Zamknij

Historia Starej Huty. Co skrywa stara kronika szkolna?

13:45, 01.09.2024 Piotr Smoliński, Agnieszka Sikora-Smolińska Aktualizacja: 14:12, 01.09.2024
Skomentuj Dzieci ze Starej Huty z nauczycielem Bernardem de Szelezińskim. Fotografia z 1910 roku. Dzieci ze Starej Huty z nauczycielem Bernardem de Szelezińskim. Fotografia z 1910 roku.

Kronika Szkoły Podstawowej w Starej Hucie została spisana w poniemieckim notatniku z napisem „Kachbuch” przeznaczonym do notowania przepisów kucharskich. Jan Kostuch, założyciel kroniki i pierwszy kronikarz, na pierwszych kartach (de facto zaś ostatnich, ponieważ rozpoczął zapisywanie notesu od jego końca) zapisał tekst pt. Jak powstała wioska Starahuta.

Przyjrzyjmy się fragmentowi tekstu z 1945 roku, napisanego przez wówczas 33-letniego nauczyciela i kierownika miejscowej szkoły podstawowej, którą objął we władanie w trudnym historycznym momencie, tuż po ucieczce z tych terenów Niemców i przejściu okrutnych „żołnierzy” Armii Czerwonej.

Szczególną uwagę zwraca krótkie podsumowanie znajdujące się na końcu tekstu Kostucha (w niniejszej publikacji na początku), w którym autor stwierdza, że „Materiał powyższy zebrano w roku 1945, od 1 października do 1 listopada, na podstawie wywiadów u miejscowej ludności”, zaś dalej wspominał m.in. o swoich „mozolnych dochodzeniach”. Wnioskując z daty zapisu, tekst na temat początków i rozwoju wsi utrwalił w kronice niezwłocznie po zakończeniu pracy „w terenie”, bo już 3 listopada 1945 r.

Nie sposób dzisiaj ustalić, w jaki dokładnie sposób Jan Kostuch doszedł do spisanych przez siebie ustaleń i jak traktował np. rozbieżności, które zapewne pojawiały się „u miejscowej ludności”. Z zawartej przez niego krótkiej informacji można wywnioskować, że wypracowany tekst jest efektem rozmowy nie z jednym konkretnym człowiekiem, lecz z wieloma mieszkańcami. Jak sam twierdzi „wiele spraw trzeba było zdobywać drogą bardzo mozolnych dochodzeń”. Kostuch daje nam tym samym do zrozumienia, że spisał to, co usłyszał i że stworzony w ten sposób tekst jest efektem sporego wysiłku.

Wędrówka od chaty do chaty

Nasuwa się myśl być może oczywista, lecz ważna, świadcząca na korzyść samego autora – pomimo trudności, z którymi się wówczas zmagał jako kierownik szkoły i jedyny nauczyciel w placówce, wzbudził w sobie samym ciekawość miejsca, do którego po wojnie zaniósł go wiatr historii, choć nie było to daleko od krainy dzieciństwa.

Dlaczego Kostuch postanowił jesienią wędrować „od chaty do chaty” w poszukiwaniu informacji o początkach wsi i jej dalszym rozwoju? Może dlatego, że niewiele informacji o Starej Hucie odnalazł w książkach, może zaś z innego powodu. Co ważne, tak wędrując, poznawał środowisko, w którym jako nauczyciel miał pełnić ważną rolę, odwiedzał domy rodzinne swoich uczniów.

Jan Kostuch zdawał się mieć świadomość znaczenia swojej roli jako nauczyciela we wsi. W jego zapisie kronikarskim zwraca uwagę np. fragment dotyczący następujących po sobie kierowników szkoły w Starej Hucie od początku powstania placówki. Kostuch cofa się do roku 1896 i podaje imię i nazwisko pierwszego pedagoga, Brunona Kuzikowskiego, następnie pewną ręką notuje kolejne dokładne daty obejmowania szkoły przez kierowników, czyli ważne w lokalnym środowisku postaci. Jaki jeszcze wniosek możemy tutaj wysnuć? Taki na przykład, że mógł Kostuch dysponować jakąś dawną kroniką szkolną.

