Śmigus-dyngus na Kaszubach polegał na "smaganiu" brzozowymi witkami lub jałowcem. Nie było zwyczaju polewania się wodą.
W drugi dzień świąt wielkanocnych na Kaszubach grupy młodzieży wędrowały od domu z witkami brzozowymi lub gałązkami jałowca, którymi smagano domowników - głównie dziewczęta. Nie było więc lanego poniedziałku. Wspomina o tym m.in. Bedeker Kaszubski.
W literaturze poświęconej tradycjom regionu wspomina się również, że dla starszej młodzieży śmigus był wyrazem zalotów. Chłopcy wybierali się do domów swoich panien, bo powszechnie twierdzono, że kto mocniej smaga, ten bardziej kocha. Niektórzy nawet o świcie zakradali się do sypialni panien i po odrzuceniu pierzyny śmigali swoje upatrzone ofiary po nogach.
"Dyngowanie" trwało dotąd, aż dziewczyna się uwolniła lub wykupiła datkiem. Chłopcy wykrzykiwali przy tym: "Dyngu, dyngus aja aja, nie chcę chleba, jeno jaja".
(...) Im szybciej taka prośba zostanie spełniona, tym mniej gospodynię, wszystkie białki i dziewczęta w domu będą bolały nogi. Bo dyngus kaszubski to chłosta, przed którą płci pięknej nie chroni ani wiek, ani... buksy (spodnie - przyp. red.). Jałowiec nawet przez spodnie dotkliwie kłuje. Mimo to despekt być pomiętą przy dyngusie (...). 1
Do dziś w wielu miejscach na Kaszubach kultywuje się tradycję dyngusa. Chętnie opowiadają o niej członkowie Zespołu Pieśni i Tańca Sierakowice.
(oprac. na podst. R. Landowski, Dawnych obyczajów rok cały, Pelplin 2000, s. 104-108 oraz 1Bedeker Kaszubski, Róża Ostrowska, Izabella Trojanowska, Gdańsk 1978)
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu expresskaszubski.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz