Lasy mirachowskie skrywają wiele śladów legend i historii, a jedną z nich jest opowieść o zbrodni, którą upamiętnia "czarny krzyż". Miejsce, o które szczególnie dbają myśliwi, bo przez lata stanowiło dla nich punkt orientacyjny i pamiątkę dawnych wydarzeń.
Nieopodal leśniczówki w Mirachowie, przy drodze w kierunku Kamienicy Królewskiej znajduje się krzyż z tabliczką zawierającą opis historii, która miała wydarzyć się w tym miejscu w drugiej połowie XIX wieku.
Z opisu wynika, że w 1886 roku leśniczy Heinrich Waynrych miał nakryć jednego z wozaków na zbieraniu - bez wymaganego wówczas zezwolenia - ściółki leśnej. W trakcie kontroli doszło między mężczyznami do kłótni i bójki.
W efekcie wozak śmiertelnie zranił leśniczego motyką. Jego ciało ukrył nieopodal mokradeł.
Poszukiwania leśniczego trwały bardzo długo. Aż wreszcie - jak wynika z przekazu - miejsce ukrycia zwłok miał wskazać parobek, który z racji swojego upośledzenia powtarzał tylko słowa: "jednemu świeczka zgasła".
Nieopodal miejsca zbrodni ustawiono "czarny krzyż". Stał się on punktem orientacyjnym dla myśliwych udających się na polowania. To oni dbają o to miejsce od lat.
