Mieszkańcy Przyjaźni w gm. Żukowo mają już dość. Ich nowiutkie domy zalewa woda. To nie wszystko. Woda podtopiła już transformator wysokiego napięcia, powstało też olbrzymie bajoro o kilkumetrowej głębokości. - Staramy się pilnować dzieci, żeby nie wpadły do wody, ale kto wie, co może się stać - mówią. Mieszkańcy informowali władze o problemie. Bez skutku.
- Kiedy kupowaliśmy te działki było tu zupełnie sucho - opowiadają zrozpaczeni właściciele budujących się domów przy ul. Okrężnej w Przyjaźni (proszą by nie podawać nazwisk, obawiają się-red.). - Przypuszczamy, że problem powstał, gdy elektrownia ciągnęła linie z prądem. Prawdopodobnie uszkodziła dreny. Wiosną ubiegłego roku woda podtopiła nam domy, zalała drogi i okoliczne niezabudowane działki.
h3. Szukali pomocy
Właściciel sprzedający działki w tym rejonie próbując poradzić sobie z powodzią, powiększył istniejący w zagłębieniu terenu staw. To nie rozwiązało problemu. Przeciwnie - woda nie mieści się już w olbrzymiej dziurze, która dodatkowo stwarza wielkie niebezpieczeństwo. Mieszkańcy boją się głównie o swoje dzieci. Mówią, że jeżeli któreś wpadnie do wody, będzie tragedia.
- Tam jest na oko ze sześć metrów głębokości, a wiadomo, że dzieci nie da się upilnować. Mamy się tu wkrótce przeprowadzić i nie wiem, jak sobie poradzimy. Dlatego chcemy zrobić coś zawczasu - mówi
Mieszkańcy próbowali zainteresować problemem Urząd Gminy w Żukowie.
- Kiedy pada deszcz kilka dni pod rząd bajoro wylewa, zalewa drogi, woda sięga nam drzwi do domów - mówią załamani mieszkańcy. - Zwracaliśmy się z tym problemem do gminy, przyjechał do nas urzędnik, kazał napisać pismo i na tym się skończyło. Nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Zgłaszaliśmy też problem do mieszkającego tu radnego i pani sołtys. Radny sam poradził sobie z wodą, która go zalewała. I tyle zrobił. Dzwoniliśmy również do Energii z informacją o podtopionym transformatorze. Powiedzieli nam, że skoro jest taki problem, to odłączą prąd. I to ma być rozwiązanie?
h3. Po wodę do bajora?
Mieszkańcy czują się lekceważeni przez władze gminy. Tym bardziej, że powódź na ich terenie to nie jedyny problem. Paradoksalnie brakuje im... wody. Wielu z nich przygotowuje się do zamieszkania w nowym domu, ale muszą wodę dowozić w baniakach, bo krany są suche.
- Wodociąg pociągnięto tylko do połowy drogi - mówią. - Nie rozumiemy dlaczego. Napisaliśmy wniosek do urzędu już w zeszłym roku, ale nie uwzględniono naszej prośby w budżecie gminy.
Burmistrz gminy Żukowo Albin Bychowski od nas dowiedział się o problemie. Kiedy zapytaliśmy, jak to możliwe, że na nowym osiedlu nie ma bieżącej wody, zdziwił się, iż mieszkańcy nie wiedzieli, że razem z wnioskiem o rozbudowę wodociągu powinni byli złożyć potrzebną do realizacji inwestycji dokumentację:
- Wodociąg dla fragmentu tej ulicy w Przyjaźni nie został uwzględniony w budżecie, bo wnioskodawcy nie dołączyli wymaganych dokumentów - mówił. - Gdyby to zrobili nie widzę problemu, by zrealizować zadanie.
h3. Sami sobie winni?
Szef żukowskiego magistratu oburzony był też faktem, że mieszkańcy żądają pomocy od gminy w problemach dotyczących ich własnych inwestycji.
- To nie pierwszy taki przypadek, że mieszkańcy zwracają się do gminy z prośbą o naprawę drenów, które sami naruszyli - powiedział. - To nie gmina buduje domy, a oni. Najpierw zrywają dreny, a potem dziwią się, że ich zalewa. Ja się pytam, jaka w tym wina gminy?
W trakcie naszej wizyty u burmistrza Żukowa okazało się, że urzędnicy już zainteresowali się tą sprawą. Pojawiło się też małe "dementi" ze strony burmistrza. Stwierdził on, że może to jednak nie właściciele domów poniszczyli odwodnienie terenu.
- Pracownik urzędu, Kazimierz Kwidziński zajmujący się sprawami wodociągów i kanalizacji zwróci się do zakładu energetycznego w celu ustalenia wykonawców robót ziemnych w tej części Przyjaźni i jeśli okaże się, że to z ich winy zniszczone zostało odwodnienie terenu, będziemy domagali się naprawienia szkód - dopowiedział burmistrz Bychowski.
