Zamknij

Historia Starej Huty. Zapomniana opowieść i ślady przeszłości

09:13, 25.08.2024 Piotr Smoliński, Agnieszka Sikora-Smolińska Aktualizacja: 09:33, 25.08.2024
Skomentuj Nadal istniejąca chałupa Cierockich w centrum wsi w okresie swojej świetności. Ze zbioru Heleny Rozwadowskiej oraz Alicji i Jana Sikorów. Nadal istniejąca chałupa Cierockich w centrum wsi w okresie swojej świetności. Ze zbioru Heleny Rozwadowskiej oraz Alicji i Jana Sikorów.

Zanim podamy garść nowych, dotąd nieutrwalonych przez historyków informacji na temat historii wsi Stara Huta, przyjrzyjmy się temu, co już o tej miejscowości napisano – przede wszystkim w publikacji Dariusza Dolatowskiego pt. Kartuzy. Zarys dziejów gminy od czasów najdawniejszych do 1939 roku, wydanej w 2018 roku przez Urząd Miejski w Kartuzach.

Książka ta, traktująca pokrótce o historii wszystkich sołectw gminy Kartuzy, stanowi pewną syntezę wiedzy już wcześniej zgromadzonej (przez badaczy zarówno niemieckich, jak i polskich), lecz nieuporządkowanej.

Dawna nazwa

Stara Huta (daw. pisownia pol. Starahuta, Starahutta), jak pisał Dolatowski, dawniej była określana także jako Miłoszewska Huta, Górna Wieś, Stara Huta Miłoszewska. Jest to wieś sołecka położona nieopodal rzeki Łeby w gminie Kartuzy, w powiecie kartuskim. Wg historyków i onomastyków (nazwa wsi stała się obiektem zainteresowania Edwarda Bezy, autora m.in. Nazw miejscowości gminy Kartuzy, 1999 r.) dawniej była osadą hutniczą przy hucie szkła.

Niektóre źródła podają, że wytwarzano tutaj także węgiel drzewny, popiół drzewny oraz smołę. Administracyjnie i gospodarczo wieś podlegała starostwu mirachowskiemu.

Stare księgi wzmiankują o Starej Hucie po raz pierwszy (wg obecnej wiedzy) w 1664 roku – miejscowość została wtedy ujęta w protokole polustracyjnym starostwa mirachowskiego jako królewszczyzna należąca do starostwa. Wówczas mieszkało tutaj zaledwie pięciu chłopów pańszczyźnianych m.in. o nazwiskach Sikora i Augustyn. Pracowali oni na rzecz dworu w Mirachowie i tam też uiszczali opłaty.

W 1701 roku w Starej Hucie mieszkały już 34 osoby, co wiemy dzięki zachowanym dokumentom parafii Strzepcz. W 1765 roku miejscowości nie otaczały lasy, lecz zagajniki. Było tu wówczas sześcioro gospodarzy o nazwiskach Sikora, Okroy, Kieliński, Grzenia, Meus i Formela. W 1781 roku we wsi, znajdującej się wówczas w granicach państwa pruskiego, mieszkało 57 osób, wszyscy byli wyznania rzymsko-katolickiego. Grunty oceniano wówczas jako słabe, zaś plony uznawano za niezbyt obfite. W roku 1789 w Starej Hucie było siedem zagród, zaś chłopi w nich żyjący zostali uwłaszczeni.

W 1820 roku było już we wsi 14 zagród chłopskich, mieszkało tutaj 55 osób, w tym jeden luteranin. Mieszkańcy należeli do parafii w Sianowie. Z kolei w 1848 roku źródła wspominają o 133 mieszkańcach Starej Huty związanych ze świątynią w Strzepczu – wszyscy oni byli wtedy katolikami. We wsi hodowano wtedy konie, źrebaki, krowy, młode bydło, owce i świnie. W 1858 roku notowano w Starej Hucie obecność 150 mieszkańców. Wcześniej powierzchnia gruntów zajmowana przez wieś wielokrotnie się rozrosła. W 1869 roku wspomina się o 214 mieszkańcach wyznania rzymsko-katolickiego. W 1874 roku było tu 36 gospodarstw. Jedenaście lat później wieś zajmowała 515 ha powierzchni (w tym grunty orne, łąki, lasy).

W 1895 roku mieszkańcy Starej Huty nadal byli związani z parafią w Strzepczu, a miejscowe dzieci pobierały naukę w Staniszewie, w szkole katolickiej dwuklasowej. W 1905 roku we wsi mieszkało 245 osób, w 1910 były tu już 254 osoby. Historycy wspominają, że na froncie I wojny światowej zginęło w mundurach pruskich kilku mieszkańców Starej Huty. W 1921 roku mieszkało we wsi 168 osób. Funkcjonowała tu już wtedy szkoła, do której uczęszczały dzieci w wieku od 7 do 14 lat. W 1928 roku było tu już… 431 mieszkańców.

