Pierwsza taka instytucja w Polsce i na świecie - Bank Pszczeli przekazał pszczoły i ule pierwszemu poszkodowanemu pszczelarzowi. Otrzymał je pan Franciszek z Zajezierza (gm. Chmielno), któremu kilka miesięcy temu nieznany sprawca zalał ropą 12 uli. Zarówno twórcy Banku Pszczelego, jak i sam pan Franciszek nie kryli radości i wzruszenia.
Bank Pszczeli to instytucja powołana przez braci Rafała i Macieja Szelów w ramach programu edukacyjno-pomocowego #TAKdlaPszczół. To pierwsze w Polsce, ale i prawdopodobnie pierwsze na świecie przedsięwzięcie, w ramach którego świadczona jest nieodpłatna i bezinteresowna pomoc w sytuacjach kryzysowych jak wytrucia i zniszczenia pasiek.
Do takiej tragedii doszło w kwietniu w Zajezierzu (gm. Chmielno), gdzie ktoś zalał ropą 12 uli należących do pana Franciszka Kluwy. Zginęło 9 pszczelich rodzin, czyli kilkadziesiąt tysięcy pszczół. Sprawcy dotąd nie udało się ustalić. Na pomoc panu Franciszkowi ruszyli koledzy z Koła Pszczelarskiego w Sierakowicach. W ciągu doby udało się uzbierać planową kwotę, a nawet ją przekroczyć!
O tragedii pana Franciszka dowiedzieli się Maciej i Rafał Szelowie, którzy zadeklarowali pomoc. Tym samym pan Franciszek jest pierwszym w historii Banku Pszczelego pszczelarzem objętym wsparciem materialnym Banku.
[ZT]35089[/ZT]
Pszczoły trafiły w dobre ręce
W środę Rafał i Maciej Szelowie przekazali mu dziewięć nowych uli wraz z pszczelimi rodzinami. Pszczoły stanowiące pomoc materialną dla pana Franciszka zostały przetransportowane z Podkarpacia, w ulach sfinansowanych przez darczyńców, a przygotowanych w stolarni Banku Pszczelego.
Bank Pszczeli to instytucja bez precedensu. Rafał i Maciej Szela, zupełnie oddolnie, stworzyli system pomocy pszczelarzom, po tragicznym wytruciu ich własnej pasieki końcem 2018 roku. Sprawca unicestwił 2,5 mln pszczół z 66 rodzin. Po 2,5 roku przygotowań i działalności, Bank Pszczeli dysponuje 150 rodzinami pszczelimi stanowiącymi fundusz żelazny Banku. Celem działalności jest przekazywanie od 100 do 120 rodzin pszczelich rocznie o wartości ponad 65 tys. zł.
- Wzbiera w nas ogromne wzruszenie - podkreśla Maciej Szela. - Bankowi Pszczelemu poświęciliśmy ostatnie dwa i pół roku, poświęciliśmy mu absolutnie wszystko. Głęboko wierzymy w to, że można być dla siebie ludzkim, tak po prostu. Bez jakiegoś zadęcia, bez lansowania się, bo tu nie o to chodzi. Chcieliśmy to zło, które nas spotkało, przekuć w dobro i to w zdwojonej sile. Aby na gruncie prywatnym sprawca nie odczuł żadnej satysfakcji, a osoby takie jak pan Franciszek mogły poczuć wiele pozytywnych emocji w tak kryzysowych sytuacjach. Gdy dochodzi do wytrucia i zniszczenia pasiek, to po prostu boli serce. Całe to zaangażowanie i praca były warte tego uśmiechu pana Franciszka. Widać, że jest on wspaniałym człowiekiem, który pszczołom życzy jak najlepiej. Widać, że cieszy się z tego, że ktoś podał mu po prostu pomocną dłoń. Jesteśmy przekonani, że pszczoły trafiły w dobre ręce.
"To był straszny widok"
Pan Franciszek wciąż wspomina tragedię, jaka go spotkała.
- Mam jeszcze te zalane ropą ule, ale do nich pszczoły już nie pójdą. Jak skończy się dochodzenie, to je spalę. Zostaną te, co mają być - mówi. - Na razie nikogo nie udało się złapać. Nie chcę już wracać do tej tragedii, to był straszny widok. Ule zalane ropą, ocieplenia wyrzucone w las. To jest mała wioska, nikt tu nikomu źle nie życzy. Nie mam pojęcia, kto to mógł zrobić. To był straszny stres, miałem nowe ule warszawskie, kupiłem nowe matki. Chciałem rozwinąć pasiekę...
Pasieka bardzo wiele znaczy dla pana Franciszka. Sam robi ule, ramki, sadzi rośliny miododajne. Jest po operacji kręgosłupa, a dzięki pasiece i pracy w niej powoli wracał do zdrowia.
- Pszczelarstwo to jest zamiłowanie. Jestem tu bardzo często, wymaga to dużo pracy - mówi. - Wcześniej ciężko mi było się poruszać, a dzięki pszczołom miałem gimnastykę.
