Próba ingerencji w wybory. NASK interweniuje, Facebook zablokował reklamy

Próbę ingerencji obcych podmiotów w wybory w Polsce musi wyjaśnić Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, bo to zagraża suwerenności państwa - powiedział PAP ekspert od cyberbezpieczeństwa dr hab. Maciej Siwicki. Dodał, że przykład Rumunii jest przestrogą dla innych państw.

Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa poinformowała w środę o możliwej próbie ingerencji w kampanię wyborczą. Zawiadomiona została Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Realizowane przez konta reklamowe kampanie, jak podała NASK, dotyczyły szczególnie Rafała Trzaskowskiego, Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena. Po interwencji NASK właściciel Facebooka firma Meta zablokowała reklamy polityczne na platformie, które mogły wpływać na kampanię wyborczą w Polsce.

- Patrząc na to, jak to wygląda i wyglądało w innych państwach, nie powinniśmy mieć żadnej wątpliwości, że takie próby ingerencji w proces wyborczy mają cały czas miejsce. Przecież teraz Rumuni jeszcze raz wybierają prezydenta, bo Trybunał Konstytucyjny unieważnił pierwszą turę jesiennych wyborów. Była przecież afera Cambridge Analytica, gdy kilkadziesiąt milionów użytkowników Facebooka było manipulowanych w trakcie wyborów amerykańskich. Słowacja, Francja, Indie... przecież my nie jesteśmy państwem, które byłoby od takich ataków wolne, bardziej zabezpieczone - powiedział PAP dr hab. Maciej Siwicki z Instytutu Nauk o Bezpieczeństwie UMK w Toruniu.

Podkreślił, że oczywistym dla niego jest zaangażowanie w wyjaśnienie tej sprawy ABW. Zdaniem eksperta, Rosja i Białoruś są oczywistymi kierunkami, z których wychodzą próby destabilizowania sytuacji w Polsce.

- Musi się tym zająć ABW. Ingerencja obcych podmiotów czy państw w proces wyborczy to zagrożenie dla suwerenności i bezpieczeństwa państwa. Komitety wyborcze mogą oczywiście w sposób legalny zamieszczać treści, które w jakiś sposób dyskredytują konkurentów, wpływają na wyborców. Wolność słowa daje taką możliwość, ale przecież tu mówimy o nielegalnym prowadzeniu kampanii wyborczej, bez zarejestrowanego komitetu wyborczego - powiedział.

Wyjaśnił, że materiały dezinformacyjne często do złudzenia przypominają znane wszystkim materiały wyborcze.

- Może się to odbywać w bardzo różny sposób. Obecnie bardzo często wykorzystywana jest do tego sztuczna inteligencja. Coraz trudniej odróżnić te materiały w sieci, więc określone grupy to wykorzystują - wskazał.

W jego ocenie podstawową formą obrony, którą ma do dyspozycji każdy wyborca, jest krytyczne i logiczne myślenie.

- Brakuje edukacji w tym zakresie. Technologia idzie do przodu w nieprawdopodobnym tempie. Być może osoby młode mają w tym zakresie nieco większą wiedzę, ale jak mają się przed tymi zagrożeniami chronić osoby starsze? Przecież one nigdy nie były edukowane w tym kierunku. Media społecznościowe zmierzają - niestety - w tym kierunku, że coraz trudniej będzie nam odróżnić to, co jest prawdziwe od tego, co prawdziwe nie jest - ocenił.

Wyraził przekonanie, że przed bardzo prawdopodobną II turą wyborów prezydencki próby takich ataków będą się nasilały.

- W Indiach w 2019 r. powstały setki fałszywych kont. Dopóki nie zostały wprowadzone dodatkowe mechanizmy weryfikacji, które obecnie Facebook stosuje, skala dezinformacji była ogromna. To prowadziło do ogromnej polaryzacji społecznej. (...) Mało osób zwraca uwagę na niewielkie szczegóły w adresach mailowych czy drobne literówki w postach. Do tego potrzebne jest przygotowanie i wiedza - podkreślił Siwicki.

Ocenił, że przykład Rumunii musi być przestrogą dla wszystkich innych państw - w tym Polski.

- Mamy duże ryzyko wpływu na wybory - niestety. Ja nie jestem takim optymistą, aby powiedzieć, że na pewno nie będzie wypaczenia wyniku wyborczego w Polsce. Obawiam się o wszystko, co jest związane z wykorzystywaniem internetu do kampanii wyborczej. Dlatego takie sprawy jak dzisiaj ujawniona muszę być szybko i sprawnie wyjaśniane - podsumował ekspert.