Za nami przesilenie zimowe – światło wnika coraz bardziej w szczeliny ciemności. Rozlewa też swoje ciepło po szklanych ścianach świeczników, które są tworzone z uważnością i pasją w kameralnej pracowni szkła w Kamienickiej Hucie.
Kiedy mija lato i następują pierwsze chłodne dni - w wolnych chwilach zanurzamy się w puchaty koc z ciepłą herbatą, by poczuć ukojenie, bo po południu szybko zapada ciemność. To czas zatrzymania, zimowania, czekania. Gdy przeżywamy trudne, mroczne chwile, to bywa, że na
naszym niebie życia wyraźniej widzimy gwiazdy nadziei i zmian.
W małej miejscowości Kamienicka Huta (gmina Sierakowice) znajduje się kameralna pracownia szkła. Ponad 10 lat temu Suli i Przemek Borowscy podjęli decyzję, że chcą stworzyć przestrzeń, w której światło, kolory, rozmowy, twórczość będą się ze sobą przeplatać.
Zapraszam do zimowej opowieści o tym, że warto wierzyć w swoją sprawczość, próbować, doświadczać. Sulina mówi o sobie - urodzona o godzinie 5.15 w sierpniowy poranek - światłozależna i światłolubna.
- Dla mnie światło jest życiem – mówi Suli. - Uczuciami, emocjami, przyrodą. Bez światła nie byłoby nas, roślin, zwierząt. Światło jest nadzieją. Przypomina mi się czas, kiedy urodziła się nasza córka. Zdarzały się nieprzespane noce. Przetrwanie do wschodu słońca, kiedy pojawiało się światło, było nadzieją, że wszystko będzie dobrze.
W domu Suliny i Przemka świeczniki były od zawsze. Część z nich jest z Danii, bo Skandynawowie cenią światło i wszelkie formy jego "przechowywania".
- Moja przygoda z pracownią rozwijała się dość długo. - wspomina Suli Borowska. - Pomogła determinacja Przemka, który widział wiele możliwości wykorzystania przestrzeni naszego gospodarstwa. Zajęłam się pracownią, kiedy potrzebowałam odetchnąć od natłoku spraw zawodowych. Stworzyła się u mnie potrzeba zdystansowania się do codziennych zadań i robienia czegoś innego. Pamiętam, jak wtedy weszłam do pracowni i od tego momentu zmieniło się bardzo dużo.
Cierpliwie zbierali informacje, uczyli się fusingu - technologii obróbki cieplnej szkła. Dzięki temu procesowi pod wpływem odpowiedniej temperatury łączą się elementy szklane o różnych kształtach, kolorach i gatunkach. Nie raz i nie dwa kończyło się to popękanym świecznikiem.
[FOTORELACJA]29396[/FOTORELACJA]
Ten jednak był dla nich kolejną wskazówką, lekcją, co zrobić lepiej, żeby się udało. Najlepsze efekty uzyskują przy połączeniu dwóch szklanych warstw o różnych barwach. Gotowe prace wkładają do specjalnego pieca, który nagrzewają do 820 stopni Celsjusza. Od momentu włączenia do wyłączenia mija doba. W międzyczasie piec zatrzymuje się na pewnych etapach i obniża stopniowo temperaturę, żeby prace się nie zlały i nie popękały.
- To, co się zadziewa w świecznikach, które tworzę to odbicie mojej fascynacji przyrodą. Lubię wędrować po lesie, łąkach, polach. Tworzenie swojej pracy w szkle to opowiadanie o sobie, jakie mamy kolory, jak czujemy świat, czego potrzebujemy - opowiada Suli. - Kolory, których używamy w fusingu mają znaczenie. Fusing jest momentem na zatrzymanie się. Nie da się tego robić w zdenerwowaniu i pośpiechu.
Suli "zatrzymuje" w szkle kolorowe wrażenia i bawi się nimi. Pojawiają się przyrodnicze impresje - wiosenne, mroźne poranki, jesienne żółcie i pomarańcze, zachody i wschody słońca malowane przez naturę. To wszystko żyje, kiedy w świeczniku zapala się światło ognia.
Pracownia stała się ich twórczym azylem. Przemek zajmuje się cięciem szkła i sprawami technicznymi, a Sulina – formowaniem i barwieniem szkła. Świeczniki trafiły do sprzedaży. Znalazły się więc dodatkowe fundusze na zakup materiałów. Miłośników dzieł ze szkła przybywa, czego dowodem są liczne zamówienia nie tylko na świeczniki, ale też kolorowe patery, lampiony, serwetniki.
- Nabraliśmy więcej odwagi do tego, żeby nasze prace pokazywać światu. Kolejnym krokiem była organizacja warsztatów dla zainteresowanych tworzeniem w szkle - mówi Sulina Borowska. - Czy to trudny proces rozwoju pracowni? Nie odczuwam tego tak, myślę, że jest wciągający. Ważni są ludzie, których spotykamy na naszej drodze oraz rozmowy, które inspirują do dalszych działań. Współpraca z innymi artystami.
Suli i Przemek zaczęli łączyć szkło m.in. z kamieniem, wyrobami ze skóry, czy z drewnem. To dla nich przygoda, która może się potoczyć w bardzo różnych kierunkach, co daje im szerokie spektrum wyboru w tym, jak będzie się rozwijała pracownia.
- Robię to, co mam w głowie, w sercu. Próbowałam komponować kolory w szkle, jednocześnie rozmawiać z kimś obok i to wtedy mi nie wychodzi. Moja uwaga jest rozproszona i trochę zamykam się na to, co we mnie rezonuje - mówi artystka. - Czasem idę do pracowni, żeby naładować akumulatory, nie myśleć, tylko widzieć i czuć. To możliwość bycia w przestrzeni, gdzie jestem tylko ja i jest mi z tym dobrze. Podczas warsztatów lubię towarzyszyć uczestnikom, patrzeć jak tworzą, obserwować ich radość. Szczególnie dzieci są małymi artystami, bez poczucia kontroli korzystają z wyobraźni i to widać w ich pracach.
Z popękanych świeczników powstają tzw. "stłuczki", które w różnych barwach ponownie trafiają do procesu tworzenia jako materiał.
- Niedawno zaczęliśmy wykorzystywać szkło butelkowe, które zamiast trafiać do śmieci po odpowiednim przygotowaniu przybierają formę np. choinki albo patery na “wszystkolwiek”. To kolejna droga, którą odkrywamy - podkreśla Sulina.
Każdy świecznik jest inny, różni się kształtem, kolorami, nie ma dwóch takich samych. Na warsztatach u Suli i Przemka możemy kreować barwną formę, w jakiej podarujemy światło sobie lub komuś bliskiemu.
- Unikatowość naszych szklanych prac daje nam satysfakcję i radość – mówi Suli. - Chcemy, żeby pracownia stała się miejscem spotkań, rozwoju, rozmów, odpoczynku, bycia razem. My tym żyjemy. Idziemy na spacer zbieramy kamyki, gałązki, to co daje nam natura. Inspirujemy się. Przykład z pracownią jest dowodem na to, że w życiu warto doświadczać, próbować. Dzięki temu odkrywamy siebie, a świat wokół nabiera nowych barw i jest w nim więcej światła.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz