- Jak zakaz, to zakaz! - mówi pan Stanisław, który bardzo dosłownie potraktował to, co napisano na jednym żółtych banerów rozwieszonych przy drogach na terenie pow. kartuskiego. Od kilku dni nocuje więc w swoim samochodzie i dziwi się, że nikt poza nim nie respektuje zakazu.
- Jeżdżą w te i z powrotem, małe auta, ciężarowe, autobusy. Panie, ja tego nie rozumiem. A przecież stoi wyraźnie napisane, że "zakaz wstępu". No to zakaz prawda? - mówi pan Stanisław, który zaparkował swoje auto przy drodze wojewódzkiej nieopodal Miechucina. I spędza w nim już kolejny dzień.
Jak mówi, jedzie z daleka i miał sprawy do załatwienia na Kaszubach, ale przerwał podróż z uwagi na oznaczenia, które pojawiły się przy drogach na terenie pow. kartuskiego.
Chodzi o żółte banery z ostrzeżeniem dotyczącym ptasiej grypy. Napis informuje o zakazie wstępu oraz o zakazie wprowadzania zwierząt. Nie sprecyzowano zaś kogo dotyczy zakaz oraz kto go wydał. Nie wiadomo też kto miałby respektować przestrzeganie zakazu wstępu - przy głównych drogach nie ma bowiem żadnych barierek, ani rogatek, które uniemożliwiałyby wjazd lub wejście na dany teren.
Być może dlatego nikt tak naprawdę nie zwraca uwagi na tego rodzaju oznaczenia. Ale pan Stanisław wie swoje.
- U mnie jest albo czarne, albo białe. Jak napisali "zakaz wstępu", to nie jadę dalej i koniec. Zawracać mi się nie opłaca, to czekam, aż ten zakaz zdejmą - podkreśla.
Mówi, że ma jeszcze prowiant na jakiś czas, że spędza dnie słuchają radia, trochę czyta, ale nie może się nadziwić, że nikt poza nim nie respektuje "zakazu wstępu".
- Ja mam pełne zaufanie do urzędników i wszelkich instytucji. Jak coś piszą, to na pewno musi to mieć jakiś sens i nie ma co dyskutować - mówi pan Stanisław. - Raz tylko się zdziwiłem, jak dostałem mandat za wożenie żony w bagażniku, chociaż przecież kazali zachować dystans w aucie. Ale też nie dyskutowałem, bo jak władza mówi, że mandat, to tak ma być i koniec. Ludzie się nie słuchają i robią co chcą, a potem narzekają. Tak samo z tymi żółtymi banerami: ktoś się natrudził, coś napisał, potem musiał to zawiesić. No to chyba musi coś znaczyć.
Aktualizacja 2.04. godz. 9:30
Historia pana Stanisława jest oczywiście zmyślona i stanowiła prima aprilisowy żart. Prawdziwe są jedynie oznaczenia, które wiszą w wielu miejscach przy drogach powiatu kartuskiego.
Dobre09:39, 01.04.2021
Są ludzie i są idxxxoci 09:39, 01.04.2021
...09:41, 01.04.2021
"Raz tylko się zdziwiłem, jak dostałem mandat za wożenie żony w bagażniku, chociaż przecież kazali zachować dystans w aucie."
I wszystko staje się jasne. 09:41, 01.04.2021
Kartuzjanka09:42, 01.04.2021
A to jest prima aprilis. Jeżdżę ta str codziennie i nikt nie stoi? 09:42, 01.04.2021
Tak tak09:42, 01.04.2021
Prima aprilis, nie dziękujcie. 09:42, 01.04.2021
Nn09:44, 01.04.2021
Prima aprilis 09:44, 01.04.2021
chmmmm09:44, 01.04.2021
Zróbmy zbiórkę dla tego Pana, niech chociaż wie że Kaszubi to naród życzliwy.
Wszelkie dary składamy spokojnie przy samochodzie aby się nie wystraszył biedaczek. 09:44, 01.04.2021
Rudy Tusk09:44, 01.04.2021
Kazali wstąpić do wojska, to wstąpiłem. Był nakaz i już. A to że nie było to nasze wojsko to niewazne. Kazali to zrobiłem. 09:44, 01.04.2021
kaszubski hacjendero09:52, 01.04.2021
Brawo:) 1 kwietnia. 09:52, 01.04.2021
Zdzisek 10:10, 01.04.2021
Ale ten Wojciech nas nabrał ,ten to jest dopiero kłamczuch ,żeby takie oszustwa wymyslać, to trzeba mieć łeb??? 10:10, 01.04.2021
Hahaha13:47, 01.04.2021
Dobry żart primaaprilisowy redakcji :D 13:47, 01.04.2021
Kodomita15:10, 01.04.2021
Dzisiejszego szczepionkowego pisowskiego żartu i tak tym nie przebijecie... 15:10, 01.04.2021
Kasia8910:06, 01.04.2021
11 0
Chyba ktoś dał się złapać ;) 10:06, 01.04.2021