Rap w Polsce to już nie świeżynka – istnieje tu ponad trzy dekady i zdążył się niesamowicie rozwinąć. Zmieniały się brzmienia, teksty i odbiorcy, ale jedno pozostało niezmienne: ciągłe rozmowy o podziałach gatunkowych. Oldskul, truskul, niuskul – te terminy wywołują zażarte dyskusje długie rozmowy, a czasem nawet ostre spory. Czy dziś te szufladki jeszcze coś znaczą? A może warto odpuścić i po prostu słuchać tego, co lubisz? Poznaj bliżej każdy z tych nurtów!
Oldskul to nie tylko „to, co było kiedyś”. To konkretne podejście do rapowania: wyraźne bity oparte na samplach, rytmiczne wersy, mocno osadzone rymy i nacisk na przekaz. Tutaj mniej znaczy więcej – bez autotune’a, bez syntetycznych efektów, za to z flow, który niesie tekst. To klimat, który znajdziesz na płytach Paktofoniki, WWO czy Eldoki – klasykach, które nie muszą błyszczeć na playlistach, by wciąż robić robotę. Te rap płyty znajdziesz na przykład tutaj: https://queshop.pl/cd.
Dla wielu słuchaczy oldskul to punkt odniesienia – bez niego trudno zrozumieć, od czego wszystko się zaczęło. To rapy polskie do kwadratu, które powstawały z potrzeby mówienia prawdy, komentowania rzeczywistości i walki o autentyczność. W świecie zdominowanym przez szybkie hity, powrót do oldskulu potrafi być jak oddech świeżego powietrza. Może i nie znajdziesz go na szczycie Spotify, ale z pewnością wciąż znajdziesz go w sercach fanów. Nie tylko starych wyjadaczy, ale i młodych miłośników rymów.
Truskul często mylony jest z oldskulem, ale to nie do końca to samo. Tu również liczy się szczerość i treść, ale brzmienie bywa bardziej eksperymentalne, a produkcje często powstają w domowych studiach. Artyści truskulowi nie oglądają się na trendy – idą swoją drogą, nawet jeśli oznacza to mniej lajków i zasięgów. To wybór świadomy – robisz coś dla ludzi, którzy naprawdę słuchają, a nie tylko przelatują po 15 sekundach.
Bisz, Sarius, Emes Milligan – to przykłady raperów, którzy nie muszą być na okładkach, żeby być ważni. Ich teksty są często głębsze niż Instagramowy opis pod zdjęciem z klubu, a bity – mniej oczywiste, ale za to bardziej charakterne. Truskul nie jest dla każdego, ale może właśnie dlatego trafia tam, gdzie powinien. A jeśli szukasz takich płyt – szperaj w sklepach z płytami, które mają coś więcej niż tylko top 10 sprzedaży.
Niuskul to dziecko XXI wieku – żywe, kolorowe, często szalone. Trapowe bity, dużo melodii, autotune jako efekt, a nie „wstydliwa podpórka” – to właśnie esencja tego stylu. Młodzi raperzy, tacy jak Bedoes, OKI, Young Igi czy White 2115, nie próbują kopiować oldskulu – tworzą coś swojego, odpowiadającego ich pokoleniu. Dla starszych słuchaczy to często zbyt lekkie utwory lub nadmiernie wydumane, ale dla młodszych – idealnie trafiające w rytm ich życia.
Tu tekst nie musi być rozbudowaną analizą społecznych problemów – może być prosty, ale trafiający w emocje. Niuskul czerpie z popu, elektroniki, R&B, a czasem nawet z rocka – miks, który nie każdemu wejdzie, ale nikogo nie zostawia obojętnym. I właśnie dlatego ten styl zdobył streamingi – bo potrafi zaskoczyć, porwać, a czasem nawet wzruszyć. Jeśli szukasz czegoś świeżego, to może być dokładnie to, czego potrzebujesz.
Na pierwszy rzut oka – może się wydawać, że te wszystkie nazwy tylko komplikują sprawę. W końcu dzisiejsze albumy często łączą kilka podejść naraz – storytelling obok autotune’u, klasyczne bity z elektronicznymi eksperymentami. Artyści nie chcą być zamykani w szufladkach, a słuchacze coraz rzadziej pytają „co to za styl”, tylko po prostu włączają to, co im się podoba. I trudno się temu dziwić.
Z drugiej strony zrozumienie tych podziałów pomaga poukładać sobie w głowie, czego właściwie słuchasz. Oldskul, truskul i niuskul to nie tylko brzmienie, ale też podejście, wartości i sposób tworzenia. Gdy wiesz, co za tym stoi, łatwiej ci wybierać muzykę, która naprawdę ci siada.
Nie musisz znać wszystkich definicji, żeby dobrze się bawić przy muzyce. Jednak gdy trochę się w to wgłębisz, może się okazać, że odkryjesz zupełnie nowe rejony. Każdy z nurtów rapu – oldskul, truskul, niuskul – niesie coś innego, coś własnego. I każdy z nich ma miejsce w twoich słuchawkach, jeśli tylko zechcesz mu dać szansę.