Tekst Jana Kostucha Jak powstała wioska Starahuta to w jakiś sposób uogólniony (jaki – to wiadomo było tylko Kostuchowi) zapis miejscowego przekazu ludowego, dzisiaj już zatartego. Zasługą Kostucha jest niewątpliwie to, że w porę ten przekaz utrwalił. Jego tekst w pierwszej swojej części ma charakter podania czy nawet legendy, bo przecież opowieść o trzech braciach Sikorach przypomina nam dobrze znaną ze szkoły „bajkę” o Lechu, Czechu i Rusie.

Tak więc zapisków kronikarza na temat początków wsi nie należy traktować jako źródła historycznego. Trzeba jednak zauważyć, że w dalszej części tekstu, wykraczającej poza opowieść o trzech braciach, zgadzają się ze stanem faktycznym nazwiska, przydomki, miejscowa topografia. To, co tutaj zapisano, a co powiedzieli miejscowi ludzie w 1945 roku, może być jak najbardziej prawdą. Brak jednak źródeł, aby dokonać weryfikacji co do szczegółów.

Popularne nazwisko

Zatrzymajmy się na chwilę przy wspomnianym już nazwisku Sikora, popularnym na Kaszubach, także w Starej Hucie. Choć może stanowi to ciekawostkę, wg informacji zawartych w Internetowym Słowniku Nazwisk w Polsce, tworzonym przez Instytut Języka Polskiego Polskiej Akademii Nauk, nazwisko Sikora (pod wpływem pisowni niemieckiej także „Sikorra”, „Sykora”) należy do jednych z popularniejszych w naszym kraju (w rankingu popularności jest na 40. miejscu), posługuje się nim ponad 40 tys. osób.

Co ciekawe, zdecydowanie najwięcej Sikorów mieszka w województwie śląskim, w pomorskim trzykrotnie mniej – „tylko” ponad 2700 osób. Sikorów więcej jest także w powiecie wejherowskim (blisko 600) niż kartuskim (ponad 400). Etymologia nazwiska Sikora jest niezbyt skomplikowana, pochodzi od wyrazu pospolitego oznaczającego popularnego ptaka z rodziny wróblowatych.

Powojennej historii szkoły i wsi została poświęcona druga część niniejszej publikacji. Czytelnik może zapoznać się tutaj z obszernymi fragmentami kroniki szkolnej, w której zapiski prowadzono w latach 1945-1975 – ręką Jana Kostucha, następnie Mariana Kowalkowskiego, później ponownie Jana Kostucha, następnie Stanisława Rozwadowskiego, jego żony Heleny i kolejnych nauczycielek związanych ze szkołą. Przy czym trzeba stwierdzić, że najciekawsze informacje pozostawił w kronice oprócz Kostucha Rozwadowski, któremu zawdzięczamy wiele ciekawostek związanych z historią miejscowości. Szkoła w Starej Hucie pod batutą Rozwadowskiego – jak wynika z zapisów w kronice – była autentycznym centrum jednoczącym lokalną społeczność.

Rozwadowski pozostawił ciekawe zapisy np. dotyczące budowy lokalnych dróg czy elektryfikacji. To dzięki niemu dowiadujemy się współcześnie, że w miejscowości – o czym młodsi mieszkańcy już nie wiedzą – znajdowały się mogiły z okresu II wojny światowej, możemy też przeczytać jaka była historia powstania lokalnego sklepu, dowiadujemy się np. którzy konkretnie mieszkańcy szczególnie angażowali się w pracy społecznej itd. Któż by o tym wszystkim pamiętał po ponad pół wieku, gdyby nie kronikarska skrupulatność Stanisława Rozwadowskiego?