Ule przekazane panu Franciszkowi to ule wielkopolskie typ "leżak". Są jedną nierozdzielną bryłą, ale w środku, po włożeniu przegrody, mogą znajdować się dwie pszczele rodziny. Po otwarciu dachu takiego ula można włożyć do środka ramki z pszczołami i przeglądać je wzdłuż. To bardzo ułatwi schorowanemu panu Franciszkowi pracę - nie będzie musiał się schylać i dźwigać ciężkich korpusów. Choć, jak sam przyznaje, w prowadzeniu pasieki pomaga mu rodzina, m.in. wnukowie.
W pasiece pana Franciszka już jest zainstalowana kamera. Wkrótce zamontowane zostaną także fotopułapki - wszystko po to, by tragedia ta się nie powtórzyła.
"Są jeszcze dobrzy ludzie"
Pan Franciszek nie krył wdzięczności i radości z podarowanych mu przez Bank Pszczeli uli.
- Wielkie Bóg zapłać, co tu więcej powiedzieć - mówił. - To wspaniałe uczucie, ja takich uli jak te przekazane dzisiaj, jeszcze nie widziałem. To bardzo duże ule, pomieszczą 32 ramki.
Jest ogromnie wdzięczny wszystkim, którzy włączyli się w pomoc, zarówno pszczelarzom z sierakowickiego koła, a także osobom, które uczestniczyły w internetowej zbiórce. Aż sam nie dowierza w dobro, które go spotkało.
- Kto by na wiosnę chciał dać swoje pszczoły? To wspaniałe, że są takie osoby. Jednak są dobrzy ludzie. Są tu ule ze Słupska, z Mirachowa i z Borka Kamiennego. Wszystko zorganizowała pani Małgorzata, szefowa koła pszczelarskiego z Sierakowic. A te nowe ule to dopiero są eleganckie. Tylko otworzyć i miód wyjmować - powiedział.
Małgorzata Błaszek z Koła Pszczelarskiego w Sierakowicach, obecna na dzisiejszym przekazaniu uli, podkreśla, że środowisko pszczelarskie jest bardzo solidarne.
- Sam pan Franciszek nie zrobiłby nic, załamałby się. Może kupiłby jedną rodzinę... Ale to, co się wydarzyło to fenomen - podkreśla. - Ludzie są niesamowici. Sam człowiek jako jednostka nic nie zdziała, to wszystko wydarzyło się dzięki zaangażowaniu naprawdę wielu osób.
10 1
Piękna inicjatywa
8 2
Się fotografuje bo wybory coraz bliżej, a jak na razie to mało zrobił swoich projektów. Większość to jeszcze spościzna po marynarzu.
9 2
dajta robótę spółce to przynajmniej prezes słupki podniesie.
Czy to prawda, że prezes i wojt to dwaj najlepsi koledzy.
6 3
Spółka by mogła to sprzatnac a zięcia obciążyć kosztami niech so to na podwórko wewiezie bo to straszy tak dużą pasiekę i krajobraz panie wójcie do roboty
4 1
Może jestem za *%#)!& ale nie rozumiem dlaczego nie cieszymy się że ktoś komus pomoże , jak autem wjedzie ktoś do wody to radość bo poszło komuś źle, a wójt na zdjęciu źle, zmienia proboszcza źle , nie zmienia też źle , stoją panie przy ulicy źle , nie ma ich też źle , miłego wieczou
6 1
Co ty widzisz złego w tym ze ktoś zwróci uwagę ze wójt przechodzi kolo nielegalnego wysypiska śmieci i z tym nic nie robi był juz na wiosnę i widział to malo tego pod tymi smieciami biegnie gminy wodociąg to grozi zatruciem wody która mieszkańcy spożywają
2 0
Powodzenia!
3 2
Qojt nie był tam, żeby karać za nielegalne wysypisko tylko po to żeby zrobić sobie zdjęcie. Co by ludzie powiedzieli gdyby był wymagajacy i nieustępliwy? Nie wybiorą go na kolejną kadencję, a w boksach czekają już inni kandydaci
2 0
Do komentatorów artykułu. Nie wiem czy zrozumieliście treść tekstu? Chyba raczej nie. A traktuje on o solidarności ludzi, o tym że komuś wyrządzono krzywdę, o tym, że skrzywdzonemu pomogło wielu ludzi o wielkich sercach, o tym ,że człowiek człowiekowi nie zawsze jest wilkiem. A wy co??!! Zamiast napisać dobre słowo do niosącego pozytywny przekaz artykułu, wylewacie ten swój parszywy jad i na dodatek piszecie kompletnie nie na temat. Naprawdę nie potraficie się cieszyć z czyjegoś szczęścia?! Wstydzilibyście się ludzie.
A Panu Franciszkowi życzę zdrowia i żeby nigdy więcej nie przytrafiła się taka tragedia
0 0
O Panu Franciszku i akcji Panów z Banku Pszczół głośno w całej Polsce. Wczoraj był wywiad z panami w radiu 357. Miło było posłuchać.
5 0
Te wie jak się podłożyć pod cudzy sukces
0 0
Szkoda,że sprawca na wolnosci śmieje się z wszystkich.