Wspomina się ponadto w źródłach, o czym nie zapomniał też wzmiankowany Dariusz Dolatowski, że w Starej Hucie urodził się Alfons Cierocki, publicysta kaszubski, który zginął w czasie wojny. W publikacji Bobrowskich przypomniano postać jego brata, Bolesława, który zmarł w bunkrze w Starej Hucie w wyniku zaczadzenia, ukrywając się przed przymusowym poborem do Wehrmachtu. Stara Huta wg wspomnianego historyka jest prawdopodobnym miejscem akcji (nie jedynym) Pomorzan Aleksandra Majkowskiego. Wzmiankował jeszcze ten sam autor m.in., że w latach 60. nastąpiła elektryfikacja wsi.

Podsumowując, w przebadanych przez historyków najstarszych dostępnych źródłach nie znajdziemy zbyt wielu informacji na temat Starej Huty. Posiadamy jedynie skromne dane statystyczne, nazwiska niektórych dawnych gospodarzy, zaś o życiu mieszkańców miejscowości sprzed wieków możemy wnioskować z książek np. na temat pańszczyzny za czasów Rzeczypospolitej czy życia chłopów pod panowaniem pruskim czy wcześniej krzyżackim.

Najdawniejsza historia

Jeśli chodzi o najdawniejszą historię wsi, jako pewnik możemy przyjąć, że w obrębie miejscowości lub w jej najbliższych okolicach istniały jakieś piece – gdzie konkretnie i w jakim czasie powstały, tego dotąd nie ustalono, ponieważ w Starej Hucie nie były prowadzone żadne badania archeologiczne (bynajmniej nic o tym nie wiadomo). Nie wiemy, czy w miejscowości znajdowała się huta szkła albo stali czy jedynie huta pomocnicza, wytwarzająca dla huty „głównej” produkty niezbędne do wyrobu tych cennych przed wiekami materiałów.

Z pewnością na terenie środkowych Kaszub istniały w latach 1300-1450 huty szkła, jak ustalił w 1968 r. Andrzej Wyrobisz, ważny badacz historii szkła w Polsce. Były to obiekty wówczas wyjątkowe na Pomorzu, bo podobne znajdowały się najbliżej pod Poznaniem oraz na północ od Krakowa. Tak więc ponad połowa ówczesnych hut szkła na terenie współczesnej Polski [sic!] znajdowała się na terenie współczesnych Kaszub środkowych, zaś jedna z nich może nawet w Starej Hucie (obecnie w gminie Kartuzy) lub w najbliższym jej sąsiedztwie.

Sytuacja zmieniła się w kolejnym 150-leciu, w latach 1450-1600. Doszło w tym czasie do redukcji hut szkła na Pomorzu, zaś na południe od Warszawy, zwłaszcza pomiędzy Częstochową a Lublinem, lecz także bardziej na południe od tych miast, powstało kilkadziesiąt nowych hut szkła. Spoglądamy tutaj oczywiście na mapę współczesnej Polski. W kolejnym pięćdziesięcioleciu doszło do renesansu pomorskich hut szkła, lecz powstały one wg Wyrobisza w innych miejscach niż pierwotne, przy czym nadal i nieprzerwanie działała jedna huta szkła, która powstała jeszcze być może w XIV wieku – niestety badacz nie wzmiankuje, o którą konkretnie hutę chodzi, z mapy jednak wynika, że znajdowała się ona na terenie współczesnych środkowych Kaszub, niewykluczone że w interesującej nas Starej Hucie lub jej okolicach.

Wspomniana długo funkcjonująca huta szkła „zniknęła” z mapy szklarstwa na terenie współczesnej Rzeczypospolitej jeszcze w XVII lub już w XVIII stuleciu, zaś na Pomorzu nadal funkcjonowały trzy inne, w tym – jak się zdaje – dwie nowe. W tamtym okresie nadal zdecydowana większość hut szkła znajdowała się na południu współczesnej Polski, poniżej Warszawy – na terenach od współczesnej granicy z Niemcami aż do współczesnej granicy z Ukrainą.

