Kartuzy. Trwa pat ws. stawek za śmieci

Kartuscy radni odrzucili wczoraj uchwałę związaną z gospodarką odpadami. Mimo wielogodzinnej dyskusji najpierw na poniedziałkowej komisji, a potem podczas wczorajszej sesji nie zdołali wypracować kompromisu. 

Ile będą wynosiły stawki za śmieci w gminie Kartuzy od nowego roku i jaka będzie metoda naliczania opłat? To pytania, na które kartuski samorząd wciąż nie znalazł odpowiedzi. 

Drugie podejście

Było to już drugie podejście do "uchwały śmieciowej". Wcześniej, na listopadowej sesji Rada Miejska nie zgodziła się przyjąć zaproponowanych stawek. Miały one zostać wypracowane na posiedzeniu komisji gospodarczej w miniony poniedziałek, ale wielogodzinna dyskusja nie przyniosła rezultatu. Debata przeniosła się na wczorajszą popołudniową sesję, poświęconą w głównej mierze właśnie kwestii stawek za śmieci, ale mimo wielu prób, analiz i obliczeń, nie wypracowano żadnego rozwiązania. 

Zdaniem radnego Ryszarda Duszyńskiego stawki za śmieci nie powinny wzrosnąć więcej niż o 15 proc. i powinna zostać zachowana dotychczasowa metoda ich naliczania, czyli od gospodarstwa domowego. Ale zdaniem burmistrza Kartuz i pracowników Urzędu Miejskiego, takie rozwiązanie jest nie do przyjęcia, bo spowoduje braki finansowe w systemie wynoszące nawet 3 mln zł. 

- Ta propozycja to utopia. Wprowadzając takie rozwiązanie zbierzemy po prostu mniej pieniędzy i doprowadzicie państwo do tego, że gmina będzie musiała wziąć kredyt, by zapłacić za śmieci. Apeluję więc o jedno - nie twórzcie deficytu w tym systemie - mówił Mieczysław Gołuński, burmistrz Kartuz.

A może spółka?

Szef kartuskiego magistratu próbował za pomocą monet zobrazować skalę proponowanych przez gminę podwyżek. 

- Po jednej stronie mamy złotówkę, którą każdy mieszkańców mógłby odłożyć, by pokryć opłatę za śmieci, a po drugiej stronie mam 7 złotych, które gmina rozdaje w ramach różnych programów socjalnych - mówił burmistrz Kartuz. - To pokazuje o jakiej skali dziś rozmawiamy, dlatego chciałbym, abyśmy podeszli do problemu bardzo rozsądnie. 

Radny Tyberiusz Kriger zwrócił uwagę, że w związku z rosnącymi cenami odbioru odpadów, gmina powinna rozważyć stworzenie spółki komunalnej lub powierzenie istniejącej spółce zadań związanych z odbiorem śmieci. 

- Wiele samorządów decyduje się właśnie na takie rozwiązanie i to przekłada się na zdecydowany spadek kosztów odbioru śmieci - mówił radny Kriger. 

Sylwia Biankowska, zastępca burmistrza Kartuz zwróciła uwagę, że stworzenie takiej spółki oznacza spore nakłady związane chociażby ze stworzeniem floty pojazdów niezbędnej do odbioru śmieci. Część radnych apelowała jednak, by skupić się na znalezieniu rozwiązania bieżącego problemu związanego z wysokością opłat za odpady, a dopiero w dalszej kolejności wrócić do dyskusji o spółce komunalnej. 

Szukanie kompromisu

Kompromisu próbował szukać przewodniczący kartuskiej Rady Miejskiej Mariusz Treder wskazując na konieczność uszczelnienia kartuskiego systemu w taki sposób, by zwiększyć liczbę osób płacących za śmieci. Według wyliczeń Urzędu Miejskiego takie możliwości daje zmiana sposobu naliczania opłat i wprowadzenie stawek nie od gospodarstwa domowego, lecz od osoby. 

Konkretne propozycje i wyliczenia wysokości stawek przedstawił radny Arkadiusz Socha. Wspólnie z szefem Rady Miejskiej próbowali przeprowadzić kilka symulacji wysokości opłat, by - z jednej strony zminimalizować wysokość podwyżek, a drugiej ograniczyć deficyt w systemie.

W pewnym momencie udało się wypracować rozwiązanie zakładające podwyżkę stawek średnio o 45 proc. i ograniczające deficyt gminy do około 400 tys. zł. Większość radnych odrzuciła jednak tę propozycję wskazując, że sprawę należy ponownie przeanalizować na posiedzeniach komisji. 

Kontrowersje wywołała też uchwała dotycząca regulaminu gospodarowania odpadami. Szereg uwag zgłosiła radna Ewa Klein-Dyjeta. Chodziło głównie o zapisy związane z obowiązkową segregacją śmieci. Taki wymóg nakłada ustawa, która weszła w życie we wrześniu, ale stwarza ona poważny problem zwłaszcza dla wspólnot mieszkaniowych. 

Problemy dla spółdzielni

- Wystarczy, że jedna osoba posegreguje odpady w sposób niewłaściwy, albo do pojemnika z odpadami zmieszanymi trafi butelka plastikowa bądź szkło i cała wspólnota może mieć z tego tytułu problemy - mówiła Ewa Klein-Dyjeta. 

Zdaniem radnej, regulamin powinien określać procentowo ilość odpadów zbieranych w sposób selektywny, ale według burmistrza Kartuz, niemożliwe będzie sprawdzenie w jakim stopniu śmieci zostały posegregowane. 

- W jaki sposób mielibyśmy to wyegzekwować? Należałoby wysypywać wszystkie śmieci z pojemnika bądź worka, posegregować, zważyć lub policzyć i tej podstawie określić, czy zachowany jest dopuszczalny procent segregacji, czy nie. To nierealne - mówił Mieczysław Gołuński.

Ostatecznie uchwała o regulaminie gospodarowania odpadami została przyjęta, przy uwzględnieniu drobnych poprawek zgłoszonych w trakcie komisji. 

Jak już informowaliśmy, od września, zgodnie z nowymi przepisami segregacja śmieci jest obowiązkowa. Osoby, które nie będą ich zbierały w sposób selektywny zapłacą wysokie kary. Ustawa nakłada jednak na samorządy szereg obostrzeń i ograniczeń chociażby dopuszczalną wysokość stawek, co dla wielu gmin oznacza problemy z samofinansowaniem się całego systemu gospodarki odpadami. Samorządowcy mówią wprost, że nowe przepisy są bublem prawnym. W powiecie kartuskim wiele gmin podniosło już stawki za śmieci, ale np. gmina Chmielno przyjęła postawę wyczekującą, licząc, że niekorzystne przepisy zostaną zmienione.