Koniec procesu w sprawie zniszczenia dyskoteki w Sierakowicach

Ostatniego dnia tego roku poznamy wyrok ws. zniszczenia dyskoteki Incognito w Sierakowicach. Po ponad dwuletnim procesie i trzy lata od zajścia, dziś Sąd Rejonowy w Kartuzach zamknął przewód. Głos mieli adwokaci obu stron. Obrońcy oskarżonych wnoszą o ich uniewinnienie.

Tę sprawę śledzimy od początku, ponieważ na ławie oskarżonych zasiedli młodzi mężczyźni znani w powiecie kartuskim z różnego rodzaju chuligańskich wybryków. Z informacji przedstawionych dziś przed sąd wynika, że wszyscy wchodzili już wcześniej w konflikt z prawem. Jeden z oskarżonych ma na swoim koncie sześć skazań za różnego rodzaju sprawy, zarówno w Polsce jak i w Niemczech.

Dyskoteka zamknięta, proces nie mógł ruszyć

W tym procesie Marcin R., Daniel R. i Grzegorz K. odpowiadali za zniszczenie dyskoteki Incognito w Sierakowicach we wrześniu 2015 roku. W trakcie imprezy młodzi mężczyźni powybijali szyby lokalu, zniszczyli jego wnętrze, uszkodzili samochód, sterroryzowali uczestników imprezy i pracowników klubu. Zatrzymani przez policję usłyszeli zarzuty zniszczenia mienia oraz kradzieży.

Właściciel dyskoteki musiał zamknąć biznes. Jak mówił - ludzie po prostu zaczęli się bać i przestali przychodzić na imprezy.

Proces w tej sprawie trwał długo, ponieważ początkowo oskarżonym i ich obrońcom udawało się skutecznie blokować jego rozpoczęcie. W pewnym momencie sąd zdecydował się nawet powiadomić Okręgową Izbę Adwokacką o nieusprawiedliwionej obecności jednego z adwokatów.

Oskarżeni od samego początku do niczego się nie przyznali i odmówili składania wyjaśnień. Przesłuchano wielu świadków, w tym pracowników dyskoteki, uczestników imprez. Dziś przed sądem stawił ostatni świadek wskazany przez obronę, ale stwierdził, że feralnego dnia nie było go w ogóle w lokalu, a bywał w nim dwukrotnie w innych terminach.

Mowy końcowe

Sąd zamknął więc przewód, a strony wygłosiły mowy końcowe. Przedstawiciel pokrzywdzonego podtrzymał wszystkie zarzuty stawiane w akcie oskarżenia. Podkreślił, że postępowanie zostało przeprowadzone w sposób wnikliwy i wniósł o uznanie oskarżonych winnymi zarzucanych im czynów oraz zasądzenie od nich zadośćuczynienia i kosztów pomocy prawnej.

- Lokal mojego klienta dobrze funkcjonował, były przychody i dochody, więc mógł się on rozwijać. Oczywistym jest, że skutkiem całego zdarzenia było jego zamknięcie - mówił adwokat pokrzywdzonego. 

Z kolei obrońcy oskarżonych wnieśli o całkowite uniewinnienie oskarżonych wskazując, że w trakcie procesu nie udało się wykazać ponad wszelką wątpliwość, że to rzeczywiście oni dokonali zniszczenia dyskoteki, że to oni rzucali cegłami wybijając szyby i niszcząc wnętrze lokalu. Mecenas Ryszard Bafia zasugerował nawet, że pokrzywdzony wzbogacić na całej sprawie, bowiem starty w klubie oszacowano na 5114 zł, zaś on domaga się zadośćuczynienia z tytułu doznanych krzywd, odszkodowania i utraconego dochodu na kwotę 240 tys. zł. Adwokat zasugerował też, że sąd może orzec jedynie naprawienie wyrządzonej szkody lub zadośćuczynienie za wyrządzoną krzywdę.

Kto rzucał?

Drugi obrońca zwrócił uwagę, że w trakcie procesu nie udało się wykazać, by oskarżeni dokonali kradzieży sprzętu, o co zostali oskarżeni. Stwierdził też, że osoby wewnątrz lokalu nie mogły widzieć kto rzuca cegłami w szyby, ponieważ były one zaklejone folią, a na zewnątrz znajdowało się więcej osób, w tym uczestnicy wcześniejszej bójki.

Sąd ogłosi wyrok 31 grudnia.