Gowidlino. To nie koniec sporu, ale sąsiedzi otworzyli bramę do szkoły

Radosny poranek w "Przyjaznej szkole" w Gowidlinie. Rodzice mogli dziś bez przeszkód odwieźć dzieci do szkoły. Brama, którą przez ostatni tydzień sąsiedzi blokowali dojazd, została dziś otwarta. - Cieszymy się i mamy nadzieję, że to się nie zmieni - mówi właściciel szkoły w Gowidlinie. 

O tej sytuacji głośno zrobiło się nie tylko w naszym regionie, ale nabrała ona również ogólnopolskiego rozgłosu. Chodzi o nową szkołę w Gowidlinie i drogę dojazdową do niej, którą zamknęli sąsiedzi. To sprawiło, że dzieci straciły dostęp do placówki. 

Sprawa jest złożona. Adam Bronk, właściciel "Przyjaznej Szkoły" w Gowidlinie podkreśla, że dysponuje ustanowioną przed sądem bezpłatną służebnością drogi, na którą jego sąsiedzi się zgodzili.

Okazało się jednak, że zapis ten zrozumieli oni w ten sposób, że służebność dotyczy wyłącznie pana Adama. I to tylko jego wpuszczali przez ustawioną na drodze bramę. Nikt inny - zdaniem sąsiadki - nie miał prawa przejść ani przejechać.

Sytuacja była nietypowa o tyle, że przez dwa lata trwania budowy szkoły sąsiedzi, od których pan Adam kupił działkę pod inwestycję, nie widzieli żadnych problemów, a wręcz wyrażali chęć współpracy.

[ZT]36788[/ZT]

To zmieniło się tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego, gdy rodzice i uczniowie chcieli dostać się do nowej szkoły. Wtedy droga dojazdowa została zablokowana, a potem pojawiła się na niej brama. 

Szkoła musiała zmienić system pracy - na kilka dni zorganizowano dzieciom zajęcia wyjazdowe. Ale sytuacja była patowa.

Sąsiedzi twierdzili, że do szkoły jest inny dojazd. Właściciel obiektu dysponuje jednak dokumentami potwierdzającymi służebność spornej drogi. Sąd wydał też postanowienie nakazujące pozostawienie bramy otwartej. Ale nawet, gdy stało się ono wykonalne, brama pozostawała zamknięta. Zaś w weekend, w miejsce dotychczasowej bramy z desek, pojawiła się solidna, ze stalową ramą. 

Dziś coś się jednak zmieniło. Rano wjazd do szkoły został otwarty, chociaż rodzice uczniów szykowali się na różne scenariusze.

Jeden z nich przyjechał pod szkołę wielkim ciągnikiem na wypadek, gdyby wjazd trzeba było manifestacyjnie sforsować. 

Ale okazało się, że rodzice uczniów mogli bez przeszkód odwieźć dzieci na lekcje i nie kryli zadowolenia. 

- Fajny początek dnia i miejmy nadzieję, że już tak pozostanie - mówili. 

Adam Bronk, właściciel szkoły podkreśla, że rodzice dzieci mocno zaangażowali się w rozmowy z właścicielami sąsiedniego terenu. 

- Miejmy nadzieję, że mamy przełom. Rodzice naszych uczniów starali się przekonać sąsiadów, że nawet jeżeli jest między nami jakiś spór, jeżeli są jakieś niejasności wymagające wyjaśnienia, to powinny być one rozpatrywane na płaszczyźnie prawnej, ale nie powinny na tym cierpieć dzieci - mówi. - Cieszymy się, że dziś mogliśmy wjechać na teren szkoły. Dziękuję moim sąsiadom, że zgodzili się otworzyć bramę i że bez jakichkolwiek problemów mogliśmy dziś przystąpić do normalnego działania. 

[ZT]36764[/ZT]

Skontaktowaliśmy się z kobietą, która poprzednio odmawiała wjazdu na teren szkoły, ale powiedziała, że absolutnie nie będzie rozmawiać, po czym przerwała połączenie. 

Przy bramie wjazdowej na drodze wiodącej do szkoły właściciele sąsiedniej posesji ustawili tablicę, na której przedstawiają mapkę terenu i opis swojego spojrzenia na zaistniałą sprawę. Widnieje tam też informacja, że zgodnie z postanowieniem sądu brama będzie otwarta w godzinach od 7.00 do 19.00. 

Będziemy się przyglądać dalszemu rozwojowi wydarzeń w tej sprawie.