Choinka jest stosunkowo młodym zwyczajem na Kaszubach. Przywędrował na te ziemie dopiero pod koniec XIX wieku. Wcześniej chaty i izby zdobił słomiany snop. Słoma i siano były ważnymi elementami Świąt - wróżono z nich, miały też zapewnić urodzaj.
Dziś trudno sobie wyobrazić Święta Bożego Narodzenia bez choinki. Przystrojona bombkami, światełkami, ozdobami, jest niemal w każdym domu.
Ale badacze i etnografowie wskazują, że strojenie świątecznej choinki nie było dawniej znane na Kaszubach. Roman Landowski w książce "Dawnych obyczajów rok cały" pisze, że zwyczaj ten trafił na Kaszuby z Niemiec w początkach XX wieku. Wcześniej był znany jedynie w zamożniejszych domach, głównie na dworach.
- Chojenki na Kaszubach nie znali. I jeszcze dziś rzadko się ją spotyka, i tylko w zamożniejszych domach - pisał w 1924 roku Izydor Gulgowski.
Kiedyś w kącie izby, w której szykowano wieczerzę, pojawiał się słomiany snop. Ważne, by składał się on z czterech zbóż. Miało to zwiastować pomyślność w nowym roku.
- W dużych izbach, gdzie było wiele miejsca, każdy kąt przeznaczony był dla jednego zboża. W kierunku od wschodu stawiano wówczas kolejno: oddzielny snop żyta, pszenicy, owsa i jęczmienia - pisze Roman Landowski.

Garść siana kładziono także pod obrus - zwyczaj ten znany jest na Kaszubach po dziś dzień. Słoma i siano były potem źródłem wróżb.
Wyciągnięcie długiego źdźbła siana spod obrusa czy zbożowej trawy ze snopa wróżyło długie życie, wyciągnięcie krótkiego miało być zapowiedzią rychłej śmierci. Nigdy jednak nie określano precyzyjnie miary krótkiego źdźbła. Najczęściej wróżbie tej przydawano ładniejszą interpretację: kto wyciągnął źdźbło dłuższe, będzie żył dłużej, kto zaś wyjął krótsze - winien się mieć na baczności. Komu z młodych trafiły się dwie zrośnięte trawy, w następnym roku winien gotować się do ślubu - czytamy w książce "Dawnych obyczajów rok cały".
Panny i kawalerowie przepowiadali sobie przyszłość także ze źdźbeł samego siana. Wyciągnięcie spod obrusa zielonego źdźbła zapowiadało ślub w najbliższym karnawale. Żółtego - dłuższe czekanie na zmianę stanu, a poczerniałe siano mówiło, że brak jest szans na ślub w następnym roku.
Słoma i siano były ważnymi elementami Świąt.
W pewnych rodzinach spotkać tez można zwyczaj umieszczania wiązki siana na stole wigilijnym, zasłanym białym obrusem - pisze Bożena Stelmachowska w wydanej w okresie międzywojennym książce "Rok obrzędowy na Pomorzu." - Na siano kładą opłatki (Glincz). Inaczej w Kartuzach, gdzie umieszczają siano pod obrusem i opłatek obok bochenka chleba (...). W Czeczewie (67) owiązują drzewka owocowe słomą, aby dobrze rodziły.
Warto wspomnieć chociażby o "Gwiazdorach" - kaszubskich kolędnikach, którzy, jak pisze Stelmachowska - "owijają się od stóp do szyi kręconemi ze słomy powrozami". Tak było w okolicach Sierakowic.
Po odejściu gwiazdki przechowuje gospodarz słomę, którą gwiazdka pozostawiła po sobie w izbie. Słoma służy następnie do obrzędowego owiązywania drzew; na urodzaj.
Dlaczego słoma była tak ważna - zwłaszcza podczas tej wyjątkowej jedynej wigilijnej nocy? Mariola Tymochowicz w artykule "Słoma w kulturze tradycyjnej" umieszczonym w zbiorach Muzeum Historii Polski pisze:
Słomie w niedalekiej przeszłości przypisywano walory, ze względu na które wykorzystywano ją w różnych działaniach magicznych. Wierzono, że dzięki jej związkowi ze zbożem, plennością ma moc przenoszenia siły tkwiącej w ziemi, dlatego też znalazła tak szerokie zastosowanie w praktykach mających zapewnić wegetację, płodność i urodzaj. Dzięki właściwościom apotropeicznym miała zapobiegać urokom i chorobom. Jej wygląd, w tym kolor przypominający złoto, znaczna „liczebność”, długość były podstawą przekonania, że za jej pomocą można sprowadzić do domu, zagrody i na pole dostatek i bogactwo.