Właściciel fermy norek nie tylko zostanie z niczym. Grozi mu nawet kara!

Straty właściciela fermy norek, w której u kilku zwierząt wykryto koronawirusa mogą być liczone w milionach złotych, ale to nie wszystko. Główny Lekarz Weterynarii informuje wprost, że przeprowadzi kontrolę, a potem zdecyduje czy wypłacić jakąkolwiek rekompensatę czy wręcz nałożyć na przedsiębiorcę karę. 

Do końca dzisiejszego dnia na fermie, norek, w której wykryto koronawirusa wybite zostaną wszystkie zwierzęta - prawie 6 tys. sztuk. Dodatkowo zniknąć mają drewniane boksy, w których trzymane były zwierzęta, ponieważ nie da się ich zdezynfekować. Ferma zostaje więc w praktyce zlikwidowana - właściciel traci wszystko. 

- Jak skończą, z fermy nie zostanie prawie nic - mówi Marek Miśko, dyrektor generalny związku Polski Przemysł Futrzarski, jeden z pełnomocników przedsiębiorcy. - Właściciel przebywa obecnie w kwarantannie, dlatego nie może wychodzić, nie może rozmawiać z mediami. Staramy się go reprezentować i wspierać na pomocy udzielonego nam pełnomocnictwa. 

Wczoraj pojawiły się w mediach informacje w kwestii odszkodowań lub rekompensat dla hodowców, którzy znaleźli się w takiej sytuacji. Główny Inspektorat Weterynarii w reakcji na te doniesienia opublikował komunikat, w którym pisze, że w pierwszej kolejności sprawdzane będą warunki, w jakich utrzymywane były zwierzęta, potem zaś m.in. kwestie zatrudnienia pracowników fermy. 

Jak czytamy w komunikacie, dopiero na tej podstawie urzędnicy stwierdzą czy właściciel fermy dostanie rekompensatę czy zostanie na niego nałożona... kara. Oto treść komunikatu:

W prowadzonym dochodzeniu epizootycznym przede wszystkim weryfikowane będą warunki, w jakich utrzymywane są zwierzęta. Kluczowym elementem dochodzenia będzie weryfikacja, czy na fermie zachowane były zasady bioasekuracji, w tym te które dotyczą interakcji człowiek - zwierzę. W ramach tych ostatnich we współpracy z innymi służbami sprawdzane będzie, czy właściciele fermy zatrudniali zgodnie z prawem pracowników, w tym, czy nie było stwierdzonych form nielegalnego zatrudnienia pracowników, szczególnie z krajów, gdzie stwierdza się liczne zachorowania na COVID-19.Ochrona zdrowia Polaków, która jest nadrzędnym celem w dobie globalnej pandemii SARS-CoV-2, wymusza opisane wyżej działania. Dopiero wyniki dochodzeń epizootycznych wskażą, która z form przewidzianych ramami prawa będzie zastosowana, tj. czy będą to formy rekompensaty czy też ewentualne kary.

- Zdajemy sobie sprawę, jak trudno w to uwierzyć, ale znany jest nam ten sposób działania - mówi Marek Miśko, dyrektor generalny związku Polski Przemysł Futrzarski. - W obecnym systemie prawnym właścicielowi fermy norek nie należy się żadne odszkodowanie. Czyli z dnia na dzień na mocy decyzji instytucji państwowych traci on dorobek całego życia, traci cały swój biznes, a państwo nie wypłaci mu dosłownie ani złotówki. W Danii, gdzie dochodziło do podobnych sytuacji i również wybijano stada z powodu wykrycia koronawirusa u norek, państwo wypłaciło hodowcom rekompensaty liczone w milionach euro. U nas, w systemie zaproponowanym przez PiS jest to "zero" złotych. 

Okazuje się jednak, że jest coś, na co może liczyć właściciel fermy. To, jak mówił pełnomocnik właściciela fermy, może być nagroda "za dobrą współpracę z Powiatowym Inspektoratem Weterynarii".

- Nigdzie w przepisach nie jest jednak sprecyzowane jaka to może być nagroda. To może być nawet uścisk dłoni, puchar, cokolwiek - mówi Marek Miśko. - Tymczasem straty właściciela tej fermy szacujemy na około 10 mln zł. To jest wartość całego stada, które zostanie wybite oraz wyposażenia, urządzeń. Na pewno samego go nie zostawimy. Jako związek Polskiego Przemysłu Futrzarskiego domagamy się uzupełnienia w rozporządzeniach zapisów o norce amerykańskiej i rekompensatach dla hodowców. Przygotowujemy pozew zbiorowy wobec państwa polskiego z arbitrażem międzynarodowym. Każdy z nas może różnie oceniać kwestię hodowli zwierząt futerkowych, ale niezależnie od tego jak patrzmy na tę branżę, są to firmy, zakłady pracy i nie może być tak, że jedną decyzją państwo pozbawia właścicieli majątku i dochodów. Wyobraźmy sobie, że za parę lat dochodzi do władzy ugrupowanie, które uważa, że samochody trują i dlatego należy je zlikwidować. I na tej podstawie urzędnicy będą nam odbierać samochody nie dając w zamian żadnej rekompensaty.