Burmistrz Żukowa obiecał, że sprawa wyjaśni się w tym tygodniu. Do tematu wrócimy.
(współpr.W.Drewka)
0 0
Często tak się dzieje kiedy nieodpowiedzialność człowieka ingeruje
w naturalny bieg cieków wodnych,albo w prawa natury, spotykamy się wtedy z nieprzewidywalnymi skutkami, być może w tym przypadku jest inaczej , ale z reguły nic się nie dzieje bez przyczyny, czy też z niczyjej winy.
0 0
No to władza znowu pokazała w jakim poważaniu ma mieszkańców.Jak oni chcą robić wielkie inwestycje, budować kilometry dróg itd.skoro z jednym problemem poradzić sobie nie mogą.
0 0
myślący masz racje ale gdyby problem dotyczył Banina juz byłby temat załatwiony.
0 0
Co za tragedia!!! przykro mi
0 0
przykro mi bardz współczuje
0 0
Co za tragedia!!!
Takie straty
0 0
Bardzo mi przykro!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
0 0
Nie moge sie z tym o swoić!!!!
0 0
Ale tragedia..................
0 0
W Przyjaźni ma wiele działek Marian ze Smołdzina. A on śmierdzi strasznie, więc może to jego sprawka?
0 0
Mieszczańscy zalanej strefy nie są odpowiedzialni za błąd w zagospodarowaniu przestrzeni. Działki, gdzie budowali domy były oznaczone jako działki budowlane (a jako tereny rolne, np. łąki trwałe mogące być regularnie zalewane). By tam budować mieli wszystkie potrzebne autoryzacje administracyjne, m.in. z inspektora nadzoru budowlanego.
W tym przypadku, wymiar szkód dla nowo osiedlonych mieszkańców jest podobny do klęski żywiołowej, co wskazuje na to, że cały obszar nie powinien być kwalifikowany jako budowlany , bo nie jest zabezpieczony przed podwoziom. Prawdopodobnie obszar był zabezpieczony przed podwoziom ale już nie jest. O tym nie wiemy dokładnie? Moim zdanie potrzebna jest ekspertyza, by poznać dokładnie przyczyny szkód, ocenić straty poszkodowanych i ryzyko wynikające z zalewania terenów dla fundamentów.
Ekspertyza powinna być wykonana przez niezależnych biegłych a nie przez gminę, która jest w tym przypadku stronnicza. Można dodać, że gmina w tej sytuacji powinna automatycznie wyrazić wielką solidarność wobec poszkodowanych mieszkańców-podatników a nie umyć sobie ręce tą nie pitną wodą.
0 0
Kortekta:(a NIE jako tereny rolne, np. łąki trwałe mogące być regularnie zalewane).
0 0
Jestem zbulwersowana tą sprawą jeszcze miesiąc temu dzwoniłam do gminy i prosiłam o pomoc za każdym razem zostałam zapewniania, że dostanę jaką kolwiek odpowiedź dotyczącą tego rozlewiska, ale niestety przez miesiąc czasu pan który miał się zająć tą sprawą przebywał na urlopie lub na zwolnieniu lekarskim i bardzo proszę władze gminy aby wzięły się wkońcu do pracy! i pomogły nam w rozwiązaniu tej sprawy wkońcu płacimy podatki na wasze utrzymanie. !!!!
0 0
tak to Mariana ze smłołdzina sprawa to jego osiedle...
0 0
Ciekawostką jest to że woda która nas zalewa płynie ze stawu po drugiej stronie głównej ulicy (droga Przyjaźń - Łapino) drenażem na który nie ma żadnych planów (teoretycznie nie powinno go być) .W przypadku braku rozwiązan problemu ze strony gminy pozostanie nam jedyne wyjście -przerwać drenaż przy głownej drodze (zaleje drogę i gmina bedzie miała problem).
0 0
znawco!!!wróciłeś na stałe ,czy piszesz z Holandii,pozdrawiam....
0 0
Drodzy sąsiedzi byli mieszkańcy miast, my też placimy podatki od dziada , pradziada . Wodociągi i drogi robiliśmy na wlasny koszt ,ile amortyzatorów musieliśmy wymienić to tylko nam wiadomo. Mieszkając na wsi tak już jest ,jednego zalewa woda, drugiego zasypal śnieg reszta jeździ po dziurach, to jest urok mieszkania na wsi a o kurzu w powietrzu i domu z braku szacunku dla sasiadów chyba nie ma co nwet wspominać , każdy widzi ale nie pomyśli . To nie jak w bloku, Urząd Gminy to nie dozorca który musi wam wszystko zrobić przed domem .
0 0
Kiedyś kiedy rów melioracyjny był drożny było sucho.
Teraz zostały tylko przydrożne zagłębienia , a przepusty i spływ od paru lat zasypane.
0 0
ACAFIT you've covered all the bases with this answer!
0 0
cost comparison viagra cialis levitra cialis overnight cialis price need prescription for cialis cialis coupon