początkiem i końcem, a więc nikt inny poza Nim nie może kreować wszechświata." a kto powiedział w takim razie "czyńcie sobie ziemie poddaną" i czy to właśnie nie chodzi o kreację życia, warunków na ziemi i nawet na innych planetach kiedyś tam..? ;-))
Zresztą można całkiem zgłupieć od tego mącenia /kto wie czy o to właśnie nie chodziło?? hehe/ Np.: "Kiedy przeanalizowałem rodziny i ludzi ćwiczących Aikido i inne sztuki walki stwierdziłem, że były w nich bardzo często zdrady małżeńskie i rozwody. Widziałem opuszczone dzieci, brak miłości, pokoju i harmonii w domach. Widziałem fałszywą dumę i fałszywe poczucie siły, obłudę i obmawianie ludzi. W końcu kłótnie pomiędzy klubami i organizacjami o wpływy i terytoria. Ja sam nie byłem bez winy i wiem ile zła wyrządziłem. Oczywiście nie można przypisać wszystkich tych klęsk i plag tylko Aikido, ale faktem jest, że jeśli drzewo jest złe, to i owoce są złe." Czyli co w końcu Autor chciał powiedzieć? - "Widziałem złe rodziny Aikidoków, bo ci ludzie ćwiczyli Aikodo; choć w sumie nie można winić Aikido, bo wpływa tu jeszcze dużo czynników, ale ja chcę uznać, że to Aikido jest winne, więc twierdzę że te złe owoce wzięły się głównie z Aikodo które jest drzewem zła" ???
Co do przeżyć i uczuć to moim zdaniem: w co wierzysz to staje się DLA CIEBIE prawdą, jeśli więc uwierzysz, że zło cię opętało to nie wiem czy rzeczywiście tak jest, ale na pewno WSZYSTKO wokół działa na ciebie (a raczej ty odbierasz to) tak jakby cię opętało. /Tu do Bartka: współczuję bo miałeś pecha z tym wikarym.. "W tym czasie w mojej parafii wikarym został ksiądz, który uczył mnie religii w liceum. Cały czas upominał mnie, abym przestał się zajmować sztukami walki." Mnie też się coś podobnego przytrafiło tylko w innej dziedzinie. I ciekawe jest to, że nie miałem żadnych objawów dopóki się nie dowiedziałem, że powinienem mieć.. Zastanawiające, że dopiero wtedy się zaczęły, a nie jakby się oczekiwało - od czasu gdy zacząłem się tym zajmować.. (No jaki ten szatan jest przebiegły, prawda? Hehehe - uprzedzam wygodnickich, którym szkoda czasu na samodzielne zastanawianie się nad takimi 'głupotami')/
0 2
Jebać katolików i ich kościoły.
0 0
dlaczego obecnie obniżył się poziom nauczania naszych dzieci,bo za czasu byłych nauczycieli poziom był wyższy.widocznie obecna kadra sobie nie radzi lub jest brak nadzoru ze strony dyrekcji.
0 0
Obecna kadra radzi sobie bardzo dobrze, zwłaszcza, że dyrektorka sprawuje nadzór pedagogiczny. Może jesteś zwolenniczką stowarzyszenia z Zawór? Braku nadzoru tam upatruj
0 0
Petrus Paulus dobrze rzekł. Opętać może wszystko.
Jako ludzie mamy zdolność odróżniania dobra od zła, wolny wybór i rozsądek. Ergo: wybieramy to co dobre (ćwiczenia fizyczne), odrzucamy to co może budzić wątpliwości (ćwiczenia "duchowe"). Ćwicząc ćwiczymy a nie dążymy do jakiegoś nad-człowieczeństwa. Nade wszystko poznajemy (uwaga: poznajemy nie równa się akceptujemy) obcą kulturę, konktekst kulturowy (te ukłony i ceremonie, filozofię itp.) (PP słusznie postrzega czym jest filozofia jin-jang. My na treningach mówimy o parach sił - dosłownie składanie i rozkładanie sił, akcja i reakcja - jak na lekcjach fizyki. FIZYKI.)
