Zamknij

Podejrzany o spowodowanie katastrofy w Borkowie wpłacił 100 tys. zł poręczenia

20:54, 15.11.2024 PAP Aktualizacja: 20:58, 15.11.2024
Skomentuj PAP PAP

Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Mariusz Duszyński powiedział PAP, że w czwartek na konto depozytowe prokuratury wpłynęło 100 tys. zł poręczenia majątkowego, o którym zdecydował sąd. Oznacza, to że podejrzany o spowodowanie katastrofy na S7 w Borkowie, może pozostać na wolności.

Podejrzany o spowodowanie katastrofy drogowej na S7 w Borkowie k. Gdańska, w której zginęło czworo dzieci, wpłacił 100 tys. zł poręczenia majątkowego. Mężczyzna jest pod dozorem policji i siedem dni w tygodniu musi stawiać się w komisariacie.

Sąd Okręgowy w Gdańsku rozpatrywał sprawę 7 listopada. Utrzymał wówczas w mocy postanowienie sądu pierwszej instancji i nie zastosował aresztu, ale zwiększył środki zapobiegawcze w ten sposób, że orzekł dodatkowo wobec podejrzanego poręczenie majątkowe w wysokości 100 tys. zł.

37-letni Mateusz M. - kierowca tira, który 18 października o godz. 23.20 staranował auta na S7 w Borkowie k. Gdańska usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów. W jej wyniku śmierć poniosły cztery osoby, a 15 zostało rannych. Wszystkie ofiary katastrofy to dzieci w wieku 7, 9, 10 i 12 lat. Sprawcy grozi do 15 lat więzienia.

Do karambolu doszło na remontowanym odcinku trasy S7 w Borkowie k. Gdańska. W katastrofie uczestniczyło 21 pojazdów - 18 osobowych i 3 ciężarówki. Pojazdami poruszało się łącznie 56 osób.

Śledczy ustalili, że w miejscu, w którym doszło do katastrofy, ograniczenie prędkości wynosiło 50 km/h. "Oznacza to, że podejrzany znacznie przekroczył dozwoloną prędkość na tym odcinku drogi, bo przekroczył ją o 39 km/h" - podawała prokuratura.

Mateusz M. nie przyznał się do zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. Odpowiadał jedynie na pytania obrońców.

Kierowca w chwili zdarzenia był trzeźwy i nie znajdował się pod wpływem środków psychoaktywnych. Badania telefonu podejrzanego wykazały, że nie był używany w trakcie wypadku.

Prokuratura chciała aresztować podejrzanego i złożyła wniosek do sądu o tymczasowe aresztowanie podejrzanego na trzy miesiące, ale sąd nie uwzględnił tego wniosku i 20 października br. zdecydował o dozorze policji. (PAP)

kszy/ agz/ js/

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

TuTu

2 0

Tylko biedaki idą siedzieć 09:35, 16.11.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%