Przeprowadzenia badań archeologicznych wymagałoby ustalenie, jak huty wybudowane w interesującej nas Starej Hucie lub jej okolicach wyglądały, na jakiej konkretnie zasadzie działały oraz jaką pełniły rolę w miejscowej gospodarce – czy były to huty jamowe czy naziemne dymarki (zresztą na przestrzeni lat mogło to ulec zmianie), czy były to samodzielne huty szkła lub jednak stali, czy też pełniły rolę pomocniczą względem innej huty umiejscowionej gdzieś niedaleko (do ostatniej wersji skłaniają się historycy i onomastycy, choć nie wiadomo na jakiej podstawie). Niektórzy badacze podają, że wytwarzano tutaj „jedynie” węgiel drzewny, popiół drzewny oraz smołę. Np. węgiel drzewny był produktem spalania drewna, który mógł następnie służyć np. w hucie szkła lub stali do osiągnięcia niezbędnej temperatury w piecu hutniczym.

W tekście Jana Kostucha czytamy np., co było elementem lokalnej pamięci w 1945 roku: „Pozatem wypalali oni tutaj w miejscowości dzisiejszej Starejhuty drzewo na węgiel i popiół, które to produkty służyły do wyrobu szkła i stali”. Dalej: „Ostatecznie zwrócono się w kierunku przygotowania zrębów leśnych pod ziemię uprawną” – stwierdza Kostuch, a wiemy z opracowania Wyrobisza, że np. szklarstwa na terenie środkowych Kaszub zaniechano w połowie XVII wieku. W drugiej połowie XVIII wieku najbliższa huta szkła znajdowała się – jak to wynika z mapy – pewnie ponad 100 km dalej na południe od Starej Huty.

Edmund Szczesiak w książce z 2017 r. pt. Drogą do nieba. Śladami Remusa, opisał swoją wędrówkę z Wejherowa do Kościerzyny znaną trasą pielgrzymkową. Obiektem jego zainteresowania stały się mijane po drodze miejscowości, m.in. Nowa Huta, wieś sąsiednia. Jak zauważał Szczesiak, w 1664 roku funkcjonowała tam, pod egidą Andreasa Christiana, kupca gdańskiego, huta szkła. „Huty powstawały w głębokich lasach, gdyż uzyskanie wysokich temperatur do wypalania szkła czy żelaza wymagało ogromnych ilości drewna i to dobrej jakości.

Gdy już ogołocono z drzew całą okolicę, hutę zamykano i przenoszono gdzie indziej, a wykarczowane polany wykorzystywano na cele rolnicze”. Autor dalej przypuszczał, czego nie możemy być jednak do końca pewni: „Najpierw powstała w tym rejonie Stara Huta (nazywana także Miłoszewską), a po doszczętnym ogołoceniu tego terenu przeniesiono się do nieodległego miejsca, które nazywano Nową Hutą (określaną również jako Mirachowska)”.

Zapomniana opowieść

Józef Skrzypkowski ze Starej Huty zapamiętał wartą odnotowania opowieść przekazaną mu przez swojego tatę Juliusza, który wcześniej usłyszał ją z kolei od swojego ojca. Dotyczy ona czasów pańszczyzny na tym terenie w okresie istnienia tutaj Rzeczypospolitej – jeszcze przed zaborami i oczywiście uwłaszczeniem chłopów. Jest to z pewnością jedyna znana tego rodzaju opowieść dotycząca okolic Starej Huty, traktująca o tak odległych czasach. Mówi Józef Skrzypkowski:

„To się działo nad rzeką Łebą, na polach pomiędzy Starą Hutą a Nową Hutą, jak się jedzie na Miłoszewo. Pracowali tam okoliczni chłopi, którzy byli bici przez jakiegoś nadzorcę czy też samego pana z dworu w Mirachowie. Pewnego dnia jeden z tych chłopów nie wytrzymał, ponieważ kolejny raz człowiek ten pobił jego żonę i dzieci. Chwycił za kosę i obciął mu głowę, gdy pastwił się nad tymi ludźmi, siedząc na koniu. Następnie przestraszone zwierzę pogalopowało w stronę dworu, głowa zaś pozostała na ziemi”.

Być może ważną informacją dla współczesnych mieszkańców Starej Huty będzie fakt, że z powodzeniem mogą szukać śladów po swoich przodkach w starych dokumentach parafii Sianowo oraz Strzepcz. Np. w Archiwum Państwowym w Gdańsku zachowała się księga chrztów parafii Strzepcz z lat 1713-1745. W Archiwum Diecezjalnym w Pelplinie można znaleźć z kolei ze Strzepcza księgę chrztów od roku 1810, księgi ślubów i zgonów od roku 1846.

W kolejnych latach zapisów dokonywano także w Mirachowie w księdze starostwa. Indeksy dostępne są w Internecie na stronie Pomorskiego Towarzystwa Genealogicznego. Księgi powojenne w formie elektronicznej nie są jeszcze udostępnianie.

Warto dodać, w kontekście XIX-wiecznej historii wsi, że w Kaszubskim Parku Etnograficznym im. Teodory i Izydora Gulgowskich we Wdzydzach znajduje się obiekt związany z historią Starej Huty. To chałupa szachulcowa rodziny Miotków, pozyskana w 1997 roku od Jana Gerarda Miotka, prawnuka budowniczego, Jana Miotka, który żył w latach 1857-1947. W muzeum została ona przystosowana do funkcji budynku gastronomicznego (oznaczona jako karczma „Wygoda” usytuowana jest w centralnej części muzeum). Zachowano w tym obiekcie oryginalną strukturę ścian zewnętrznych, konstrukcję dachu, belki stropowe oraz formę okien i drzwi zewnętrznych. Dostawiono dobudówkę w formie werandy dla gości, dobudowano również zaplecze gospodarcze.

Warto też wiedzieć, że w 2008 r. ze Starej Huty przeniesiono do tego samego muzeum stodołę konstrukcji szkieletowej (jest ona obecnie częścią zagrody z Garcza w sektorze Kaszub środkowych), zaś w 2012 r. kamienną kuźnię rodziny Królów, która czeka jeszcze na odtworzenie – jej wyposażenie można zobaczyć w jednym z budynków zagrody ze Skorzewa. Zainteresowanych odsyłamy do publikacji Tadeusza Sadkowskiego pt. Katalog tradycyjnego budownictwa w Muzeum – Kaszubskim Parku Etnograficznym we Wdzydzach.

Odnotować trzeba, że prawdopodobnie ze Starej Huty w gminie Kartuzy pochodzi ważny XIX-wieczny eksponat przechowywany i eksponowany na wystawie stałej w Muzeum Kaszubskim im. F. Tredera w Kartuzach – jest to półkoszek, czyli wóz konny wyłożony plecionką z wikliny w kształcie dwóch połówek kosza.

Z kronik szkolnych

Należy jeszcze dodać, że szkoła w Starej Hucie została utworzona jeszcze w XIX wieku, w roku 1896, o czym historycy dotąd nie pisali. Budynek szkolny został zaś wybudowany cztery lata później. Garść informacji na ten temat podaje Kostuch na kartach szkolnej kroniki. Przywołuje też m.in. nazwiska dawnych kierowników i nauczycieli placówki.

Wiadomo, że w szkole w Starej Hucie za kadencji nauczyciela Borcherta (niestety nie znamy jego imienia, możemy jednak przypuszczać, że był narodowości niemieckiej), podobnie jak w wielu innych szkołach na Kaszubach, odbył się na początku XX wieku, w roku 1906 lub 1907, strajk niektórych dzieci i ich rodziców przeciwko germanizacji, w czasie którego postulowano m.in. umożliwienie nauczania religii w ojczystym języku. Dzieci w czasie strajków, za aprobatą swoich rodziców, odmawiały pobierania nauki religii w języku niemieckim. Był to akt wielkiej odwagi, ponieważ konsekwencje strajku były niemożliwe do przewidzenia.

Nie są na razie znane żadne dokumenty na ten temat, bo najstarsza kronika szkoły w Starej Hucie nie zachowała się lub pozostaje w nieznanych rękach. Być może jakieś ślady wspomnianego strajku szkolnej w Starej Hucie odnajdziemy w archiwach niemieckich. Odwołując się do opracowania pt. Strajki szkolne na Kaszubach w latach 1906-1907 (pod red. Bogusława Brezy i Kazimierza Kleiny, Gdynia-Pelplin-Wejherowo 2022 r.), warto przytoczyć relację Juliusza Cierockiego, krawca ze Strzepcza, który wychował się we wsi Stążki i był uczniem szkoły w Starej Hucie. Wspominał on jako ponad 80-letni senior:

„(…) Nauka odbywała się w języku niemieckim. Jednakże kazania w kościele wygłaszano w języku polskim. Również w ojczystym języku przeprowadzano przygotowania dzieci do sakramentów św. Umiejętność czytania w języku polskim zawdzięczam memu stryjowi Józefowi Cierockiemu (emerytowany nauczyciel posiadający elementarz polski). Z patriotycznej postawy stryja podobną korzyść wyniosło moje rodzeństwo, jak i dzieci sąsiadów. Wspomniany nauczyciel pobudzony artykułem bodajże z <> (że dzieci polskie mają moralne prawo do nauki religii w ojczystym języku) wraz z rodzicami zobowiązał nas do odpowiadania na lekcjach religii wyłącznie w języku polskim. Za taką postawę wszystkim strajkującym (czwartą część ogółu uczniów), prócz kar doraźnych, obowiązkowy okres nauki w szkole podstawowej przedłużono o pół roku. Za udział w strajku szkolnym w kilkanaście lat później otrzymałem dyplom Związku Uczestników Strajku Szkolnego na Pomorzu (…) oraz Brązowy Krzyż Zasługi”.

Placówka w Starej Hucie w latach 1896-1920 była jedną z wielu tzw. szkół pruskich na terenie niemieckiego zaboru. Nauczanie odbywało się w języku niemieckim, dzieci kaszubskie były poddawane – stwierdzając najogólniej – agresywnej germanizacji. Urodzony w 1902 r. w Mirachowie Aleksander Labuda, ważna postać ruchu kaszubskiego zwłaszcza w XX-leciu międzywojennym, tak wspominał po latach swoją szkołę, po sąsiedzku ze Starą Hutą, wspominając też jej – jak zdawał się twierdzić – zalety:

„Programy ówczesnych szkół nie były wprawdzie tak obszerne i bujne jak dzisiejsze, ale za to realne i praktyczne. Ówczesna szkoła wychowywała młodzież zgodnie z wychowaniem domu rodzinnego i kościołem: nauka religii w szkole ludowej odbywała się planowo i regularnie – 4 godziny tygodniowo. Każde dziecko kaszubskie w wieku szkolnym było trójjęzycznym; w domu mówiliśmy po kaszubsku, w szkole – po niemiecku, a w kościele na nauce przygotowawczej do Komunii Świętej – po polsku. (…) Nauczyciel (…) zapalał w nas miłość i uszanowanie mowy ojczystej (oczywiście niemieckiej)”. (Zob. J. Drzeżdżon, Współczesna literatura kaszubska 1945-1980, Warszawa 1986).

Na froncie I wojny światowej w armii pruskiej ginęli także mieszkańcy Starej Huty. Część nazwisk ofiar była już znana, kilka udało się ustalić dopiero na podstawie dokładniejszej penetracji dostępnych na ten temat źródeł, tzn. list poległych i rannych dostępnych w Internecie w postaci zdigitalizowanej i zindeksowanej. Jak się zdaje, wśród ofiar tej wojny ze Starej Huty byli zarówno rodzimi mieszkańcy, jak i osadnicy niemieccy, których potomkowie już dawno stąd wyjechali. Listę publikujemy w części końcowej książki.

Mieszkańcy

Warto odnieść się jeszcze do informacji podanej np. przez Dolatowskiego, jakoby Stara Huta w parafii Strzepcz miała być jednym z miejsc akcji powieści pt. Pomorzanie Aleksandra Majkowskiego. Tak wzmiankował wcześniej Augustyn Klemens Hirsz w swojej Kronice życia i twórczości Aleksandra Majkowskiego, nie przesądzając jednak, o którą konkretnie Starą Hutę chodzi: „Akcja toczy się w Starej Hucie, kaszubskiej wsi powiatu kartuskiego”.

Dalej zaś autor ten dodawał, że „W dworku w Starej Hucie u szlachcica Tomasza Żółkowskiego bawią ks. Gustaw Zabłocki” i inne książkowe postaci. Na podstawie nawet pobieżnej analizy fragmentów trzech rozdziałów tej powieści (pt. W Starej Hucie, Wieczerza w Starej Hucie oraz Pożegnanie) można stwierdzić z pełnym przekonaniem, że na kartach Pomorzan nie uwiecznił Majkowski Starej Huty w gminie Kartuzy, lecz posłużył się po prostu nazwą wsi (tylko w powiecie kartuskim są dwie Stare Huty, w skali kraju jest kilkadziesiąt miejscowości o tej nazwie).

Po pierwsze, nie było nigdy w interesującej nas Starej Hucie dworu, po drugie nie ma tutaj też jeziora. Narysowany przez Majkowskiego krajobraz powieściowej Starej Huty też nie przystaje do rzeczywistych realiów wsi. Pisał np. Majkowski: „Z altany powiały chusteczki i życzenia dobrej drogi, kiedy młodzi wędrowcy zszedłszy z wyżyny zniżali się ku dolinie Raduni” czy też „To powinien pan zobaczyć. Ostrów ma kilka hektarów wielkości i do połowy zarośnięty leszczyną, ponad brzegiem zaś duży płat pełen dzikich róż”. Wzmiankowane przez Majkowskiego rzeczywiste miejsca znajdują się w zupełnie innej części Kaszub.

W Starej Hucie w okresie XX-lecia międzywojennego nie było żadnego przedstawiciela ludności niemieckiej. Także i w latach wcześniejszych dominowali we wsi Kaszubi, Polacy. Jan Kostuch stwierdzał: „Należy jeszcze dodać, iż do roku 1870 nie było w tutejszej wiosce człowieka, który by umiał po niemiecku. Ludność tutejsza nie mogła się porozumieć z urzędnikami niemieckimi, którzy nie umieli po polsku. W tym czasie sprowadziła się tutaj jakby na wybawienie ludności z trudnego położenia pewna kobieta, Henryjeta Meyna z domu Neubauer. Była ona z urodzenia luterką. Tutaj przybyła już jako katoliczka. Ta kobieta służyła tutejszej ludności jako tłomacz w rozmowie z władzami niemieckimi”. Wg archiwalnej księgi parafii Strzepcz kobieta ta zmarła w 1904 roku w wieku 84 lat.

Pisząc o Kaszubach z początku XX wieku trzeba pamiętać, że w 1910 roku w powiecie kartuskim było blisko 70 tys. mieszkańców, zaś ponad 20 procent stanowili Niemcy w większości zamieszkali na terenach wiejskich. Nigdzie na Pomorzu nie było wówczas tak niewielu Niemców jak właśnie w kartuskiem. Jedenaście lat później, już w wolnej Polsce, sytuacja w powiecie przedstawiała się nieco inaczej.

Na blisko 65 tys. mieszkańców było niecałe 8 procent Niemców, zdecydowana większość z nich nadal mieszkała na wsiach. W 1931 roku wśród blisko 70 tys. mieszkańców powiatu było 6,5 procent Niemców – byli to właściciele dużych gospodarstw, mieszkańcy Kartuz i posiadacze ziemscy. Pisała o tym np. Barbara Kąkol. (Zob. Liczba i rozmieszczenie ludności niemieckiej w powiecie kartuskim w okresie międzywojennym oraz działania mniejszości niemieckiej w obronie swej pozycji [w]: „Nasze Pomorze”. Rocznik Muzeum Zachodnio-Kaszubskiego w Bytowie, 2005 r.).

Ogromny wpływ na losy niektórych mieszkańców Starej Huty miała prowadzona w latach 20. i 30. XX wieku inwestycja budowy portu morskiego w Gdyni, jak również budowy samego miasta – budynków i infrastruktury. Ci, którzy wyjechali do pracy do Gdyni, tam zamieszkali i nigdy już do Starej Huty nie wrócili. Byli to przede wszystkim młodzi ludzie, którzy w emigracji widzieli szansę na rozwój.

Warto też wspomnieć, że w okresie II wojny światowej mieszkańcy Starej Huty, podobnie jak inni Kaszubi, byli wpisywani pod groźbą prześladowań czy utraty życia na niemiecką listę narodowościową, zazwyczaj do grupy trzeciej, potem zaś wbrew swojej woli walczyli jako tzw. „mięso armatnie” w armii niemieckiej. Niektórzy zginęli, inni szczęśliwie wrócili do domu i przez resztę życia milczeli na temat tego, co ich spotkało na froncie – możemy się jedynie domyślać, do czego byli zmuszeni, żeby przeżyć. Tuż po wojnie, pozbawieni polskiego obywatelstwa, musieli – wraz z żonami – przechodzić poniżającą procedurę weryfikacji narodowościowej, tzn. byli zobowiązani udowadniać przed nowym okupantem sowieckim, że jako Kaszubi są Polakami i nie działali na szkodę państwa w czasie wojny.

Jan Kostuch zapisał w kronice:

„Ludność tutejsza bardzo dużo ucierpiała w czasie okupacji niemieckiej 1939-1945 tak pod względem duchowym, jak i materialnym. Władze niemieckie zmuszały miejscowych mieszkańców do zmiany narodowości. Napotkały jednak na opór. Wobec czego dużo gospodarzy zostało wywłaszczonych ze swych własności i wywiezionych wraz z rodzinami do lagru koncentracyjnego w Potulicach koło Bydgoszczy. Na ich miejsce sprowadzano osadników z Besarabii, którzy gospodarstwa ich doprowadzili do ruiny. Zabudowania zniszczone, obszarpane, ziemia wyjałowiona, inwentarz żywy i martwy zniszczony, stodoły i spiżarnie puste. W takim stanie zastali swe posiadłości gospodarze wracający z lagru koncentracyjnego w marcu 1945 r.”.

Marsz Śmierci

Przez Strzepcz, a więc niedaleko Starej Huty, przechodzili zimą 1945 r. w tzw. Marszu Śmierci niewolnicy ewakuowani przez Niemców z KL Stutthof. W tym brutalnym pochodzie więźniowie byli pędzeni na mrozie ubrani jedynie w cienkie pasiaki, w nieodpowiednim obuwiu (lub na boso). Niektórzy z nich, skrajnie wycieńczeni, przechodzili obok swoich rodzinnych gospodarstw – w razie próby ucieczki byli zabijani na miejscu, podobnie ci, którzy nie mieli siły iść dalej. Wspominał w 2014 roku Anzelm Dampc, mieszkaniec Gdyni, urodzony w 1937 roku w Nowej Hucie, gdzie spędził okres dzieciństwa:

„Mieszkańcy okolicznych wiosek dokarmiali idących nieopodal więźniów. Kobiety gotowały zupy i piekły chleb. (…) Następnie jedzenie było dowożone w konie do Strzepcza, do kościoła. (…) Były wielkie trudności z karmieniem tych wygłodniałych ludzi. Tym zajmowali się wachmani, żeby nie dopuścić do stratowania więźniów oraz ucieczek w czasie posiłku. W trakcie przemarszu więźniowie byli dokarmiani chlebem. Innej możliwości jak rzucenie go na ziemię nie było. Zgłodniali ludzie rzucali się na chleb jak zgłodniała wataha wilków”. (Anzelm Dampc, Moje wspomnienia, Gdynia 2014. Kopia maszynopisu w posiadaniu autorów tej publikacji).

Wczesną wiosną 1945 r. przez Starą Hutę (dokładniej zaś: drogą Staniszewo-Strzepcz) przejeżdżali zgrupowani w kolumny Niemcy i autochtoni uciekający z Prus Wschodnich w obawie przez przemocą ze strony napierających czerwonoarmistów. Dampc wspominał, co widział na własne oczy jako dziecko w sąsiedniej Nowej Hucie: „(…) wozy okryte były brezentem (celtem) w kształcie półokręgu. Wyglądem przypominały tabory cygańskie. W wozach znajdowały się rodziny wraz z małymi dziećmi oraz zniedołężniałe osoby starsze. Byli przykryci pierzynami, lecz i tak było im bardzo zimno, na tyle, że ludzie w sile wieku wysiadali z wozów i szli na piechotę. Nasze tereny w tym czasie musiały być bardzo zimne, ponieważ ludzie decydowali się na pozostawienie mieszkańcom naszej wsi swoich dzieci (dwóch chłopców) i ludzi starszych (dwie kobiety)”.

Bolesny i przemilczany epizod w historii Starej Huty stanowi wejście do wsi żołnierzy Armii Czerwonej – Rosjan i przedstawicieli innych narodowości. Wspominał Anzelm Dampc: „(…) ojciec zmuszony był do przeprowadzenia Rosjan w ciemny wieczór do Starej Huty. Pamiętam, że wraz z matką płakaliśmy, obawialiśmy się, że już do domu nie wróci. Nie znaliśmy języka rosyjskiego, więc nie byliśmy w stanie się porozumieć i dowiedzieć, dlaczego zabierają ojca. Rozłąka jednak nie trwała długo, była to kwestia jednej lub dwóch godzin”. Stara Huta jest miejscowością położoną nieco na uboczu, lecz mimo to trudno sobie wyobrazić, że także i tutaj (jak w wielu innych miejscowościach na Kaszubach i w całej Polsce) nie dochodziło do aktów barbarzyństwa i przemocy.

Dampc pisał o sąsiedniej Nowej Hucie, wyraźnie nie chcąc wchodzić w szczegóły nawet po blisko 70 latach od tamtych wydarzeń:

"Po wycofaniu się Niemców z naszej wioski weszli Rosjanie. Zastali nas w wolnostojącej piwnicy na modlitwie (u mojej babci Marty, matki ojca). Wejście do wioski odbyło się przy kilku wystrzałach na wiwat. Krążyły pogłoski, że pierwszy front w dużej części składał się z ludzi zwolnionych z więzień. Ludzi tych cechował brak jakiejkolwiek kultury. Wejście do mieszkań zaczynało się od jego plądrowania. Zawartość szuflad wysypywali na środek pokoju. Zbierali wszystko, co wpadło im w oczy. (…) Żołnierze sowieccy bardzo często posuwali się do gwałcenia kobiet”.