Ćwiczę parę lat, komunię przyjmuję co tydzień (chciałabym nawet częściej, ale czasu "nie styka"), mam normalne życie, bez zdolności paranormalnych;)). Wzrosła moja sprawność fizyczna, poprawiło się zdrowie, podniosła wiedza o dalekim świecie:). Poza tym trenig fizyczny (czy będzie to rugby, czy karate) niweluje skutki stresu, bo podczas ćwiczeń wydziela się dopamina - to fakt naukowo zbadany i nijakeigo czarostw tu nie ma.
Osobiście zachęcam wszystkich do trenowania jakiejś stuki walki (dla powodów podanych powyżej). Porada praktyczna: jeśli w dojo wisi worek treningowy i/lub tarcze, to to jest szkoła walki. Jeśli wiszą portrety (dobra, same porterty niech se będą), ale towarzyszą im kadzidełka, ołtarzyki, lampeczki - to nie jest to szkoła walki. - Takie uproszczone kryterium a już wiadomo o co chodzi. Wybór należy do Ciebie.
Chyba to wszystko zależy od intencji ćwiczącego - czy chcesz poprawić swoje zdolności samoobronne, czy chcesz byc taki super i naj, ty, ty, TY.
0 0
Nie rozumiem jaki związek to ma z chmielanką?
0 0
Każda myśl jest energią, tak więc każda religia tworzy potężnego agregora. Jeśli ktoś zamiesza z kilkoma naraz będzie walka i możliwe opętanie. Jeśli ktoś zechce uciec od poprzedniego to on próbował będzie go powstrzymać bo utraci energię dzięki której może istnieć. Jeśli pozostanie u jednego i się umocni otrzyma dodatkowe moce, szczęście. Tak więc możecie spotkać w życiu szczęśliwego, spełnionego człowieka w każdej z obecnych religii czy też sekty. Najniebezpieczniejsze i najpotężniejsze są oczywiście te najstarsze starożytne. Tak naprawdę ani zło ani dobro nie istnieje, wszystko zależy od pk. patrzenia. A cała prawda zawarta jest w was nie potrzebujecie żadnego mistrza, przewodnika bowiem wszyscy jesteśmy częścią Boga doskonałego i dążycie poprzez kolejne wcielenia do doskonałości łącząc się ze stwórcą. Ale to tylko moje dywagacje na podstawie podróży astralnych, prawda ostateczna pewnie jest inna. Sam ćwiczę taekwondo i aikido ale traktuje je jako sport a nie religię. Można być ateistą i zostać opętanym przy zwykłej medytacji otwieramy wtedy bowiem nasz kanał energetyczny, jeśli jesteśmy słabi niedoświadczeni to może być nie ciekawie i potrzebny będzie egzorcysta.
1 0
Bardzo Ciekawe wszystkie powyzsze przemyslenia. Z tego co widze nie tylko Ja mam (problem). Cwicze Aikido oraz Iaido mniej wiecej 18m-cy. Przyznam sie iz zanim zaczalem cwiczyc szukalem odpowiedzi na to jedno pytanie: Sens zycia? Potrzebowalem wskazowki, nauki oraz madrosci dla siebie. Owszem bylem podatny na duchowe aspekty wszystkich starozytnych sztuk walki. Niedawno zmarl mi Ojciec i po pogrzebie, na stypie pewien teolog z K U L (Katolicki Uniwersytet Lubelski) dowiedziawszy sie moich zainteresowaniach przestrzegl mnie przed balwochwalstwem. Smierc Ojca byla punktem zwrotnym w moim zyciu, zaczalem czytac Biblie oraz glebiej zastanawiac sie nad przestroga teologa. Po powrocie na treningi zaczalem zauwazac gleboka religijnosc moich nauczycieli. Odbylem z jednym z nich rozmowe na temat moich pogladow gdzie zostalem zapewniony iz klanianie sie przed i po trenigu jest to tylko i wylacznie wyrazem szacunku dla sztuki. Mimo wszystko osobiscie uwazam iz Aikido jako sport jest jak najbardziej wskazane. Niezapominajmy o Judo, gdzie klanianie sie przed i po treningu jest obecne tak samo jak i w Aikdo, a Judo jest sportem olimpijskim.
Wlasciwie co staram sie powiedziec jest to: Szukalem prawdy, znalazlem ja w Chrzescijanstwie i nic mi w tym nie przeszkodzi. Aikdo? Super!!!!