Zamknij

Trzecia część opowieści o Józefie Labudzie – obrońcy polskości w kartuskim kościele

materiał promocyjny 01:00, 07.11.2025 Aktualizacja: 13:24, 05.11.2025

W XIX wieku Kartuzy, mimo swej długiej tradycji religijnej, znalazły się w cieniu polityki pruskiej, która nie sprzyjała katolickiej wspólnocie. W 1823 roku władze pruskie ostatecznie zlikwidowały zakon kartuzów, a ich majątek przejęto na rzecz państwa. Dopiero w 1861 roku powstała parafia przy dawnym klasztornym kościele, który stał się sercem życia religijnego mieszkańców.

Choć większość ówczesnych proboszczów pochodziła z Niemiec, biskupi pelplińscy dbali o to, by kazania głoszono w języku zrozumiałym dla wiernych – po polsku. Kościół stał się dzięki temu ostoją polskości. Prusacy, szczególnie w okresie Kulturkampfu, tj. w l. 70. XIX w. próbowali jednak ograniczać użycie polszczyzny w nabożeństwach, napotykając opór wiernych i członków rad parafialnych.

Dozór i rada kościelna

W ramach pruskiego prawa, w każdej parafii powoływano dozór kościelny – świecki organ zarządzający majątkiem parafii. Choć w zamyśle miał on ograniczać wpływy Kościoła, w praktyce stał się bastionem lokalnej wspólnoty i obrony jej języka oraz tożsamości.

"(...)Chociaż pruski ustawodawca liczył, że wprowadzone prawo pomoże mu ograniczyć wpływ kościoła, to w rzeczywistości dozory i reprezentacje parafialne stały się miejscem integracji katolickiej społeczności, wspierały jej zaangażowanie w sprawy lokalne, a nierzadko były też miejscem oporu wobec polityki germanizacyjnej, czy nawet wobec niemieckiego proboszcza. Każdy z tych przejawów aktywności miał miejsce także w Kartuzach – z niemałym udziałem bohatera tej opowieści(...)”

W Kartuzach jednym z najaktywniejszych członków dozoru był Józef Labuda, który po raz pierwszy wszedł do rady parafialnej na początku lat 80. XIX wieku. Od samego początku dał się poznać jako gorliwy obrońca języka polskiego i praw parafian.

Konflikt z proboszczem Brandenburgiem

W 1887 roku proboszczem kartuskiej parafii został ks. Maksymilian Brandenburg, Niemiec o śląskich korzeniach. Choć znał język polski, z czasem coraz bardziej ograniczał jego użycie w liturgii. To doprowadziło do serii napięć z wiernymi, których nieformalnym liderem był Labuda.

Pierwszy poważny spór wybuchł w 1888 roku, gdy Labuda – wybrany przewodniczącym rady parafialnej – sprzeciwił się próbom zmniejszenia jej składu i ograniczenia wpływu świeckich na życie parafii. Konflikt ciągnął się przez kilka lat, a Labuda został nawet czasowo odsunięty od funkcji. Dopiero w 1899 roku, po pięciu latach starań, odzyskał prawa wyborcze i ponownie wszedł do dozoru kościelnego.

"(...)Z konfliktem wiązało się również pozbawienie Józefa biernego prawa wyborczego, które odzyskuje po długich bataliach i przy poparciu pozostałych członków reprezentacji parafialnej w 1894 r., lecz z możliwością startu po zakończeniu trwających kadencji, tj. dopiero w 1899 r. W międzyczasie ks. Brandenburg podejmuje jednak głośno komentowane działania wymierzone w społeczność kaszubsko-polską(...)”

 

W tym czasie ks. Brandenburg coraz otwarciej sprzyjał germanizacji. Gdy w 1889 roku podczas mszy z polskim kazaniem kazał śpiewać niemieckie pieśni, Labuda wraz z 55 parafianami wystosował list protestacyjny. Niedługo potem „Gazeta Gdańska” i „Gazeta Grudziądzka” pisały o parafianach, którym zabraniano śpiewać polskie kolędy.

Labuda konsekwentnie sprzeciwiał się takim praktykom, broniąc prawa wiernych do modlitwy w ich ojczystym języku. W jednym z listów do redakcji napisał znamienne słowa:

"(...)Jak świętą jest nam wiara nasza, tak też droga jest nam odziedziczona po przodkach narodowość. (…) Do niemczyzny lgnąć nam Polakom nie wolno, choćby to było życzeniem księdza.”

Tymczasem konflikt z proboszczem nie ustawał. W 1909 roku ks. Brandenburg próbował usunąć Labudę z dozoru, zarzucając mu „polską agitację” i „obrażanie duchowieństwa”. Mimo to parafianie stanęli po stronie swojego przedstawiciela. Spory przeniosły się aż do władz diecezjalnych i urzędów państwowych, a Labuda – dzięki poparciu lokalnej społeczności – zachował swoją funkcję.

W liście proboszcza skierowanym do organów pruskiej administracji skarżył się on, że: „(...)na ostatnim spotkaniu dozoru kościelnego Labuda kpiąco nazwał przewodniczącego [tj. proboszcza] zwolennikiem byłego kanclerza, księcia von Bülowa, i oświadczył, że było to przyczyną odznaczenia go Orderem Orła Czerwonego. Ponieważ Labudda jest gorliwym Polakiem, co potwierdzi policja, zamierzał obrazić i zdyskredytować proboszcza.” Józef Labuda zdaniem ks. Brandenburga miał też podczas posiedzeń dozoru bezpodstawnie oskarżać proboszcza o nieprawidłowości w zarządzaniu majątkiem i finansami parafii. Mimo wielkich chęci ze strony pruskiej administracji, aby Labudę, nazywanego „jednym z najbardziej aktywnych polskich agitatorów w powiecie” pozbawić funkcji – nie mogła ona tego formalnie uczynić bez poparcia parafian. A ci stali murem za Labudą.

Ostatecznie w 1911 roku ks. Brandenburg ustąpił z probostwa. Dla parafian, w tym Józefa Labudy, był to koniec długich lat napięć i początek nowego etapu pod kierunkiem polskiego proboszcza, ks. Antoniego Donderskiego.

W obronie wiary i języka

Działalność Józefa Labudy w kartuskim dozorze kościelnym była nie tylko przejawem jego głębokiej wiary, ale też patriotyzmu. W czasach, gdy germanizacja dotykała wszystkich sfer życia, bronił prawa Kaszubów i Polaków do modlitwy w ich języku i do zachowania własnej tradycji. Był człowiekiem, który nie bał się upominać nawet proboszcza – gdy chodziło o sprawy najświętsze: wiarę i polskość

 

20 listopada 2025 roku Biblioteka Publiczna im. Janusza Żurakowskiego w Kartuzach obchodzi 80-lecie swojego istnienia. Książka o Józefie Labudzie autorstwa Wojciecha Labudy zostanie zaprezentowana właśnie tego dnia w czasie uroczystości jubileuszowych.

 

 

(materiał promocyjny)
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
0%