Najstarsza seniorka w gminie Kartuzy

Dodać jeszcze należy, że powojenne artefakty związane z historią wsi są przechowywane w miejscowej szkole podstawowej, w której swego czasu zorganizowano nawet izbę lokalnej pamięci. Niestety nie zachowały się tam dokumenty czy artefakty przedwojenne – jak już wspomniano, nic nie wiadomo na temat losów starej, być może jeszcze XIX-wiecznej kroniki szkolnej, która stanowiłaby bezcenne źródło wiedzy na temat Starej Huty.

Podobne kroniki były spisywane np. w Sianowie, Staniszewie i Nowej Hucie, najpierw w języku niemieckim, od roku 1920 w języku polskim. Te kroniki zachowały się do dzisiaj. Jeśli chodzi o jeszcze nowszą historię Starej Huty, wiele cennych informacji na temat wsi i jej mieszkańców znajduje się w publikowanej tutaj we fragmentach kronice szkolnej.

W latach PRL sceny z życia mieszkańców Starej Huty dokumentował Jan Skrzypkowski, syn Juliusza. Po wojnie był mieszkańcem Nowej Huty. „Przywiózł ze sobą radio, które było pierwszym radiem w naszej wiosce” – pisał Dampc. Skrzypkowski posiadał ponadto aparat fotograficzny, co było wówczas rzadkością. To on jest autorem powojennych zdjęć ukazujących np. uczniów miejscowej szkoły. Anzelm Dampc pisał:

„Wujek był człowiekiem bardzo pracowitym, posiadającym całą gamę różnych zainteresowań. Jedną z jego pasji było robienie i wywoływanie zdjęć. Zdjęcia wykonywał nie tylko na swoim terenie zamieszkania, wyjeżdżał również w teren na odległość do 20 km. Jeździł na rowerze, a później na motorowerze. (…) Największym osiągnięciem z mojego punktu widzenia było zbudowanie na przepływającej strudze tamy oraz uruchomienie małej siłowni, z której czerpał prąd. Z nadmiaru prądu korzystał również sklep, szkoła oraz najbliżej mieszkający odbiorca prądu pan Formela. (…) Wujek był bardzo zdolnym człowiekiem i racjonalizatorem, który całe swoje długie życie zaangażowany był we wprowadzenie swoich pomysłów w życie”.

W innym miejscu wspominał, wzbogacając swoje wspomnienie o wątki kulturowe dotyczące lokalnej społeczności:

„Przed wojną, w czasie okupacji oraz po wojnie tradycją był śpiew. Ludzie (…) śpiewali polskie piosenki, jak i niemieckie. (…) Były to czasy, kiedy żadne wesele nie obyło się bez śpiewu. Pamiętam jak przebywaliśmy na różnych uroczystościach u Skrzypkowskich w Nowej Hucie (u cioci Moniki i wujka Jana), ojciec wraz ze swoim kolegą Naczkiem byli proszeni o zaśpiewanie w duecie piosenek polskich oraz niemieckich. Śpiewali bardzo ładnie, na dwa głosy”.

Stara Huta, o czym warto pamiętać, mogła się też pochwalić najstarszą seniorką, jaka kiedykolwiek mieszkała w gminie Kartuzy. Marta Meyer z d. Miotk urodziła się 18 czerwca 1918 r. w Starej Hucie, zmarła natomiast – również w Starej Hucie – 6 października 2023 r. w wieku 105 lat. Rok wcześniej pochwaliła się Burmistrzowi Kartuz nadal posiadanym bucikiem z okresu swojego dzieciństwa. Ten bucik to niewątpliwie jeden z najstarszych istniejących artefaktów związanych z historią wsi.

Wg zachowanego w jednym z archiwów rejestru mieszkańców Starej Huty z lat 1978-1979, w miejscowości mieszkały wówczas rodziny o następujących nazwiskach: Meyer, Mejer, Sikora, Brilla, Miotk, Mański, Król, Labuda, Cierocki, Formela, Steinke, Szczypior, Stencel, Klinkosz, Deyk, Nastały, Richert, Dampc, Skrzypkowski, Stenka, Klawikowski, Rozwadowski, Kuchta, Mazur, Neumann, Kierznikowicz, Kostuch, Klawikowski. Najwięcej było w Starej Hucie Sikorów, Miotków, Meyerów i Nastałych. Spośród tych zdecydowanie najwięcej było – tak też jest do dzisiaj – Sikorów.

Tekst niniejszy stanowi nieco zmieniony fragment książki na temat Starej Huty w gminie Kartuzy, wydanej w 2024 r. Książkę można wypożyczyć w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej im. J. Żurakowskiego w Kartuzach.

Kolejne fragmenty tej publikacji będziemy publikowali co tydzień.

(Piotr Smoliński, Agnieszka Sikora-Smolińska)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(2)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%