Lektura kroniki szkolnej uświadamia nam, współcześnie związanym ze Starą Hutą, że cała infrastruktura naszej wsi i jej okolic, tzn. budynki szkolne, boisko, remiza strażacka, utwardzone odcinki dróg i chodniki, szosa łącząca Starą Hutę ze Staniszewem i Strzepczem, są owocami wspólnego ogromnego wysiłku kilku pokoleń mieszkańców – naszych przodków.

Na uwagę i wyodrębnienie zasługuje co najmniej kilka fragmentów kroniki.

Tylko jedna kreda do pisania

Tak pisał Jan Kostuch o szkole w Starej Hucie w 1945 roku, tuż po tym, gdy objął kierownictwo: „Stan szkoły: klasa pusta, ściany obszarpane, szyby częściowo wybite, pomoce naukowe zniszczone zupełnie (zachowały się dwie tablice), w mieszkaniu nauczyciela zamki od drzwi rozerwane, zupełny brak kluczy do zamków, płoty szkolne w 75 proc. spalone, urządzenia wewnętrzne stajni zupełnie zniszczone, drzwi od ustępów i drewutni połamane i rozrzucone po drogach, ławki szkolne połamane i częściowo spalone. (…) Nauczyciel napotyka na poważne trudności. Nauka rozpoczyna się bez podręcznika. 20% dzieci posiada zeszyty. Nauczyciel dysponuje tylko jedną kredą do pisania na tablicy”. To przejmujący fragment dawno zapomnianej historii… A przecież tak było.

Zerknijmy na inny zapisek na kartach kroniki, jak np. ten z roku 1956. Pisał Rozwadowski: „Praca wychowawcza i dydaktyczna była ciężka. Przychodzi Polski Październik – zmiany atmosfery pozostają bez zmiany. Brak jakichkolwiek nieporozumień między szkołą i środowiskiem. Życie w szkole i w środowisku toczy się starym trybem”. Zaraz potem dodawał wymownie, co może stanowić cenne źródło dla historyków i socjologów polskiej wsi okresu PRL:

„Po raz pierwszy Komitet Rodzicielski nie urządza choinki noworocznej. Panuje ospałość”.

To niepozorny zapisek, jak wiele zaś można z niego wywnioskować.

Interesujący jest także inny fragment kroniki autorstwa Rozwadowskiego, jak choćby ten z roku 1958:

„Miesiąc wrzesień był bardzo złym miesiącem w pracy szkoły. W myśl zarządzenia władz oświatowych zostały wycofane emblematy religijne z izb lekcyjnych. Z powodu tego zapanowało niezadowolenie wśród rodziców. Doszło do przykrych scen, że matki pewnej wrześniowej niedzieli zawiesiły krzyż z powrotem na ścianie w izbie lekcyjnej. Za naruszenie przepisów zostały ukarane. Od tej chwili praca w szkole toczy się starym trybem. Jednak współpraca między domem i szkołą zostaje naruszona. Krzyż usunięto z klasy. Pomimo tych przykrych przejść, w szkole odbywa się nauka religii udzielana przez księdza proboszcza Mullera ze Strzepcza”.

Pamiętać jednak trzeba, że kierownik i nauczyciele w tej sprawie nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. A jednak także byli mieszkańcami wsi i rodzicami uczniów, jednocześnie osobami wierzącymi i praktykującymi. Możemy się jedynie domyślać, przed iloma podobnymi dylematami musieli stawać przez lata swojej pracy w komunistycznej szkole…

Szczególnie zajmujący zdaje się opis elektryfikacji wsi, także pióra Rozwadowskiego, co miało miejsce w 1960 roku, po wielu perypetiach z tym związanych, o których także możemy przeczytać na kartach kroniki. Pisał ówczesny kierownik i nauczyciel w Starej Hucie m.in.:

„Dopiero wieczorem 22 stycznia 1960 r. o godzinie 17:00 zabłysło światło. Ileż to było radości, krzyku i słychać było głosy z jednego końca wioski na drugi. Niektórzy się śmiali, inni znów chodzili ze smutną miną, bo u wszystkich nie zapaliło się to oczekiwane światło, aż dopiero na drugi dzień, ze względu na złą pracę brygady <>. Do chwili obecnej wieś żyje z wielkiej radości, że dzięki usilnej pracy i dzięki wysiłkom i samozaparciu ludzie mają radość, że nie wyobrażają sobie jak można by żyć przy lampie naftowej”.

Tutaj interesująca jest nie tylko sama faktografia podawana przez Rozwadowskiego, lecz także warstwa językowa i emocjonalna tekstu, sposób podawania przez niego informacji, ekspresja – bo przecież radość udzielała się wszystkim, nie tylko gospodarzom (przedstawicielom miejscowej inteligencji także).

Tekst pt. Jak powstała wioska Starahuta, autorstwa Jana Kostucha, kierownika miejscowej Szkoły Podstawowej, stanowiący główną część niniejszej publikacji, został zapisany na pierwszych kartach założonej przez niego powojennej kroniki szkoły 3 listopada 1945 r

Szkoła Podstawowa w Starej Hucie, niewielkiej wsi położonej w gminie Kartuzy, pomiędzy Staniszewem i Strzepczem, została założona w 1896 roku i funkcjonuje do dzisiaj.

(Objaśnienia: Starahuta, Nowahuta – daw. pisownia nazwy miejscowości Stara Huta i Nowa Huta w gminie Kartuzy. Niwa – pole, działka, grunt przeznaczony do uprawy, za czasów feudalnych jednostka podziału gruntu, obrachunkowa i ewidencyjna. Bywała utożsamiana z łanem (ok. 18 ha). Komasacja – tworzenie gospodarstw o zwartej powierzchni polegające na zamianie rozporoszonych działek jednego właściciela na grunty leżące wokół jego działki. Skopa – tutaj: danina płacona w snopach. Nauczyciel / nauczycielka kwalifikowana – posiadający / posiadająca uprawnienia do wykonywania zawodu. Tłomacz – daw. tłumacz. Fiskus – dosł. organ ściągający podatki.)

Jak powstała wioska Starahuta

Materiał powyższy zebrano w roku 1945,od 1 października do 1 listopada, na podstawie wywiadów u miejscowej ludności.

Spośród zebranego materiału wiele spraw trzeba było zdobywać drogą bardzo mozolnych dochodzeń, wiele zaś poszło w niepamięć, zaś wiele jeszcze rzeczy ciekawych z dawnej przeszłości czekają na odkrycie.

Starahuta, dnia 3 listopada 1945 r. Kostuch Jan, nauczyciel.

1. Teren tutejszy był ongiś pokryty wielkimi lasami. Jedynymi mieszkańcami były tu dzikie zwierzęta. Wśród nich nie brak było też i wilków. Lasy były tak potężne, że z Mirachowa na Stążki niełatwo było trafić. Drogę tę znali tylko dwaj mężczyźni, którzy żyli w okolicy dzisiejszego Mirachowa.

Przybyli w te okolice trzej bracia Sikorowie. Jeden osiedlił się na terenie należącym dziś do Lewina. Miejsce to nazywa się od tego czasu Szklana. Nazwa ta zachowała się jeszcze do dziś dnia wśród ogółu. Miejsce to nie jest wioską, lecz wybudowaniem należącym do Lewina w powiecie morskim na północny wschód od Starejhuty. Drugi z braci posunął się dalej i osiedlił się w miejscowości dzisiejszej Starejhuty. Pobudował tutaj trzy piece zwane hutami. Jeden na ogrodzie należącym dzisiaj do Franciszka Neumana. Drugi na ogrodzie należącym dzisiaj do Jana Sikory pierwszego*, tuż przy drodze. Obok miejsca tego stoi dziś kaplica przydrożna. Trzeci zaś na polach należących dziś do Alojzego Sikory. Trzeci brat znów udał się dalej i osiedlił się w miejscu dzisiejszej Nowejhuty i pobudował tam podobne piece (huty).

* W tym miejscu poprawił Kostuch ołówkiem na: „do Alfonsa Sikory”, jednakże nie skreślił dalszego ciągu, który wskazuje na gospodarstwo, o którym wspomniał najpierw.

2. Od tych to trzech braci wywodzą się wszyscy zamieszkujący tutejszą gromadę, jak i przyległą okolicę, Sikorowie, których bardzo często trzeba oznaczać numerami. Z tego też powodu ludność, ułatwiając sobie orientację odnośnie Sikorów, obdarzyła ich różnymi przydomkami i przezwiskami, jak: ,,Dłydzi Jignasz”, „Błerczyk”, „Łepęderk”, „Łöjk”, „Franik” itd. Bracia ci, współpracując ze sobą, wyrabiali szkło, skąd wzięła się nazwa poprzednio nazwanej miejscowości mianem Szklana.

Nazwa tutejszej wioski, Starahuta, pochodzi od hut, które sobie tutaj ci trzej bracia pobudowali*. Zrozumieć należy, że taka sama huta istniała w miejscowości Szklana. Ponieważ opodal tutejszej miejscowości, tj. w miejscowości dzisiejszej Nowejhuty, pobudowane były też huty, otrzymała tutejsza miejscowość miano Starahuta, jako że huty tutejsze pobudowano prędzej od hut w miejscowości dzisiejszej Nowejhuty. Stąd nazwa „stara huta”, „Stara Huta”, „Starahuta”, „nowa huta”, „Nowa Huta”, „Nowahuta”.

* Wcześniej  dowiadujemy się, że drugi z braci „pobudował tutaj trzy piece zwane hutami”.

3. Pozatem wypalali oni tutaj w miejscowości dzisiejszej Starejhuty drzewo na węgiel i popiół, które to produkty służyły do wyrobu szkła i stali. Obfitość drzew rozwojowi tego rodzaju przemysłu bardzo sprzyjała. Wycięto spory kawał lasu i to w granicach, w jakich pozostaje obecna gromada.

Ostatecznie zwrócono się w kierunku przygotowania zrębów leśnych pod ziemię uprawną. Skutkiem usilnej pracy człowieka powiększał się teren pól uprawnych i zajął przestrzeń wielkości, jaka przypada dzisiaj poszczególnym gospodarzom zamieszkującym wioskę.

Część, którą zajmują dzisiejsze wybudowania zwane ,,Bory”, leżące na wschód od wioski, pozostała nadal w nieużytkach. Pola uprawne wchodziły w skład własności poszczególnych osób niwami, zależnie od tego w jakim miejscu sobie ktoś nieużytki wykarczował. Toteż gospodarze mieli swoje pola uprawne w bardzo wielu miejscach. Na potwierdzenie tego służy fakt, iż pewne kawałki ziemi mają swoje nazwy. I tak: ,,Ródowa niwa” bo ją wykarczował Róda. Niwa ta leży w polach uprawnych Juliusza Cierockiego. ,,Piotrówka”, bo ją wykarczował Piotr. Niwa ta leży na polach leżących do p. Neumana. Oprócz tego są tutaj jeszcze inne nazwy niw jak ,,Brónahrê” na polach p. Władysława Miotka, ,,Babie Żebra” na polach p. Jana Nastałego, ,,Kawelki” itp.

4. Stan posiadania ziemi w niwach skończył się w 1852 r., w którym to roku została przeprowadzona tutaj komasacja. Zostały utworzone jednolite plony ziemi uprawnej, którą podzielono pomiędzy sześciu gospodarzy.

Pierwsze gospodarstwo było, gdzie obecnie mieszka Otylia Meyer, wdowa po Leonie Meyerze, drugie gdzie obecnie mieszka Jan Miotk, trzecie gdzie obecnie mieszka Ignacy Sikora ,,Dłydzi Jignasz”, czwarte gdzie obecnie mieszka rodzina Sikory Leona, piąte gdzie obecnie mieszka Leon Kierznikowicz, szóste gdzie obecnie mieszka Neuman.

