Kaszubscy rolnicy wciąż walczą o uczciwe szacowanie szkód łowickich. Ich problemy opisuje Tygodnik Poradnik Rolniczy wskazując na przykład Jana Smentocha, któremu za szkody na hektarowej działce oferowano 47 zł, podczas gdy niezależna firma wyceniła straty na 2100 zł.
Sprawa wyceny szkód powodowanych w uprawach przez zwierzynę leśną to problem, który od lat czeka na rozwiązanie. Jan Smentoch, rolnik ze Starej Huty, prezes Stowarzyszenia Rolnik od dawna walczy o rzetelną ocenę szkód i adekwatne wypłaty odszkodowań.
W rozmowie z Tygodnikiem Poradnikiem Rolniczym przyznaje, że ma w sądzie kilkanaście spraw przeciwko kołu łowieckiemu odpowiedzialnemu za szacowanie szkód łowieckich. Przyznaje jednak, że sprawy ciągną się niekiedy latami, a część jego łąk jest regularnie niszczonych.
Problem nie jest jednostkowy. Inni rolnicy cytowani przez TPR zwracają uwagę na przewlekłość postępowań i bardzo długi czas oczekiwania na jakąkolwiek rekompensatę.
Rolnik z Miechucina podkreśla, że za zniszczenia na hektarowej łące proponowano mu 200 lub 400 zł, podczas gdy konieczna była pełna jej renowacja. Rolnik ze Starej Huty uzyskał wycenę swoich strat na poziomie 47 zł. Wycena sporządzona przez zewnętrzną firmę była jednak diametralnie inna, bo uznała ona, że wartość szkód jest kilkadziesiąt razy wyższa.
Pan Jan wygrał przed sądem jedną ze spraw o zapłatę za szkody łowieckie, ale pieniędzy nadal się nie doczekał. To sprawia, że - jak podkreśla TPR - wielu rolników rezygnuje z walki o swoje.
Jeden z rolników cytowanych w artykule podkreśla, że myśliwi zyskują na tym, że dziki i inna zwierzyna pasie się na polach uprawnych.
– Dziki pasą się na naszej ziemi. Myśliwi mają je od państwa i na nich zarabiają. Czyim kosztem? Naszym - stwierdził rozmówca Tygodnika Poradnika Rolniczego.
Pomorska Izba Rolnicza podkreśla, że stara się wspierać rolników, ale problem tkwi w prawodawstwie. Rolnicy apelują zaś o uproszczenie procedur zgłaszania i wyceny szkód łowieckich.
Cały artykuł na ten temat dostępny jest TUTAJ.
2 1
Wyrzucić myśliwych co hodują sobię za free dziczyznę i ogrodzić pastuchem pole i po kłopocie. Wydatek jednorazowy a korzyści dozgonne czas zakończyć myśliwski biznes.
0 0
Albo zrobic jak prokowskie bambry. Nastawiac jakis armatek ploszyc wszystko co zywe i przy okazji terroryzujac sasiadow
1 0
Ten Nadleśniczy liczy swoje koszta on ma może dwa kalkulatory jeden dla swoich kosztów a dla Smentocha może inny kalkulator
2 0
Zgodzę się z tezą, że szkody są źle wyliczane, ale to nie wina myśliwych, tylko oni się opierają na wytycznych ustawowych. Firma zajmująca się wyliczeniem szkód, nie patrzy na te wytyczne.
Fajny ten tekst o kokosach myśliwych z tejże dziczyzny, proszę się zapoznać z procedurami po odstrzeleniu dzika, czy sarny. Nie mylić tego z gospodarstwami, które zajmują się hodowlą, w naszym powiecie nie ma takiego.
Kolejny punkt, ile rolników wykupuje ubezpieczenie?
Dobrze, że rolnik nie zgadza się z wysokością odszkodowania obliczonego przez koło łowieckie, bo może w końcu ktoś zajmie się tym problemem, bo sa potrzebne zmiany.
Urealnienie stawek, oraz wprowadzenie obowiązkowych ubezpieczeń dla kół łowickich jak i rolników.
0 0
Nadleśniczy nie jest od rozliczania odstrzelonej zwierzyny, pogłęb swoją wiedzę w tym temacie.
0 0
A Nadleśniczy dalej swoje on może nie wie co podpisuje
0 0
Ten Nadleśniczy ma jakieś specjalne umocowanie . No bo wyliczenia to on faktycznie ma wyjątkowe na niekorzyść rolnika
0 0
Nadleśniczy?
0 0
Izby Rolniczej to myśliwy
0 0
Wójt daje opinie myśliwym.
Starosta zezwala myśliwym na polowanie.
Nadleśniczy zatwierdza ilość zwierząt i wylicza odszkodowanie.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu expresskaszubski.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz