13 stycznia swoje 101. urodziny świętowała Weronika Labuda z Szopy. - Doczekała się 9 wnucząt i 14 prawnucząt. Przez ponad 90 lat swojego życia była aktywna fizycznie, dużo czytała, jej pasją było rozwiązywanie krzyżówek, interesowała się również polityką - opowiada córka jubilatki Jolanta Grzenkowicz.
Weronika Labuda, z domu Reclaf, urodziła się 13 stycznia 1924 r. w Bąckiej Hucie. W czwartek 16 stycznia 2025 r. solenizantkę, która obecnie przebywa w Gdańsku, odwiedzili m.in.: wójt Mirosław Kuczkowski, ks. proboszcz Tadeusz Knut, kierownik USC w Sierakowicach Agnieszka Kostuch oraz sołtys Dorota Kroll.
Pani Weronika, chociaż ma już problem z samodzielnym poruszaniem się, jest pełna energii. Dzięki troskliwej opiece córki i zięcia jest w świetnej, jak na swoje lata kondycji.
Córka jubilatki, Jolanta Grzenkowicz, u której seniorka obecnie przebywa, opowiada o życiu swojej matki. Było ono naznaczone wieloma dramatycznymi wydarzeniami.
Weronika Labuda pochodzi z Bąckiej Huty, była drugim z siedmiorga dzieci Olgi z domu Drawc i Augustyna Reclaf. Ponadto wychowywała się razem z trójką rodzeństwa przyrodniego z ojca, który wcześniej owdowiał. Dzieciństwo wspomina ciepło i bardzo dobrze. Rodzina była muzykalna. Ojciec i bracia grali na różnych instrumentach. W domu często były tańce i śpiewy. Do szkoły podstawowej uczęszczała w Szopie. Ukończyła szkołę średnią i posiada ówczesną małą maturę.
Gdy miała 15 lat, wybuchła wojna. Ponieważ rodzice byli gorliwymi patriotami i nie podpisali volkslisty, mama miała przydział na wywózkę do Austrii, z przeznaczeniem do kopania okopów na front. Żeby się uchronić od wywózki, ukrywała się między innymi w bunkrach pobliskich Lasów Mirachowskich. Dużo by opowiadać o strasznych przeżyciach, rozstrzelanych kolegach. (...) Będąc w sędziwym wieku mieli z tego powodu wyrzuty sumienia, przepraszali mamę i prosili o wybaczenie. Jej ojca o obławach często uprzedzał rodowity Niemiec z gospodarstwa w pobliskim Bączu. Mama często wspomina akcję obławy żandarmerii, gdy z młodszą siostrą, uciekając, wskoczyła do rowu porośniętego jeżynami.
Siostrę, która miała niespełna 13 lat, złapali. Bili i zmuszali do wskazania, kto z nią uciekał, wybroniła się, mówiąc że to koleżanka z rodziny, która była na volksliście. Niestety siostrę przeprowadzono do celi w Sierakowicach. Następnego dnia rano została przewieziona do więzienia w Gdyni, gdzie przebywała 2 miesiące. Siostra przeżyła i doczekała sędziwego wieku, ale po tej akcji ojciec mamy doznał paraliżu i przez 10 lat, do swojej śmierci, był przykuty do łóżka. W 1943 mama została skierowana na przymusowe roboty do gospodarza niemieckiego w Sulęczynie, gdzie była bardzo dobrze traktowana. W tym gospodarstwie była cela dla przywożonych z łapanki i przeznaczonych na wywózkę do obozów koncentracyjnych. W miarę możliwości pomagała im, przynosząc jedzenie.
Po wojnie pracowała jako kierowniczka stołówki w Urzędzie Wojewódzkim w Gdańsku, a potem w Banku Inwestycyjnym w Gdańsku. Często wyjeżdżała na szkolenia w Świdrze pod Warszawą. Ścieżkę większej kariery uniemożliwiły jej poglądy polityczne, ponieważ nie wstąpiła do partii. Będąc na urlopie w rodzinnym domu poznała swojego męża, z którym zawarła ślub cywilny i kościelny 17.09.1954 r. w Sierakowicach.
Mąż był rzeźnikiem, kierownikiem rzeźni w Kartuzach. Wspólnie prowadzili małe gospodarstwo. Mama prowadziła miejscowy sklep spożywczy. Przeżywszy sto lat dochowała się 3 dzieci – córki i dwóch synów. Doczekała się 9 wnucząt i 14 prawnucząt. Przez ponad 90 lat swojego życia była aktywna fizycznie, dużo czytała, jej pasją było rozwiązywanie krzyżówek, interesowała się również polityką. W późniejszych latach, po poważnych operacjach oraz ze względu na słaby wzrok i słuch jej styl życia się zmienił. Rodzinę ceni ponad wszystko, jest osobą ciepłą i gościnną, lubi towarzystwo. Jest osobą bardzo znaną i cenioną w swojej okolicy, chociaż jej znajomi i sąsiedzi znacznie wcześniej odeszli. Dla niej i jej męża Bóg, Honor i Ojczyzna były wartościami nadrzędnymi. „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”, niestety historia lubi się powtarzać, dlatego bardzo martwi się o losy Ojczyzny.
,,,,,,17:26, 17.01.2025
Pani wszystkoego najlepszego . Ciekawe do której trwała impreza???
Wojna18:58, 17.01.2025
A teraz nasi powokatorzy gdy doprowadza do wojny to nawet nie mamy schronów w okolicy
Graza 22:08, 17.01.2025
Pani Wroniko przeszła Pani piekło w młodym wieku ale jak widać Bozia się panią opiekuje a ja z serca na następne latka życzę dużo zdrówka I pięknych samych szczęśliwych dni sto lat to za mało sto pięćdziesiąt by się chciało
Jaka Bozia23:06, 17.01.2025
Bozia ? To jakiś skrót od jakieś Bożeny
Adidas21:23, 17.01.2025
1 0
No no by się musiał spytać biorących udział