5. Miernik chciał północną granicę oprzeć o mały potok zwany tu Młergłewö. Młergłewö płynie ze wschodu na zachód i wpada do rzeki Łeby. Na zachodnim zaś odcinku chciał ustalić granicą rzekę Łebę na całej przestrzeni aż do granicy południowej. Za teren ten pomiędzy obecnymi granicami gromady a potokiem Młergłewą na północy i rzeką Łebą na zachodzie mieli ci sześciu gospodarzy dać miernikowi „skopa”. Gospodarze projekt ten odrzucili, wskutek czego granica północna i zachodnia została wytyczona w tej linii, w jakiej istnieje dzisiaj*.

Granica północna nie została ściśle ustalona i jeszcze dzisiaj zdarzają się wypadki drobnych nieporozumień na tej granicy. Granica północna jest zarazem granicą powiatu kartuskiego i morskiego. Teren poza obecnymi granicami gromady aż do wyżej wspomnianych rzek został włączony do gromady Miłoszewo pow. Morski i gromady Nowahuta pow. kartuski.

* Znaczy to, że gospodarze nie zgodzili się na zwiększenie stanu posiadania i tym samym płacenie większych podatków.

6. W czasie komasacji nie zostały przydzielone do poprzednio wyszczególnionych sześciu gospodarstw dzisiejsze Bory, które zatrzymał dla siebie Fiskus. Fiskus zamierzał utrzymać Bory w stanie zalesionym, tak aby one tworzyły jedną całość z dzisiejszym lasem leoborskim (Leobór). Na Bukowej Górze (nazwa lokalna) w gromadzie Staniszewo, tuż nad południową granicą tut. gromady, gdzie mieszka obecnie Browarczyk Jan, było wówczas leśnictwo. Gospodarze ci udali się tedy z rządem niemieckim w proces, który ostatecznie wygrali.

Przyszło tedy do drugiej komasacji w r. 1864. Ponieważ Borów było drugie tyle ile już poprzednio podzielonej ziemi uprawnej, każdy z tych gospodarzy otrzymał tyle Borów, ile miał ziemi uprawnej.

Po wyprocesowaniu Borów od Fiskusa, musieli gospodarze płacić przez szereg lat od Borów podatek leśny. Przy drugiej komasacji miernik chciał znowu posunąć granicę tut. terenu w kierunku wschodnim i przyłączyć spory kawał terenu należącego obecnie do Stążek. Znowu żądał za to „skopa”. Ponieważ gospodarze się na to nie zgodzili, więc wytyczył granicę wschodnią taką, jaką jest dzisiaj.

7. Bory, leżące początkowo w nieużytkach, służyły gospodarzom za wspólne pastwisko, gdzie jeden pasterz pasał trzody całej gromady. Wzrost liczby ludności spowodował, iż gospodarstwa te zaczęto dzielić. Wyniki dzielenia odnośnych sześciu gospodarstw przedstawiają się dzisiaj następująco:

Pierwsze gospodarstwo podzielono na dwa, które dzisiaj są w posiadaniu Otylii Meyer – wieś i Teodora Meyera – wybudowania. Drugie na cztery gospodarstwa, które obecnie są w posiadaniu Jana i Wiktora Miotka – wieś, Józefa i Augustyny Miotk – Bory. Trzecie na pięć gospodarstw, które obecnie są w posiadaniu Jana pierwszego i Antoniego Sikory – wieś, Jana Sikory drugiego, Starosteckiego Władysława, Rycherta Jana – Bory. Czwarte na sześć gospodarstw, które są obecnie w posiadaniu Sikory Leona – wieś, Nastałego Jana – wybudowanie na zachód, Nastałego Józefa – Bory, Sikory Jana trzeciego – Bory, Sikory Alojzego – Bory, Sikory Józefa kołodzieja – Bory. Piąte na sześć gospodarstw, które są obecnie w posiadaniu Kierznikowicza Leona – wieś, Klawikowskiego Augustuna – wieś, Neumana Franciszka – wieś, Stenki Jana – Bory, Groty Juliusza – Bory, Skrzypkowskiego Juliusza – Bory. Szóste na trzy gospodarstwa, które obecnie posiadają: Sikora Alfons

– wieś, Juliusz Cierocki – wieś, Bernard Król – wieś.

8. W roku 1896 założono w tutejszej gromadzie pierwszą szkołę, którą urządzono w jednym końcu domu Otylii Meyer. Dotąd bowiem dzieci stąd uczęszczały do szkoły w Staniszewie, która mieściła się na wybudowaniu o 1 km od wioski przy drodze prowadzącej ze Starejhuty do Staniszewa. Obecną szkołę pobudowano w roku 1900.

Objaśnienia do powyższego fragmentu kroniki

  • 6* Bernard Szeleziński był stryjem Maksymiliana, kolejnego kierownika placówki. Urodził się w roku 1864, zmarł w 1922. Był mężem Małgorzaty z d. Miąskowskiej. Mieli dzieci: Brunona (1902-1949), Roberta (1909-1988), Otylię. Za tę informację dziękujemy Dorocie Szelezińskiej.
  • 7* Na cmentarzu w Sianowie zachował się grób Maksymiliana Szelezińskiego, który był także nauczycielem w Mirachowie. Wg archiwalnych ksiąg urodził się w 1893 r., zmarł natomiast w 1930. Był kawalerem. Urodził się w Kolanie pod Wieżycą jako syn Augustyna i Marianny z Kropidłowskich. Za tę informację dziękujemy Eugeniuszowi Pryczkowskiemu.
  • 14* Jest to późniejszy dopisek zanotowany ręką kolejnego nauczyciela kierującego szkołą, Mariana Kowalkowskiego, później wieloletniego kierownika szkoły w Prokowie.

9. Należy jeszcze dodać, iż do roku 1870 nie było w tutejszej wiosce człowieka, który by umiał po niemiecku. Ludność tutejsza nie mogła się porozumieć z urzędnikami niemieckimi, którzy nie umieli po polsku. W tym czasie sprowadziła się tutaj jakby na wybawienie ludności z trudnego położenia pewna kobieta, Henryjeta Meyna z domu Neubauer*. Była ona z urodzenia luterką. Tutaj przybyła już jako katoliczka. Ta kobieta służyła tutejszej ludności jako tłomacz w rozmowie z władzami niemieckimi.

* Wg archiwalnej księgi parafii Strzepcz, kobieta ta zmarła w 1904 roku w wieku 84 lat.

10. Ludność tutejsza bardzo dużo ucierpiała w czasie okupacji niemieckiej 1939-1945 tak pod względem duchowym, jak i materialnym. Władze niemieckie zmuszały miejscowych mieszkańców do zmiany narodowości. Napotkały jednak na opór. Wobec czego dużo gospodarzy zostało wywłaszczonych ze swych własności i wywiezionych wraz z rodzinami do lagru koncentracyjnego w Potulicach koło Bydgoszczy. Na ich miejsce sprowadzano osadników z Besarabii, którzy gospodarstwa ich doprowadzili do ruiny.

Zabudowania zniszczone, obszarpane, ziemia wyjałowiona, inwentarz żywy i martwy zniszczony, stodoły i spiżarnie puste. W takim stanie zastali swe posiadłości gospodarze wracający z lagru koncentracyjnego w marcu 1945 r.

Tekst niniejszy stanowi nieco zmieniony fragment książki na temat Starej Huty w gminie Kartuzy, wydanej w 2024 r. Książkę można wypożyczyć w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej im. J. Żurakowskiego w Kartuzach.

Kolejne fragmenty tej publikacji będziemy publikowali co tydzień.

 

(Piotr Smoliński, Agnieszka Sikora-Smolińska)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%